Kiba nie mówił, nie
miał też sił, by chociaż skinąć palcem. Wydawało się, że jego osobowość
próbowała przebić się przez któryś ze światów, ale żaden nie okazywał się być
tym odpowiednim. Przez całą wizytę swoich gości reagował tylko na Hanę, która
karmiła go papką z niedużej, szpitalnej miski. Delikatnie otwierał usta, powoli
przełykał pożywienie, mrugał powiekami i nic więcej się nie działo. W pokoju
zaś było irytująco cicho, tylko włączony telewizor z sali obok przebijał się
przez tę głuszę.
— Lekarze niewiele chcą
mi powiedzieć — odezwała się nagle Inuzuka, odłożywszy puste już naczynie na
stolik nocny obok łóżka. Delikatnie ułożyła dłonie na brzuchu i z
niezauważalnym uśmiechem pogłaskała wybrzuszenie, ciężko przy tym wzdychając. —
Mam wrażenie, że dzieje się coś niedobrego.
Komisarz poruszył się
nerwowo na krześle. On też przeczuwał najgorsze, ale nie zamierzał dzielić się
swoimi ponurymi myślami ze zestresowaną Haną. Życie już dawno nauczyło go, by
nie łapać byka za rogi, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja, bo takie dzikie
zwierzę zawsze mogło zabić. Nie omieszkał również już za śmierci zbesztać
Heike, uważając, że kara, jaka go spotkała była wystarczająco wysoka, nawet
jeśli to nie on pociągnął za spust.
Instynktownie
powędrował dłonią ku szwom na nodze. Zaśmiał się w myślach, przypomniawszy
sobie słowa lekarza, ażeby się nie forsował. Tak wiele musiał jednak jeszcze
zrobić, że nawet jeśli szwy pękną, wciąż będzie parł przed siebie. Nie miał
wyjścia i fizyczny ból nie mógł go zatrzymać nawet na chwilę.
Wtem wspomnienia wróciły
jak żywe, poczuł się dziwnie nieswojo i źle. Pot spłynął po czole, gdy tylko
przed oczami stanął mu najgorszy dzień z jego życia; ten dzień, gdy już był
gotów oddać się w ręce Kosiarza.
Przeprosił na chwilę i
wyszedł z pomieszczenia. Czuł, jak świat zaczyna mu się zamazywać, a liczne
blizny postanowiły przypomnieć o sobie swojemu właścicielowi, znacząco swędząc
lub piekąc. Zaschło mu w gardle, posmak metalicznej krwi wypełnił usta. Niemal
biegiem ruszył przed siebie, chcąc znaleźć się jak najszybciej na zewnątrz.
Płuca przestawały łapać tlen, zamykały się, a on jak w amoku biegł przed
siebie, przepychając się między pacjentami, odpychając kobietę na wózku, która
zagradzała mu drogę. Omal nie spadł ze schodów, w ostatniej chwili złapał się
poręczy i zaczął się wentylować, nie zważywszy na zapytania zaniepokojonych
ludzi czy ich dziwne spojrzenia.
Musiał wyjść.
Musiał uciec od palącej
przeszłości.
Chciał zapomnieć.
Siedziałem
na drewnianym krześle, przywiązany do podłokietników mocnymi pasami. W pokoju
było ciemno i duszno, jedynym źródłem światła była szpara pod drzwiami. Gdy tylko ciemne cienie zbliżały się,
drżałem. Pot skalał moje ciało, a przerażający strach paraliżował wszystkie
mięśnie, nieskłonne już do żadnego ruchu. Umierałem i pierwszy raz od dawna
byłem gotowy na śmierć.
Drzwi
się otworzyły. Pamiętam jak przez mgłę twarz człowieka, który wpadł spanikowany
do pomieszczenia, wyrzucając broń za siebie. Za nim wbiegło jeszcze kilku
innych, umundurowanych po sam czubek głowy mężczyzn. Ludzie z organizacji
znaleźli mnie, ale przerażenie w ich głosie zdradzało, w jak kiepskim stanie
byłem.
Uniosłem
zmęczony wzrok na mojego towarzysza, który nerwowo przecinał myśliwskim nożem mocne,
ciemne pasy przesiąknięte do cna moją krwią. Początkowo nie byłem w stanie go
rozpoznać, mój umysł płatał mi figle i czułem się jak naćpany. Przeszły mnie
dreszcze, gdy mózg podsunął dziwną wizję. Przez ułamek sekundy, która wydawała
się wiecznością, byłem gotów uwierzyć, że to tylko moje wyobrażenie ratunku i
wszystko już dawno się skończyło.
—
Ibiki — wycharczałem ostatkiem sił, rozpoznając w końcu mojego kompana i szefa
zarazem. Szramy na jego twarzy zlewały się w moich oczach w jedno, a jego ciemna
chusta nagle zniknęła z łysej głowy i wylądowała na moim krwawiącym ramieniu,
dziurawym aż do kości. Mocny uścisk nie zrobił na mnie wrażenia, byłem już tak
słaby i wycieńczony, że mogli jeszcze wkręcić mi kilka innych rzeczy w skórę, a
pewnie i tak bym tego nie poczuł.
—
Jasna cholera, co oni ci zrobili?! — To był lament, którego nigdy nie
słyszałem. Ibiki doskonale wiedział, że postanowię się wycofać, a oni mnie za
to ukarzą. Wiedział o tym, a mimo to pozwolił mi podjąć to ryzyko i przekonać
się na własnej skórze, jak słowna potrafi być mafia. — Trzymaj się, młody.
Jeszcze trochę wytrzymaj. Twardy z ciebie skurwysyn.
—
Nie ucięli… — Próbowałem mówić, próbowałem utrzymywać jakikolwiek kontakt, ale
nawet oddychanie sprawiało ból i mękę. Chciałem już teraz wszystko mu
powiedzieć, zdać relację z tej chorej sytuacji, spytać się, jak wrócę na
komisariat, bo ludzie będą przecież pytać, co się ze mną stało, skąd te blizny,
złamania, szramy. Znowu pytaliby, czy to wszystko wina mojego brata. — Palec…
Mężczyzna
zerknął na moje dłonie, które mimo że brudne i krwawe, wciąż mogły szczycić się
całymi palcami. Przez ułamek sekundy mógłbym przysiąc, że widziałem na jego
twarzy uśmiech, a w oczach zabłysnęła nikła iskierka nadziei i pomyślałem, a
chuj, może jednak nie spierdoliłem tego tak bardzo, jak wcześniej myślałem.
Tak,
mogliśmy mieć nadzieję, że jeszcze się im na coś przydam i torturami nie złamię
danej im obietnicy, nigdy w życiu ich nie wydam, będę żył ze świadomością
okropnego bólu, a każdego dnia zacznę oglądać się za siebie w obawie, że jeśli
gdzieś bym sypnął, to mnie sprzątną. Chcieli, aby moją karą nie była śmierć a
życie w ciągłym strachu, życie przesiąknięte niekończącą się niewiadomą.
—
Może… — Chciałem mówić, chciałem konwersować, ale szef nie zamierzał.
Morino
uciszał mnie wulgarnym słownictwem, przestał się też uśmiechać i oderwał wzrok
od moich palców. Ktoś pociągnął za pas po lewej stronie i w końcu wszystkie
puściły. Jednym szarpnięciem zerwano mnie z krzesła, a ja zawyłem z bólu,
upadając na kolana.
—
Twoje plecy… — Usłyszałem za sobą głos jednego z mężczyzn i charknąłem w
śmiechu.
