Shikamaru
siedział nad papierami, mrucząc pod nosem coraz szpetniejsze słowa. Miał
jedynie ochotę pójść do domu, zapalić papierosa i położyć się spać. Sprawa za
sprawą nie dawała mu spokoju, a zbyt zatroskana Temari zaczynała grać na
nerwach i coraz bardziej irytowało go to wszystko. Mógłby wziąć sobie urlop i
odetchnąć świeżym powietrzem, wyjechać gdzieś poza Kioto i wreszcie odpocząć.
Kłopotliwe jednak okazało się wypełnianie papierów, ale myśl, że pomogłoby to odświeżyć
trochę jego podejście do pewnych spraw, sprawiła, że zebrał się w sobie i
chwytając czarną teczkę pod pachę, wyszedł ze swojego gabinetu, w którym od
godziny pracował sam.
Przez
ułamek sekundy wpadło mu nawet do głowy, że mógłby zadzwonić do Temari i spytać
się o Kibę, ale zaraz odpędził tę myśl, skupiając całą swoja uwagę na lekko
uchylonych drzwiach gabinetu pani komendant, z którego wylewały się ciche, a
czasem donośniejsze głosy. Skorzystawszy z okazji, że sekretarka gdzieś wyszła
i pomieszczenie było puste, Shikamaru przystanął trochę bliżej i zerknął przez
szparę do środka.
—
Chyba oszalałaś!
—
A ty się zapominasz! Nie tym tonem, Sasuke!
Nara
był właśnie świadkiem jakiejś potajemnej rozmowy pani komendant z komisarzem i
bardzo, ale to bardzo mu się to nie spodobało. Od dwóch dni walczył z własnymi
wyrzutami sumienia, gdy dowiedział się kilku nowych faktów z życia Uchihy, ale
to już zakrawało o brzydką ironię. Nie tego spodziewał się, stojąc za drzwiami
jak czujka i podsłuchując tę wyrwaną z kontekstu rozmowę, ale ciekawość
zwyciężyła i nie chciał się już wycofywać. W końcu i tak miał wejść do gabinetu
i zażądać o urlop, ale chciał poczekać i może dowiedzieć się czegoś, czego nie
mówiono im wprost.
Tsunade
ewidentnie była poddenerwowana, bo energicznie gestykulowała, co jakiś czas podnosząc
ton, a Sasuke prawdopodobnie walczył z narastającą furią, bo nerwowo zaciskał
szczękę, zasysając śmiesznie policzki do środka.
—
To nasza jedyna i ostatnia szansa — kontynuowała dość srogim tonem Tsunade. —
Raz prawie się udało, ale po śmierci Fugaku wycofałeś się i wołałeś upijać do
nieprzytomności.
Uchiha
machnął na nią ręką, zmarszczywszy wcześniej wściekle nos, a blondynka omal nie
syknęła ze złością, krzyżując ręce pod swym obfitym biustem, który aż zakołysał
się na boki, gdy tylko nerwowo się poruszyła.
—
Zabiłem człowieka! Policjanta! — krzyknął, ale natychmiast pożałował swojej
reakcji, bo pani komendant warknęła coś niestosownego w jego stronę. — Po całej
akcji wystarczył tydzień, by mój własny brat pozbawił życia naszego ojca. Każdy
— wymierzył palcem w kobietę dość sugestywnie — każdy na moim miejscu miałby
dość. Nie jestem niezniszczalny.
—
ANBU, Sasuke — głos Tsunade wydawał się jeszcze ostrzejszy niż chwilę temu —
ANBU. Szkolili cię po to. Jesteś policjantem, ale też i tajnym agentem
organizacji antyterrorystycznej. Mafia to taki rodzaj terrorystów, których
trzeba zgładzić, bo zagrażają niewinnym obywatelom. I to twoje zadanie.
Uchiha
powiedział, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a Tsunade odburknęła coś,
czego Shikamaru kompletnie nie dosłyszał. Przeskakiwał z nogi na nogę, rzucany
rosnącą ciekawością. Chciał dowiedzieć się czegoś, co sprawiłoby, że musiałby
zbierać szczękę z podłogi.
—
Kto? — Padło pytanie z ust Sasuke, a Nara poczuł, jak po plecach przechodzą go
dreszcze. Wytężył słuch, ale niepotrzebnie. Tsunade podała komisarzowi czarną
teczkę i poprosiła, by jej zawartość otworzył za dokładnie dwie godziny.