Biczowane,
skażone, z wyciętym płatem skóry pod lewą łopatką. Na barku naznaczone
tatuażem, przeklętą pieczęcią, jak raczyli ją nazywać. Mogłem się tylko
domyślać, w jak fatalnym stanie był ten świeżo zrobiony znak, którego nawet nie
zdezynfekowano. Mogłem się domyślać, jak źle wyglądały plecy, które przestałem
czuć już wczoraj.
Mogłem
umrzeć na sepsę.
—
Naznaczyli cię — warknął dość wściekle Ibiki wprost do mojego ucha, chwytając
mocniej okaleczone przedramię, które wciąż broczyło wszystko krwią. Ta jedna
przeklęta litera zwróciła jego uwagę niemal od razu i to wywołało w nim tak
nieopisaną wściekłość i panikę. Szef ścisnął ranę palcami, a ja nie
powstrzymałem dławiącego mnie krzyku i łez, gorzkich do cna łez, które
mimowolnie wydostały się z oczu i spłynęły po spuchniętych policzkach. — Już
zawsze będziesz należał do nich.
Usłyszałem
pełen wyrzutu głos, ale ból był zbyt silny. Mój organizm poddał się, nie chciał
już walczyć. Zrobiło mi się dziwnie duszno, ciemność oplotła umysł. Ostatnie,
co widziałem to przerażone spojrzenie łysego Ibiki, a ostatnie, co usłyszałem to
mój własny głęboki i charczący oddech.
Zemdlałem.
— Wszędzie cię
szukałam.
Głos Sakury wyrwał go z
zamyślenia. Siedział na ławce od dobrych kilku minut i wpatrywał się w niebo ze
smutnym wyrazem twarzy. Słysząc kobiecy głos od razu się rozpromienił i
wyciągnął ku niej dłoń. Usiadła na jego kolanach i ku jej zaskoczeniu, Sasuke
od razu wtulił się, szukając ciepła. Delikatnie mierzwiła opuszkami palców
ciemne jak smoła włosy i oparła brodę o jego głowę.
— Myślałam, że czekasz
na korytarzu… — szepnęła, a on spojrzał w jej oczy i już stykali się nosami. —
Wszystko w porządku? — Była naprawdę strapiona dziwnym zachowaniem Sasuke, a on
znowu nie zamierzał nic mówić. Musnął delikatnie kobiece usta, a ona niechętnie
oddała pocałunek. Od razu to wyczuł. — Co się dzieje?
— Nic — stęknął. — Musiałem
się tylko przewietrzyć, nie przejmuj się mną. — Chcąc być bardziej wiarygodny,
posłał jej szelmowski uśmiech. — Hana mówiła coś więcej?
— Zbladłeś. — Machnął
tylko ręką i poprosił, by opowiedziała coś więcej o Inuzuce. Westchnęła. —
Zabrali Kibę na jakieś badania. Podobno jego organizm nie walczy z infekcją…
— Cholera — przeklął
siarczyście i odruchowo sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów, o której
kupno wybłagał Haruno jeszcze zanim wyruszyli z komisariatu. Detektyw usiadła
zatem na ławce, a on wyjął jednego i zapalił, zaraz potem sięgnął po telefon
służbowy i zerknął na wyświetlacz. Dzwonił ubezpieczyciel w sprawie domu; Sasuke
już naprawdę długo starał się z nim spotkać, ale mężczyzna nie miał czasu i
tylko ubolewał nad jego stratą. Odebrał. — Uchiha, słucham?
Po drugiej stronie
odezwał się wysoki głos ze śmiesznym, latynoskim akcentem. Ubezpieczyciel
zaproponował w końcu spotkanie i Sasuke bez chwili zastanowienia zgodził się
przyjechać już teraz i załatwić wszelkie formalności. Do końca sekcji Heike i
tak mieli jeszcze kilka godzin, a gdyby Sai odnalazł coś arcyważnego, na pewno nie
omieszkałby ich o tym poinformować.
— Kontaktowałem się również z panią Yuki w tej sprawie — mówił
przeciągle, przez nos. — Próbowała się z
panem skontaktować, ale podobno jest pan nieosiągalny. Czy mógłbym podać pani
Yuki pański numer telefonu, ten służbowy?
— Oczywiście — mruknął
Sasuke, ale wizja lamentującej byłej ukochanej jego brata przyprawiała go o
niechęć. Wzmożoną. — Proszę tylko jej przekazać, by skontaktowała się ze mną
jutro. Dzisiaj nie na wiele się zdam.
— Dobrze. — Ubezpieczyciel prawdopodobnie coś zanotował, bo dało się
słyszeć szelest papieru i kliknięcie długopisu. — W takim razie widzę się z panem za pół godziny. Na pewno znajdziemy
tymczasowe lokum na czas remontu domu.
— Dziękuję.
Sasuke rozłączył się i
dopiero teraz zwrócił uwagę na Sakurę, która badawczo mu się przyglądała. Wypuścił
dym przez nos i strzepnął popiół. Z nikłym uśmiechem ucałował kobietę w usta i
skierował się do samochodu. Haruno niechętnie podążyła jego śladem, nie
spuszczając z oczu samochodu obok, o który opierał się Shikamaru z papierosem w
ręce. Choji siedział w środku i zajadał lunch.
Już od pół godziny
siedzieli w nieco za dusznym pomieszczeniu w otwartym gabinecie ubezpieczyciela
Sasuke i Yuki, który początkowo wyrażał swoje ubolewanie nad stratą domu,
później zalał komisarza falą niekończących się pytań, by po wstępnych
grzecznościach i zaparzeniu kawy, przejść do interesów.
Umowa już leżała na
stole i czekała na wnikliwie przeczytanie oraz zamaszysty podpis na dole
strony. Mężczyzna pod krawatem wydawał się uczciwy, ale Sakura nauczyła się, by
nigdy nie ufać tego typu ludziom. Zawsze gdzieś tkwił haczyk, nawet jeśli
wszystko miało być dla dobra poszkodowanego.
W torebce zaburczał
telefon Haruno, która pospiesznie przeprosiła obu mężczyzn i z nerwowym
uśmiechem na ustach oddaliła się, wpatrując się niepokojąco w migający
wyświetlacz. Sasuke właśnie składał podpis na dokumentach, więc lada moment
mieli wyjść. Szybko odebrała.
— Mamy trupa w szafie.
Naruto jak zawsze nie
rzucił żadnym konkretem, uznawszy wcześniej, że tak ważny fakt nie przebije już
niczego innego. Detektyw zmarszczyła mocno brwi.
— Co? O czym ty mówisz?
— Sakura starała się nie krzyczeć, więc jej szept zabrzmiał trochę
nienaturalnie. Nerwowo obrzuciła wzrokiem pomieszczenie, w którym każdy był
zajęty sobą lub klientami, a sama stanęła za szybą, obok trochę uschniętej
paproci. Ciężko westchnęła. — Co się znowu stało?
— Mieliśmy zgłoszenie, no i znaleźliśmy trupa w szafie — wyjaśnił
Naruto, a w tle dało się słyszeć flesz fotograficzny i czyjeś ciche rozmowy. — Dosłownie.
Nie chciała zadawać
więcej pytań, bo włoski na ciele stanęły dęba. Czuła, że o wiele więcej już nie
udźwignie i sądziła, że tempo zabójstw miało swój bliżej określony rytm. Ledwo
opuścili miejsce zbrodni na ulicy przy lesie, pochylając się nad zwłokami
Heike, a teraz okazało się, że gdzieś ktoś znowu uderzył.
— Gdzie jesteście? Kto
tym razem?
— W mieszkaniu tej prostytutki… to ona jest ofiarą.
Coś jakby uderzyło ją w
sam tył głowy. Nie mogła pozbierać myśli, nie siliła się nawet na oddychanie.
Dopiero po chwili doszła do siebie, ale obraz już jej się zamazywał. Ciężko
złapała kilka głębszych wdechów i płuca na nowo odżyły.
— Nami… — szepnęła
zrezygnowana. — A co z Aratą?
— Wstrząśnięty siedzi w kuchni i nie chce rozmawiać.
Wtedy w głowie Sakury
zapaliła się lampka i zapytała, dlaczego ich wypuszczono bez obstawy, skoro
wyraźnie mówiono, że mogą być kolejnym celem mordercy. Naruto wyjaśnił, że zrezygnowali z takiej propozycji, a Tsunade
nie miała zamiaru nikogo do niczego zmuszać. Nami z Aratą byli pewni, że są
bezpieczni, poza tym nie za wiele zdradzili policji na temat porwania
Yuichiego.
— Zaraz będziemy —
rzuciła niechętnie i kątem oka zerknęła na podnoszącego się z fotela mężczyznę
w idealnie skrojonym garniturze. — Sasuke załatwia sprawę z ubezpieczycielem.
— Dostanie inne lokum? — W głosie detektywa dało się słyszeć
nieukrywaną nadzieję. On sam liczył na dobre zakończenie tej sprawy. W fali
tylu morderstw, wszyscy już prawie zapomnieli o podejrzeniach rzucanych w
stronę komisarza. Ktoś, kto podobno zamordował Madarę, nie mógłby aż tak
aktywnie brać udział w śledztwie. Prawda?
— Tak, prawdopodobnie
tak. Są na to duże szanse. — Nerwowo spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. —
Widzimy się na miejscu, Naruto. — I się rozłączyła, gdy tylko Sasuke uścisnął
dłoń wysokiemu mężczyźnie pod krawatem i
posłał jej pełen ulgi uśmiech.
Chociaż jeden kłopot
mogli mieć już z głowy.
Mężczyzna stał na
moście i przyglądał się wolno płynącej rzece. Intensywnie nad czymś dumał, nie
zwracając uwagi na krzyki i błagalne prośby osoby, którą siłą pakowano do
bagażnika samochodu. Niewzruszony nawet nie popatrzył na osobnika, nie chcąc
niepotrzebnie zaprzątać sobie nim głowy. Wolał myśleć i podziwiać naturę,
aniżeli przejmować się nic niewartym informatorem.
— Szefie. — Niewysoki
mężczyzna wyrósł za jego plecami, delikatnie skłaniając się ku niemu. Brunet
odwrócił się w stronę swojego poddanego i zerknął nań nieco niewidzącym
spojrzeniem. — Możemy już jechać.
— Świetnie — rzekł
nader cicho i ponownie wrócił do podziwiania natury. Coś niepokojącego zaprzątało
jego myśli. Miał wrażenie, że jakaś ważna sprawa wymykała się spod kontroli,
ale nie mógł dociec, co też to było.
Kąciki ust uniosły się
nagle, by za chwilę opaść. Jego nieco szaleńczy umysł próbował przebić się na
zewnątrz, ale postanowił całą energię poświęcić tylko na swojej kolejnej
ofierze. Chociaż nazywanie informatora ofiarą było cholernie nie na miejscu.
Chcąc czy nie chcąc, wykonał swoje zadanie należycie, ale jednakże za dużo powiedział,
w złych miejscach przebywał i złym ludziom zaufał, by teraz mógł tak po prostu
przymknąć na to oko. Nie miał w planach zabijania, zresztą od tego miał ludzi,
sam rąk nie brudził. Chciał mu tylko udowodnić, kto tutaj rządzi. Oczywiście w
każdej chwili mógł zmienić zdanie jak to było w wypadku Heike, ale ten sukinsyn
uciekł i Szef miał szczerą nadzieję, że zdechł gdzieś po drodze, nie zdradzając
nic na ich temat. Teraz tylko trzeba było zająć się jego żoną, która o ich
świecie wiedziała zbyt wiele i w rozpaczy mogłaby zrobić coś niegodnego. Mafia
miała swój kodeks, którego rodzina ściśle powinna się trzymać i każde
zagrożenie musiało zostać wyeliminowane.
Można
by ją nafaszerować prochami, przemknęło mu przez myśl i ku
własnemu zdziwieniu przyznał, iż byłby to genialny pomysł, ale po sprzątnięciu
Tetsu i Ayumu, nie miał już pod ręką żadnego dobrego dilera w mieście.
Trzeba
ponownie poprosić o pomoc łowcę głów.
Jedno było pewne: musieli
pozbyć się wszystkich świadków, którzy im zagrażali. Śledztwo w sprawie samego Uchiha
było już dość nagłośnione i obawiał się, że prędzej czy później dotrą do nich,
o ile już nie zrozumieli, że za wszystkim stała mafia. Chociaż zabicie Madary
wcale nie było w ich planach, zrobili to, bo ktoś ich o to poprosił, płacąc
sporą sumę — i nie, nie były to pieniądze. To było coś znacznie cenniejszego:
informacje, dużo ważnych informacji, które w pewnym momencie zaprzestały
napływać.
— Mam jedno pytanie. —
Wtem znikąd pojawił się średniego wzrostu mężczyzna o zaczesanych do tyłu
siwych włosach. Oparłszy się o barierkę, smętnym wzrokiem rozejrzał się po
starym, pustym moście. — Jesteś pewien, że chcesz na nowo włączyć Sasuke do
rodziny?
Szef przeniósł swoje
kare tęczówki na Hidana, pełnomocnika i niegdyś dilera, któremu cudem udało się
uciec zaraz po zamordowaniu ukochanej Kakashiego. Naprawdę ciężko było mu
przekonać tego narwańca, żeby wreszcie odpuścił sobie ów nieszczęśnika po
powrocie do Osaki i ostatecznie skupił się na prawdziwym problemie, a
mianowicie ich krecie, który zaczynał powoli sam ciągnąć za sznurki. Hidan więc
ustąpił, ale myśl, że Kakashi odstąpił od bycia świadkiem koronnym sprawiała,
że niemal pragnął go złapać i zabić już teraz.
— Sasuke jest młody,
ale doświadczony i bardzo bystry —
zaczął swój wywód nieco beznamiętnym tonem. — Odkąd Itachi siedzi za kratkami,
brakuje nam kogoś tak dobrego jak on, a jego młodszy brat wydaję się być nawet
lepszy.
— Z całym szacunkiem —
wtrącił bez wcześniej wspomnianego szacunku niezadowolony Hidan — ale już raz
się wycofał z bycia naszą częścią. Po prostu stwierdził, że to nie dla niego,
ponownie wrócił do policji, a ty nawet go nie zabiłeś. Wiem, że kara, jaką
otrzymał była dość… — udawał, że się zastanawia, kręcąc w powietrzu kółka
wskazującym palcem — powiedziałbym, majestatyczna. Jednakże nie uważam, byśmy
ponownie mogli obdarzyć go zaufaniem.
Wtedy Szef wyciągnął
zabandażowaną dłoń, która zacisnęła się mocno na szyi poplecznika. Hidan, choć
zaskoczony, poddał się bez walki, unosząc wysoko ręce i cierpliwie czekał na
reprymendę, która nie nadchodziła. Miast tego długo patrzyli sobie w oczy, aż w
końcu wiatr rozmierzwił ich włosy.
— Jeśli zabije, zaufam
mu w pełni — powiedział, a tembr jego głosu dudnił w uszach Hidana jeszcze
długo, nim Szef go puścił. — To test, próba, której musi sprostać. Jeśli mnie
zdradzi, tym razem nie skończy się na zwykłych bliznach.