Procedura ta nie była zbyt zrozumiała dla Shikamaru, ale widocznie dla Sasuke
stała się ona czymś zupełnie normalnym, bo bez słowa odebrał teczkę i włożył ją
pod pachę. — Obym tego nie żałował.
Shikamaru
w porę odskoczył od drzwi i rzucił się na kanapę, otwierając w pośpiechu teczkę
z dokumentami. Wrota się otwarły i już z progu Sasuke obrzucił siedzącego Narę
chłodnym spojrzeniem, unosząc przy tym pytająco brwi. Aspirant niechętnie
podniósł oczy, ale nie zrobił nic więcej. Starał się tylko wyglądać tak jak
zwykle, powstrzymując drżące ze stresu ręce. Uchiha jednak nie wydawał się
cokolwiek zauważyć i bez słowa udał się w swoją stronę, ale ostatni raz zerknął
podejrzliwie na Narę, który — gdy ten zszedł mu z oczu — wypuścił ciężko
powietrze, jakoby zalegało niepotrzebnie w jego płucach.
—
Nara, a co ty tu robisz?
Shikamaru
szybko uniósł głowę i zerwał się z beżowej kanapy, racząc panią komendant
zakłopotanym uśmiechem. Podrapał się po tyle głowy, próbując szybko pozbierać
myśli; to, co usłyszał, sprawiło, że zapomniał w jakim celu właściwie tutaj
przyszedł. Tsuande obrzuciła go niepokojącym spojrzeniem piwnych oczu.
—
Chciałbym omówić sprawę… urlopu, pani komendant.
Tsunade
zmrużyła oczy i zacisnęła usta w wąską kreskę. Czerwona szminka brzydko odbiła
się na skórze pod nosem, ale wydawała się tym zbytnio nie przejmować, gdy
ujrzała swoje odbicie w lustrze stojącym nieopodal. Wzruszyła ramionami i
gestem ręki zaprosiła aspiranta do swojego gabinetu.
Nie
podejrzewała, że Nara cokolwiek mógł usłyszeć z jej rozmowy z komisarzem. A sam
Shikamaru nie wiedział, jak ukryć fakt, że dowiedział się aż nazbyt wiele.
Wracali
do domu w ciszy. Sasuke od wyjścia z gabinetu pani komendant był dziwnie blady
i podirytowany. W odpowiedziach warczał jak wściekły pies, unikał kontaktu
wzrokowego i w dodatku jechał jak w amoku. Kilka razy stali na zielonych
światłach, gdy Uchiha nie zauważył zmieniającej się czerwieni. Dopiero trąbiące
z tyłu auta jakoś podziałały, ale rzucał w stronę kierowców wiele obraźliwych
słów. Sakura nauczyła się już, że gdy jej partner był w takim stanie jedyne, co
mogła robić to milczeć.
Podjechali,
a ich oczom ukazał się pukający do drzwi wysoki mężczyzna w skórzanej kurtce i
podartych modnie jeansach. Odwrócił się, usłyszawszy warkot silnika i wtedy
Sasuke jakby wrócił z innego wymiaru, wlepiając wzrok w gościa.
—
No nie wierzę — powiedział bardziej do siebie, ale Sakura ujęła zgrabnie jego
dłoń i zmusiła, by spojrzał jej w oczy. — To Kakashi, mój chrzestny.
Haruno
nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo Sasuke już wyszedł z samochodu i wpadł w
ramiona mężczyzny ze szczerym śmiechem. Kobieta zrozumiała, jak blisko byli ze
sobą, a koniec końców to właśnie Hatake był tą prawdziwą i jedyną rodziną
komisarza. Wygramoliła się z auta i udała się w ich stronę. Uważnie zlustrowała
mężczyznę o śmiesznej, szarej czuprynie. Nie mogła ukryć uśmiechu, który wdarł
się na jej usta, gdy twarz chrzestnego Sasuke rozpromieniła się jeszcze
bardziej na jej widok. Był przystojny, kwadratowa szczęka idealnie współgrała z
niezbyt wysokim czołem, średniej grubości brwiami i dość głęboko osadzonymi
oczami. Zauważywszy bliznę ciągnącą się w pionie przez lewe oko, pomyślała o
licznych szramach Sasuke i szczerze zastanawiała się, jak wiele mają ze sobą
wspólnego.
—
Poznajcie się — zaczął uśmiechnięty Sasuke. — Kakashi. Sakura.