I to było coś, co
pomocnik pragnął usłyszeć, ujrzawszy szeroki, perfidny uśmiech na twarzy
uradowanego bruneta. Mężczyzna jednak w głębi duszy przeczuwał, że jego
naiwność sprowadzi na rodzinę zagładę. Nie wierzył jednak, by ktoś taki jak
Sasuke mógł grać na dwa fronty.
Fronty, które nie
szkodzą ani policji, ani mafii.
Gdzieś musiało
znajdować się drugie dno i to tak od kilku dni intensywnie zaprzątało jego
myśli.
Szczerze zaczynał się
bać.
— Nóż rzeźnicki.
Sai już w progu
poinformował przybyłych policjantów o swoim odkryciu z tym charakterystycznym
blaskiem w oku, który mówił o niesłychanej ekscytacji. Komisarz miał ochotę
zawrócić, gdy tylko blada twarz powitała ich już na wstępie, ale jego oczom
ukazał się niemal przezroczysty Arata, który rytmicznie bujał się na krześle w
przód i w tył. Był roztrzęsiony, a białka popękały i teraz znaczyły je czerwone
żyłki.
Shikamaru, przeciskając
się już w stronę miejsca zbrodni, rzucił pogardliwym tekstem w stronę Sasuke,
który puścił to mimo uszu i skupił się na patologu. Choji za to postanowił
przysiąść naprzeciwko niekontaktującego Araty i wyjął notes, ówcześnie zadając
pytania niewysokiej kobiecie o bardzo męskich rysach twarzy, która przyjęła
wezwanie. Policjantka szczegółowo odpowiadała na zaangażowane pytania
sierżanta, nie spuszczając z oczu młodego barmana.
— Ostrzegam — mruknął
złowrogo patolog — że widok jest naprawdę koszmarny.
Na wydźwięk tych słów
Arata wydał z siebie nieokreślony dźwięk; coś pomiędzy skowytem a szlochem. W
drżących dłoniach ukrył twarz i prawdopodobnie płakał, na co wskazywały
trzęsące się ramiona.
Sakurę na ten widok aż
coś ścisnęło w sercu. Nie mogła wyobrazić sobie bólu związanego z utratą bardzo
bliskiej osoby. Współczuła chłopakowi, ale profesjonalizm nakazał jej zmierzyć
się z kolejnym paskudnym dziełem mordercy. Nie omieszkała jednak rzucić
obraźliwe słowa w stronę patologa, które mówiły o braku finezji i oskarżyła
mężczyznę o posiadanie nazbyt lodowatego serca. Sai, usłyszawszy to wszystko z
ust detektyw, jakby nieco spochmurniał i zbladł jeszcze bardziej.
Mieszkanie było
niedużych rozmiarów. Już w progu stało się w kuchni, na prawo znajdowała się
łazienka, a niemalże naprzeciwko drzwi wejściowych po drugiej stronie tkwiło wejście
do sypialni. W mieszkaniu nie było też zbyt wielu mebli, przez co akustyka
wydawała się być nieco drażniąca dla ucha. W sypialni kłębili się już specjaliści,
asystenci i jeden fotograf, który wciąż robił zdjęcia plamom na podłodze i
innym tego typu zjawiskom. Z pokoju wyszedł spocony i blady jak ściana Naruto,
zdejmując w pośpiechu lateksowe rękawiczki i wyrzucając je do kosza.
— Tego nie da się
opisać — rzucił pospiesznie, przecierając ręką mokre od potu czoło. — Nie
zostanę z wami, nie pomogę. Dzwoniła teściowa, Hinata rodzi, muszę jechać —
wymamrotał na bezdechu i szybko ich wyminął, nie reagując na próby zatrzymania
go czy propozycje zamówienia taksówki. — Poradzę sobie! — krzyknął tylko i
wypadł z mieszkania jak poparzony. Mimo że widok zbrodni przyprawiał o mdłości,
Naruto nie miał zamiaru poświęcać temu swojego cennego czasu, gdy żona wydawała
na świat jego dziecko. Pragnął przy niej być, za wszelką cenę.
W mieszkaniu zapanowała
niezręczna cisza. Haruno odchrząknęła i popatrzyła na patologa.
— Czy Arata coś mówił?
— spytała Saia, który nieco się ożywił.
— Niewiele —
powiedział, zmarszczywszy nos. — Podobno przyszedł do Nami, bo wcześniej się
umówili, ale drzwi były otwarte. Podobno
minął sąsiadkę, która może to potwierdzić. To Arata znalazł ciało i od razu się
z nami skontaktował, choć upierał się, że najpierw próbował dodzwonić się do
Sasuke.
Oboje wymienili
porozumiewawcze spojrzenia, jednakże Uchiha od razu przyznał, że nikt do niego
nie dzwonił, a dzisiaj telefon był włączony i cały czas w pogotowiu.
Stwierdził, że może w całej tej panice Arata myślał, że dzwonił albo taki miał
plan, ostatecznie jednak coś nie podziałało. Mącił zeznania, bo był w szoku.
Wchodząc do sypialni
chłód uderzał w twarz, a dziwny niepokój jakby zawisnął w powietrzu. Fetor
śmierci nie zdążył się jednak rozprzestrzenić, ale z każdym krokiem stawał się
intensywniejszy. Miejsce zbrodni zaś zakrawało jak o scenę z horroru.
— Tym razem nie
próżnował — skonstatował szybko Sasuke, mając na myśli mordercę, który zostawił
dla nich iście makabryczny widok.
Do wielu obrazów można
było się przyzwyczaić, ale za każdym razem kolejny bywał coraz gorszy i jeszcze
bardziej ekstremalny.
Ciało Nami niemal
wylewało się z otwartej szafy. Wtem odór fekaliów i krwi uderzył w ich nozdrza
z taką siłą, że oboje się cofnęli. Sakura zakryła usta dłonią, chyba już do cna
przerażona i zniesmaczona, a Sasuke sięgnął po intensywną, miętową maść, którą
podał jeden z asystentów Saia. Jak sam patolog stwierdził, tego typu trik nie
na wiele się zdawał, bo zapach mięty i fetoru śmierci zawsze się wymiesza,
tworząc ze sobą jeszcze paskudniejszy miks, ale Uchiha i tak podjął ryzyko. W
ślad za nim poszła też Sakura, która jeszcze długo nie wchodziła do pomieszczenia,
podczas gdy komisarz już kucał nad ciałem ofiary i dokładnie mu się przyglądał.
Przygnębiała go jednak myśl, że jeszcze nie tak dawno temu miał jakikolwiek
kontakt z tą kobietą.
Nami została rozpruta.
Korpus spoczywał w szafie, łącząc się z dolną częścią tylko długim jelitem,
które w jednym miejscu zostało naderwane i ledwo wiązało koniec z końcem.
Podłoga tonęła we flakach i fekaliach, tworząc ogromną plamę wielu kolorów. Rozszarpana
skóra zwisała niebezpiecznie, gotowa do upadku. Na poszarpanym gardle leżało
wyjęte serce, czerwony organ wyrwano z klatki piersiowej i teraz spoczywało w
dziwnym miejscu niczym jakiś niezrozumiały symbol.
Uchiha zwrócił jednak
uwagę na palce, pierwszą rzecz, która powinna zostać sprawdzona. Były całe, nie
zabrakło małego paluszka, który mafia z reguły ucinała, dając do zrozumienia
swojej ofierze, że tak właśnie kończą niegodziwi zdrajcy. Sai również
potwierdził brak nacięć na ciele w postaci jakichkolwiek liter czy wyrazów, ale
zaniepokoiła go wyżłobiona łza na prawym policzku ofiary. Patolog uważał to za
jakiś ukryty przekaz, jednakże nie mógł za wiele powiedzieć w tej chwili:
potrzebował przysiąść nad tym dłużej i poważnie się namyślić.
Ofiarę pozbawiono oczu
i Sasuke dopiero teraz zawiesił wzrok na ciemnych oczodołach, wpatrujących się
w złowrogą pustkę. Gałki zaś znaleziono w zaciśniętych dłoniach Nami. Wyblakłe
tęczówki ostatnie, co widziały za życia był oprawca i gdyby tak przyjrzeć się
im bliżej, może można byłoby dostrzec zarys postaci odbijającej się w oczach
tuż przed śmiercią. Niestety nie była to jednak fotografia i cokolwiek
wydarzyło się tutaj kilka godzin temu, wiedziała tylko sama ofiara i sprawca.
Właśnie tego Uchiha
nienawidził w swojej pracy. Tego niedomówienia. Jedynymi, którzy cokolwiek
mogli powiedzieć byli zmarli, ale swą ciszą nie byli w stanie przedstawić mu
swojej wersji wydarzeń. To on stawał się ich oczami i jedyną nadzieją na
zadośćuczynienie.
Morderstwo to należało
do najokrutniejszych, jakie dotychczas zaserwował im zabójca. Wcale nie próżnował,
robił wszystko, by zwrócić na siebie swoją uwagę, ale coś w samej technice
zaczynało się zmieniać. Nami przecież w żaden sposób nie zagrażała mafii, a to,
że wydała samego Deidarę, miejsce, gdzie robiono tatuaże nie mogło być powodem
do tak okrutnej zbrodni. Chociaż patrząc na to, jak potraktowali Heike za błąd
jednego z jego ludzi, wszystko mogło wskazywać, że byle pretekst był dobry,
ażeby nieco nabruździć.
Morderca jak zwykle nie
zostawił żadnych śladów, chociaż Sai potwierdził, że musi wysłać do analizy
wymaz z pochwy ofiary. Znalezione nasienie mogło również posłużyć za dowód lub
chociaż jakikolwiek namacalny trop w ich śledztwie — mimo że Nami była
prostytutką i miała sporo klientów, wszystko wskazywało, że mordercą mógł być
ktoś z nich. Równie dobrze sprawca wcale nie musiał współżyć z kobietą, a
nasienie, które znaleźli należało do potencjalnie niewinnych. Niemniej wreszcie
mogli uczepić się czegoś konkretnego.
— Wydaję mi się, że
nasz morderca zmienia schemat — mruknął Shikamaru, spuściwszy smutny wzrok. Już
wcześniej próbował przestudiować zadane obrażenia, a gdy Sasuke wreszcie się
pojawił, pozwolił, by to on zajął się sprawą, a sam przystanął przy oknie. —
Pytanie tylko, dlaczego?
Sakura już nakładała
lateksowe rękawiczki, walcząc z odruchem wymiotnym. Była twarda, ale to
zakrawało już o czyste szaleństwo. Z trudem patrzyła na wyprute flaki i otwarte
usta ofiary, które za pewne próbowały wydobyć z siebie krzyk. Ze wstępnych
oględzin wiedzieli też, że Nami miała wetkniętą opaskę między zęby, która
pozwalała tylko na głuche krzyki. Sprawca dokładnie wszystko przemyślał.
— Podejrzewam, że albo
chce nas zmylić… albo nie panuje już nad sytuacją i wie, że depczemy mu po
piętach… albo… — Uchiha zawiesił głos i tchnięty jakąś trudną do opisania siłą,
ponownie zerknął na całe palce Nami. Dziwnie niepokojąca myśl zaprzątnęła jego
głowę, gdy wzrok przeniósł na kuchnię, w której Choji właśnie zadawał pytania
roztrzęsionemu Aracie. Barman trzymał ściśnięte ręce na kolanach i chyba nie
zdawał sobie sprawy, jak mocno je zaciskał. Współczuł mu niewyobrażalnej straty,
ale zastanawiał się też, czy i on nie znalazł się na liście zabójcy. Równie
dobrze chłopak może znać sprawcę i nie mówić im całej prawdy, tak jak to było z
jego bratem, którego krył, udając, że nie wie nic o jego porachunkach z mafią. Ponownie
spojrzał na ciało ofiary i spoczywające na gardle serce. Jakiś puzzel z
układanki próbował wskoczyć na swoje miejsce, ale nadal nie układał się w
całość. — Może morderca cierpi na zaburzenia osobowości.
— Świetnie, kolejny
psychol do listy — żachnął się Shikamaru, ale widząc poważny wyraz twarzy
komisarza natychmiast przestał ironizować i kpić. — Wnioskujesz tak po innym
sposobie morderstwa?
— Ayumu, Anko i Yuichi
zginęli w mniej lub bardziej brutalny sposób, ale wciąż według jakiegoś
ustalonego schematu. — Sasuke zaczął przechadzać się po pokoju, głośno
wydobywając myśli z nawet najciemniejszych czeluści umysłu. Wszyscy uważnie go
obserwowali poza Sakurą, która dokładnie przypatrywała się wszelkim ranom ofiary.
— Tetsu prawdopodobnie miał tylko dostać nauczkę, ale nafaszerowany jakimś
narkotykiem postradał zmysły i zginął przez zamroczony umysł. Nikt go nie zabił,
możliwe, że nawet tego nie chciano.
— A ja jednak uważam,
że to ten sam morderca. Nawet jeśli diler wpadł pod koła ciężarówki, wciąż ktoś
go do tego sprowokował.
— Tak — przytaknął
Uchiha — ale zauważ, że schemat był zatem inny. Jeżeli Tetsu miał zginąć, to
znaleźli na to inny sposób. Możliwe, że mafia lub morderca, nieważne — mówił
szybko, żeby nikt nie wszedł mu w słowo i nie powiedział o niemożliwości
działaniu mafii. — Ktoś miał inny powód, za który Tetsu zapłacił. Możliwe, że wcale
nie miał umrzeć, ale wstrzyknęli o kilka kropel narkotyku za dużo i to, co
spotkało dilera to było tylko zrządzenie losu.
— Dobra — odezwał się
Sai i nerwowo podrapał się po nosie. — Dlaczego zatem to morderstwo jest inne?
Sasuke uśmiechnął się
triumfalnie.
— Bo wychodzi poza
schemat, bo było emocjonalne i prawdopodobnie niezlecone z góry.
I prawdopodobnie
komisarz odkrył coś, czego jeszcze nie potrafił zrozumieć. Niepokojąca myśl,
dziwny ucisk w żołądku — to wszystko próbowało mu powiedzieć, że był bliżej
odkrycia tożsamości mordercy niż myślał.
Telefon Sasuke
zawibrował. Niechętnie oddalił się od miejsca zbrodni i zatrzymał się w kuchni,
tuż przy lodówce. Na krześle wciąż siedział roztrzęsiony Arata i wpatrywał się
ślepo w jeden punkt przed sobą. Wydawał się nawet nie zauważać sierżanta, który
siedział naprzeciwko niego i coś żarliwie notował.
Komisarz zerknął na
wyświetlacz. Numer był zastrzeżony, wiadomość za to bardzo treściwa i
niesłychanie niepokojąca. Sasuke mógł się tylko zastanawiać, kto ją przysłał,
ale sam przekaz był jednak zrozumiały, bo to jedno wydarzenie natychmiast
stanęło mu przed oczami.
Pamiętasz? Drugi czerwca, trzy lata
temu. Jeden strzał, jeden zgon. Pora wyrównać rachunki, Uchiha. Czas zapłaty
nadszedł. Pamiętasz?!
Pamiętał. Ta wiadomość
zmroziła krew w jego żyłach, sprawiła, że znowu poczuł się tak jak tamtego
feralnego dnia. Koszmar za koszmarem na nowo rozpoczął swą gonitwę.
Pomyślał o jutrzejszym
dniu, który ponownie miał zmienić całego jego życie. Możliwe też, że miał podać
odpowiedzi na temat śmierci Madary i sposobu, w jaki tam się znalazł. Najgorsza
jednak stała się myśl, że to już było, on już wcześniej musiał zabić. Wiadomość
od nieznajomego dotyczyła właśnie tego. I mimo że było to trzy lata temu, schemat
powtarzał się teraz ponownie i to tylko po to, by na nowo wkupić się w łaski
mafii. Niemal jak na potwierdzenie tych słów, zaakceptowanie tajnej misji,
telefon znowuż zawibrował, omal nie przyprawiając go o zawał serca
Miał już dość.
Nie spierdol tego. Ibiki
Sasuke uśmiechnął się
pod nosem, podirytowany.
Skoro wszyscy już
wiedzieli, co się święci i sam szef ANBU dał mu zielone światło, to jedno było
pewne: polowanie czas zacząć.
Zabijesz
i wreszcie na nowo ci zaufają. To nasza szansa, jedyna. Nie możesz tego
spieprzyć — powiedziała mu Tsunade, gdy po raz pierwszy
ustalali szczegóły.
Zabijesz
i wreszcie ci zaufają. To nasza szansa, synu. Jedyna, jaka istnieje. Musimy to
zrobić, musisz sprawić, by sam Itachi uwierzył. Nie możesz tego spieprzyć — powiedział
mu ojciec przy kolejnym kieliszku sake.
Jesteś
członkiem ANBU. Płacę ci za brudną robotę. Współpracujemy z policją, ale to my urządzamy czystki, bo są nielegalne. To ty jesteś takim naszym Hitmanem, Sasuke. Nie spieprz tego — powiedział
mu Ibiki, wypuszczając dym papierosowy prosto w jego twarz.
Nie
mogę tego spieprzyć, pomyślał.
Nie mógł tego
spieprzyć.
M U S I A Ł ICH PRZEKONAĆ.
M U S I A Ł ZABIĆ.
Bry!
Już za tydzień pojawi się rozdział przepełniony pewnymi odpowiedziami. Dowiecie
się między innymi, kto stoi za morderstwem Madary. Nie wiem w ogóle, czy
trzynastka Was w jakikolwiek sposób zadowala, patrząc wstecz na zainteresowanie
dwunastką... (187 wyświetleń w porównaniu z 925 przy jedenastce lub innych
rozdziałach… coś tu nie pykło, ewidentnie) Możliwe, że napisałam to kiepsko lub
nie ma zbyt wielu fanów seksualnych scen, może w ogóle coś w
poprzednim rozdziale poszło nie tak. Nie wiem, co było przyczyną. Niemniej mam
nadzieję, że tak jak ja nie możecie się doczekać czternastki! ♥
Dziękuję
najwierniejszym czytelnikom za bycie ze mną i aktywne uczestnictwo w Perfidii.
Dedykuję to Wam, moje perełki ♥
Pssst,
Ibiki jeszcze się pojawi. Osobiście lubię tą postać i pasuje mi idealnie na
szefa ANBU, w dodatku jest kimś, kto cholernie wierzy w Sasuke, a zarazem
bardzo go krytykuje. Yuki, była ukochana Itachiego również znajdzie swoje
miejsce w opowiadaniu i wielkimi krokami zbliżamy się do spotkania braci.
Czekajcie,
a będzie Wam dane! xD ♥
Oj krótko, krótko ;p Ale nie narzekam. Opis trupa był tak dobry, że aż mnie zemdliło. Pozwolę sobie nawet napisać, że jak dla mnie mogłoby być nieco więcej tych trupów (to przez to, że zaraziłaś mnie kryminałami xD)
OdpowiedzUsuńOch... ciekawych rzeczy tu się o Sasuke dowiaduję, ciekawych. Powiem Ci, że miałam pewne podejrzenia, ale mnie zaskoczyłaś. Nadal jeszcze mam wiele pytań, ale grzecznie poczekam xD
I nie stracisz swojej NAJFAJNIEJSZEJ I NAJWIERNIEJSZEJ FANKI ♥
Ja się rozpisywać nie lubię ;p Bo co z tego, że rozłożę to na czynniki pierwsze jak i tak moje podejrzenia rozwiejesz do tego ogromnie mnie zaskakując ;p
Buziole! ♥
KRÓTKO?! To ma 12 stron qoq Dobrze, będzie więcej, a co!
UsuńJEJ, NIE STRACĘ MOJEJ NAJLEPSZEJ SPAMERKI EVER! ♥
To dobrze. Lubię rozwiewać domysły :D ♥
Zatkało mnie, nie wiem co napisać. To co stało się z Nami było okropne... Ale ja cholernie lubię takie klimaty. Im więcej flaków tym lepiej. Morderca szaleje i liczę na to, że stać go na jeszcze więcej.
OdpowiedzUsuńPoważnie, nie wiem co napisać, chyba dzisiaj nie nadaje się do komentowania.
Dodam tylko jedno: Sasuke, nie spierdol tego!
Myślę, że morderca jeszcze pokaże, jakie problemy ma ze sobą :D
UsuńDokładnie, Sasuke! DOKŁADNIE!
Dzięki, Esami ♥
Ostatnio mnie nie było, więc... więc dziś przeczytałam dwa rozdziały i postanowiłam ponarzekać. Ileż można Cię chwalić...? Od tego rośnie ego. A przerośnięte ego to naprawdę poważny problem, przed którym zamierzam Cię uchronić.
OdpowiedzUsuń12.
"Stojąc przy recepcji, młoda recepcjonistka powiadomiła ich o dostępności dwóch wolnych pokoi, z czego jeden był pokojem dla nowożeńców." Pomińmy warstwę stylistyczną. Nie ma tu znaczenia. Ważny jest pokój dla nowożeńców. MOTYW TAK OKLEPANY I STARY JAK ŚWIAT, ŻE JEGO UŻYWANIE JUŻ BOLI. Mnie boli. Mnie nudzi. Nie wiem, co bym zrobiła na Twoim miejscu (może to samo...?). Ale nie pogardziłabym nowością.
"Pożegnali się z nimi, a już jak wchodzili, Nara marudził coś o przestawieniu łóżek, bo nie miał zamiaru spać zbyt blisko swojego kompana, na co ten chrząknął w śmiechu." Jak... jak wygląda charknięcie w śmiechu? XDDDDDDDDD Bo nie umiem sobie tego wyobrazić.
"Znajdując wspólny rytm, kochali się pod prysznicem, jęcząc z rozkoszą." Hejce, hejce, hejce. Bo 1, bardziej romantycznego zdania w życiu nie czytałam, 2, Pisionta Twarzy Szarego tez nie czytałam, a czuje się zupełnie inaczej, 3, no... no nie po to czekałam tak długo na taka scenę, żeby poczytać o tym jak "jęczą z rozkoszą" pod prysznicem. ;_____; Może jestem zbyt wielką romantyczką i zbyt wiele w tym momencie wymagam, w końcu to kryminał, ale jednak... :c
13.
"Jesteś pewien, że chcesz na nowo dołączyć Sasuke do rodziny?"
...czy nie miałas na myśli "włączyć Sasuke" albo "pozwolić dołączyć Sasuke", niby wynika z kontekstu, ale jednak "dołączyć" kuje mnie w oczy.
"— Ostrzegam — mruknął złowrogo patolog — ale widok jest naprawdę koszmarny." Ale? A nie "że"?
Nie przejmuj się zbytnio, po prostu trochę mi się te rozdziały nie spodobały. Bądźmy szczerzy - nie miały prawa mi się spodobać, skoro od wczoraj pochłaniam bloga Ichirei w słodko-łzawych klimatach i jestem zauroczona. xDDD
Wchodzę na Perfidie - trup, seksik, gwałt, kolejny piękny trup, i jeszcze poród. Dlaczego teraz? To... to... wygrałaś tym porodem! xD No po prostu mnie zamurowało. ;-;
A skoro już tak powytykałam Ci błędy... pozwól, że teraz Ci tyłek skopie. PRZESTAŃ JUŻ DRĘCZYĆ TEGO KIBĘ. Już nawet nie proszę o jego wyleczenie. Jeśli dalej zamierzasz go tak torturować, lepiej żeby umarł. Pozwól mu chociaż godnie umrzeć. :c
Ale! Ale muszę Cię też pochwalić, że udało Ci się mnie oszukać. Szczerze mówiąc, myślałam, że to Ino została zgwałcona i nawet było mi jej szkoda. A tu proszę - niespodzianka! xD To nie Ino i nie jej flaki.
Już uciekam, już, bo pewnie masz mnie dosyć. Trzymaj się ciepło. :3 Pozdrawiam!
Aż zacznę od końca komentarzy, a co! Moje ego ma się chyba dobrze, jestem i tak strasznie surowa dla siebie, ale wytknięcie błędów to nauka, którą zawsze przyjmuję! Na obronę mam tylko jedno: moja beta póki co zaczyna sprawdzać każdy rozdział, więc nie zawracam jej głowy, by jeszcze na bieżąco leciała z tym koksem, czyli z tym co wychodzi teraz :c Co do sceny seksu: ja kiepska w tym jestem xD Pisiont twarzy GEJA nawet palcem nie tknęłam, a pokój nowożeńców to niestety pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy (kiedyś dużo zakichanych romansów czytałam i chyba zostało xD). Słyszałam takie charknięcie w śmiechu, przysięgam! Trochę taka świnka, zarzynana. O, sama jestem wielką romantyczką, ale w swoich opowieściach nie pozwalam na to, przepraszam :c
UsuńKIBA MUSI POCIERPIEĆ. Bardzo go kocham i to jego rola w tym opowiadaniu. Poza tym lubię sprawiać ból moim bohaterom, nic nie poradzę :D
Dobrze. Zaskoczenie to coś, na czym mi zależy. Dzięki, Kaori ♥ Widać, że dobrze, iż znalazłam w końcu betę xD
Halo, halo, a ja?! :(
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to co się tutaj właśnie odkurwiło, co? Jak czytałam opisy, to aż miałam ochotę sięgnąć po kubeł i do niego oddać kolację! Normalnie MIAZGA, Nobie! Biedny Kiba, czemu on tak musi cierpieć, co?! Za jakie grzechy?! I o czym chce zapomnieć?! Początek opisu wspomnienia... Normalnie tortury Kena mi się przypomniały! Ale o ile obcinanie paluszków było dość nudne, to eee... Zresztą, nie będę spojlerami cisnąć :') Yuki... Ja wiem, że Ty to dawno zaplanowałaś, ale od teraz będę widzieć przed oczami swoją Yuki Jigoku xdd Masz rację, Sakura, gogusiom w krawatach się nie ufa, bo większość to fałszywe pizdy! Jednak Saskowi się udało... Gratki, stary! "Mamy trupa w szafie." Serio, Naruto? A ja myślałam, że to ogolony na zero pudel, gdyż wcale nie przeczytałam tytułu rozdziału *wyłap sarkazm blondyneczko* O, mafia zaczyna trząść portkami? I bardzo dobrze, powinni to robić, bo Sasuke to nie byle kto, tylko hitman z krwi i kości :D "Nie spierdol tego, Ibiki"... Szef ANBU to Ibiki, ale cel ma sprzątnąć Sasuke, to dlaczego Sasuke otrzymał smsa o treści "Nie spierdol tego, Ibiki."?!! O.o Kurna, Ty nie zrozumiałaś mojego rozdziału, ja nie rozumiem końcówki Twojego xddd Jesteśmy kwita! Nie przejmuj się wyświetleniami, komentarze są ważne, chociaż faktycznie to dołujące, iż dwunastka nie cieszy się uznaniem... Pewnie za mało krwi i to dlatego. Pamiętaj dużo krwi + erotyczne sceny = FEJM Nie, no, żartuję, chociaż może coś w tym jest? Nie wiem, nie mnie oceniać. Ekhem, wracając jeszcze do rozdziału, to mi się wydaję, że Naruto przy porodzie. (jak przeczytałam komentarz bodajże Kaori, to automatycznie pomyślałam o porodzie Hany, a to przecież Hinata była bliżej rozwiązania X'D) Tak czy siak, podejrzewam, iż Naruto sobie odbije nieomdlenie przy zwłokach Nami! Swoją drogą, to coś tak czułam, że dziewczyna będzie rozwalona na części pierwsze, ale to co ty odwaliłaś, to hardcore! Pozdrawiam, życzę weny i do następnego rozdziału! :D
Jak to co? JESTEŚ! A to się liczy ♥
UsuńPrzepraszam. Chyba powinnam uprzedzać, że lepiej mieć pusty żołądek do czytania xD Obcinanie paluszków nie jest nudne! Nie mów tak, Szefuncio to lubi!
Moja droga. W zdaniu: "Nie spierdol tego. Ibiki" jest kropka. Przed imieniem szefa ANBU. To znaczy, że wysłał wiadomość do Sasuke i podpisał się na końcu. PROSZĘ CZYTAĆ ZE ZROZUMIENIEM I NIE WSTAWIAĆ PRZECINKÓW TAM GDZIE ICH NIE MA XDDDD
Na pewno Naruto odbije sobie omdlenie, bez obaw! Nie oszczędziłam Nami, co? Kuba Rozpruwacz grasuje na Perfidii, nie ma co!
Dziękuję za opinie, Ginny ♥ Uwielbiam Twoje komentarze! :D
Zanim zacznę czytać. Tytuł zwalił mnie z nóg 😹
OdpowiedzUsuńDużo info mało SS . Kutfa kogo ty chcesz jeszcze zabić ?! Zdała by się akcja z Ino ale bardziej SS !!! Może były narzeczony albo Karin by się pojawilia... Japierdziu dziewczyno ja to już mam tyle pokmin że głowa mała a co lepsze następny rozdział to będę czytać odrazu jak na Fejsie zobaczę 💞 nie patrz na te odsłony Perfidia to perełka 💣💥 ciągle coś , nie zwalniasz dotrzymujesz terminów to rzadkość!!! Serio spójrz na mnie.👍 Na tym blogu pokazujesz najlepsze cechy jakie posiadasz.👑.
OdpowiedzUsuńTytuł miał zwalać z nóg :D
UsuńMało SS, bo moi drodzy, to jest kryminał. Nie skupiam się już tak bardzo na ich relacjach, teraz liczą się fakty, odpowiedzi, które zadawaliście sobie wcześniej. SS już nie jest tak ważne, musicie zwracać uwagę na inne rzeczy. Romansy ckliwe czy coś nie u mnie! A przynajmniej nie takie w pełni :D
Myślę, że Was zaskoczę, ale czy na pewno? Okaże się! Wiem, wiem, odsłony nie są ważne. Tylko niesamowicie zdziwiła mnie taka zmiana, taki duży spadek :o
Dziękuję, Red! <3 Jesteś takim moim małym, ukrytym duszkiem, wiesz? ♥
Czeeeść..
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wczoraj, ale miałam problem z dodaniem komentarza (zawsze mam jakieś problemy), dlatego przeczytałam też dzisiaj. HA i nadal nie wiem co tu się dzieje! Mam takie przeczucie, że przerwiesz później w najbardziej dramatycznym momencie. Powinniśmy obstawiać zakłady kto zginie. Chyba obecnie szkoda mi wszystkich :D.
Pozdrawiam :)
Kas, Ty to masz często jakieś problemy, nie wiem jak to się dzieje :D
UsuńOczywiście, że przerwę w najbardziej dramatycznym momencie. Najgorszym! ♥
Kocham Twojego bloga. Przeczytałam te wszystkie rozdziały na jednym tchu i nawet kiedy czułam, że oczy mi się pocą, nie oderwałam się od ekranu i czytałam dalej, ponieważ każde kolejne zdanie przynosiło za sobą masę nowych pytań. Szczerze mówiąc jestem zachwycona tym, co stworzyłaś.. po raz pierwszy tak bardzo wciągnęłam się w jakiś kryminał, bo chyba to, co tu przedstawiłaś nie da się nazwać bajką na dobranoc. Któż wie.. może jeszcze przekonam się do kryminałów? xD
OdpowiedzUsuńPostacie są świetnie przedstawione, mają ten idealny, jak dla mnie charakter, który właśnie mogłyby mieć w rzeczywistości, jednak kiedy czytałam poprzedni rozdział miałam wrażenie, że ten trup w szafie to Ino, a tu nagle okazuje się, że jednak nie! Nie mam pojęcia co sobie ubzdurałam, ale to było chore.. xD czekam na ciąg dalszy, nie mogę się cholernie doczekać co się jeszcze wydarzy, kto zabił Madarę i jaki udział w tym wszystkim ma Hatake.. co ten stary zboczeniec ma na sumieniu? I ciągle myślę nad tym kto mógłby być tym całym Szefem. Czy to postać fikcyjna, czy zaczerpnięta z anime? Cóż.. mam nadzieję, że jak będę cierpliwa, to wkrótce wszelkie moje pytania znajdą swe odpowiedzi.
Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny! ♥
A i chcę dodać, że piosenki w tle są idealnie dobrane do nastroju opowiadania, zwłaszcza bardzo spodobała mi się "I'm a wanted man". Słuchając ją, miałam wrażenie, że jest w pewnym stopniu o Sasuke xD
UsuńNo wspaniała historia , masz nowego fana. Czekam na kolejne rozdziały i weny życzę .
OdpowiedzUsuńEj Nobie gdzie next? 😭
OdpowiedzUsuńNobie, łamiesz mi serce brakiem rozdziału :(
OdpowiedzUsuńNa początek, wielkie GOMENE!!! Ale jeśli Cię to pocieszy, zaniedbałam praktycznie wszystkie blogi, które czytam :( Zresztą te, które pisze też -.-
OdpowiedzUsuńA teraz. ŁEEEEEEEEEEEEEEEEEE Kiba!!!!!!!!!!!! Żyj, stary!!!!!!! (ryczę tu, jakby to był już pogrzeb noooooo :()
O.O Był gotów na śmierć???? O.O Ciekawe
Mamusiu O.o Pierwszy raz od dawna przeczytałam cały akapit naraz. Ranyyyyy. Ciary mi szły. Twoje teksty wzbudzają we mnie coś, co zdarza mi się rzadko. A mianowicie nie tylko widzę obrazy, które malujesz, ale słyszę przy tym wszystkie te odgłosy. Każdy krzyk, urywany oddech, szloch. Przez to, ta scena wywołała u mnie autentyczne dreszcze. Nie mogłam przestać się trząść.
Po prostu piękna scena, napisana po mistrzowsku *.* (Mamo, ręce mi drżą, nawet jak komenta piszę o.o)
Poza tym wyjaśniło się pochodzenie blizn i tatuażu. Kurcze Sasek i Ibiki kompanami? Przerażający duet O.O
Rany, Kiba O.O I znowu widzę trupa na szpitalnym łóżku :( Kurczę, przez to jeszcze bardziej się trzęsę.
Ech, ubezpieczyciel, co? Hmm, Yuki... Ciekawe, czy ta laska coś wniesie -.- Narzeczona Itachiego? Hm... (Tak, wiem, bardzo z sensem XD -> nadal jestem zdezorientowana po cierpieniach Saska).
Ech, no i po Nami -.- Biedny Arata *.* O ile jest tak niewinny, na jakiego wygląda -.- Ech trup w szafie. Ciekawe, kto ją znalazł??? Arata? O.o
Rany, muszę oduczyć się komentować co drugiego zdania XD
Ech, wszystko jest możliwe -.-
Brunet, co? Ech, Obito? Twoja postać? Kurcze noooooo. Chociaż jest jeszcze Orochimaru O.O Za dużo ważnych brunetów jest w tym anime -.-
Łowca głów? -.- Ech, czemu do jasnej wszystko kojarzy mi się z Kakashim? :(
Kurczę, co jest z tym szefem O.O Gość jest zajebisty, ale... W Naruto to ze świecą takiego szukać.
Przestałam rozpaczać, co do Hatake. To moja wyobraźnia tylko XD.
Hmm, ta sprawa z Sasuke. To nie daje mi spokoju. Tak skonstruowałaś ostatnią wypowiedź szefa, że zaczynam się zastanawiać, co do roli Saska w tym wszystkim.
Fakt, że nie mógłby bez szkód grać na dwa fronty, ale czy teraz coś nie jest szkodą? To drugie dno, to rodzi podejrzenia -.- Nie wiem, co myśleć -.-
Bezlitosny Sai -.- Tsaa, ta jego cholerna natura -.-
Naruto, taki kochany *.* Hmm, ciekawe, co się będzie dziać, jak Hinatka wróci O.o
Kurczę, to na serio przywodzi na myśl Hidana O.o Tylko jego widzę w roli takiego psychopaty. Chociaż ten ostatni uczeń i mistrz nie dają mi spokoju. No i jest jeszcze Arata, którego jeszcze obciążyło to spojrzenie i słowa Saska. Ale i tak Kabuto cały czas krąży mi w głowie :/
No własnie. Co zrobiła, a może raczej, co wiedziała Nami? Jej postać w sumie od początku była jedną, wielką niewiadomą. Trudno wyciągnąć wnioski, kiedy praktycznie nic się nie wie -.-
Jakby się tak dobrze zastanowić, to zamordowani obracali się w towarzystwie Araty :/ Ech, chyba mózg mi paruje od szukania powiązań :( Niezbyt dobry ze mnie detektyw.
Hmm, a co jesli Ibiki ma z tym wszystkim więcej wspólnego, niż komukolwiek mogłoby się wydawać? O.o
Czemu mam wrażenie, że Sasek zabił Shisuiego, Fugaku to największa szuja na świecie, a ja niedługo popadnę w deprechę z powodu Kiby i Hatake?
Kurczę, gdybym czytała to wcześniej, pewnie bym się zaczęła wykłócać o kolejny rozdział, ale raczej nie bardzo mam do tego prawo XD
Ech, nie pykli ludzie, a nie Ty! Nawet tak nie mów! Toż to cudne było! -.-
Psst. Widziałaś niespodziankę pod poprzednim???
Aaaaaa, Itas *.* Czekam XD
Ech no nic. Kolejny rozdział z niesamowitymi scenami *.* Ja koffać brutal *.* Tylko spokojnie czekać na następny ^^
Pozdrawiam serdecznie, jeszcze raz przepraszam i ślę multum weny ^^