Podali
sobie dłonie, ale Hatake ujął kobiecą rękę delikatnie i równie delikatnie
musnął ustami wierzch dłoni, co wprawiło Haruno w zakłopotanie a zarazem
podziw. Niewielu było na świecie gentlemanów w dzisiejszych czasach.
—
Bardzo mi miło — powiedział niskim, zachrypniętym głosem.
— Mnie również. — Posłała mu rozbrajający uśmiech, a Sasuke niespodziewanie ujął
jej dłoń i przyciągnął do siebie. — Nie mów, że jesteś zazdrosny!
Kakashi
zaśmiał się w głos, a Uchiha tylko ją przedrzeźniał, co skończyło się kuksańcem
w bok.
—
Nawet nie wiesz, jakim alfonsem potrafi być!
W
salwie śmiechu podążyli bliżej wejściowych drzwi i cierpliwie czekali, aż
Sakura znajdzie klucze w zbyt obszernej torebce. Kakashi skorzystał z okazji,
by rzucić jakimś głupim żartem, na który zareagowała tylko kobieta, komisarz
wydawał się być zmęczony tak trywialnymi dowcipami.
—
Zapraszam na kawę! — zawołała Sakura, gdy drzwi się otworzyły. — Podobno robię
najlepszą, niemal jak Ferris. — Puściła Sasuke oczko, a on posłał jej
zawadiacki uśmiech. Prawdą było, że Lalo, właściciel Ferris, był mistrzem
kuchni i parzenia kawy. Sakura w tym drugim dorównywała Latynosowi i nieraz sam
Lalo namawiał ją do zrzucenia munduru i zaszczepieniu jego skromnej knajpki
swoją osobą. Mówił wtedy, że na kawę przychodziliby nawet najbardziej wybredni
klienci, ale nie miał na myśli tylko i wyłącznie samej kofeiny. Nieraz
powtarzał, że jest za piękna na bycie brzydką policjantką.
Sasuke
przypomniał sobie o teczce w samochodzie, o zadaniu i poznaniu celu. Odwrócił
się na pięcie w celu udania się w zamierzone miejsce, choć na samą myśl ręce mu
się trzęsły.
—
Zaraz do was dołączę, zostawiłem ważne dokumenty w aucie. — I jak powiedział
tak wyszedł, zostawiając dwójkę w wyśmienitym humorze.
Nic
dziwnego, Kakashi był przystojnym mężczyzną i potrafił zabawiać kobiety. Robił
to inteligentnie i z gracją. W dodatku wiele słyszał o Sakurze i czuł się wręcz
zaszczycony, iż wreszcie mógł ją poznać osobiście i samemu stwierdzić, jak
piękną i mądrą kobietę wybrał sobie jego chrześniak.
Hatake
pozwolił się zaprowadzić do kuchni, gdzie zażyczył sobie kawy, w międzyczasie
wychwalając wnętrze domu i wspominając dni, jak to Hiro i Sasuke byli dziećmi i
bawili się w podróżników lub piratów w wielkim ogrodzie. Sakura słuchała jego
opowieści z szerokim uśmiechem i pozwoliła sobie nawet na zadanie pytania o
przeszłość Sasuke. Kakashi jednak nie powiedział zbyt wiele, a przynajmniej nie
tyle, by Haruno mogła wyciągnąć z tego coś nowego. Nie uszło jej uwadze dziwne,
chwilowe zdenerwowanie, gdy pytanie zapadło i zawisło gdzieś między nimi na
kilka sekund. Nie oponowała jednak, nie widziała w tym większego sensu.
Sasuke
zaś siedział w samochodzie z otwartą teczką na kolanach. Wpatrywał się w
dokumenty, wszelkie raporty i zdjęcie, które zmroziło krew w żyłach. Nie mógł
uwierzyć, że Tsunade się na to zgodziła i nie mógł również uwierzyć, że to
działo się naprawdę. Już raz postawiono go przed faktem dokonanym w ten sam
sposób i nie mógł się wycofać. Rozwścieczyła go myśl, że historia zaczyna się
powtarzać.
Przejechał
otwartą dłonią po zmęczonej twarzy i omal sam się nie spoliczkował. Demony
przeszłości śmiały się do ucha, a Uchiha naprawdę już nie wiedział, co ma
robić. Szepnął coś pod nosem, by po chwili uderzyć pięścią w kierownicę. Całe
szczęście nie trafił w klakson, inaczej postawiłby na nogi wszystkich
mieszkańców dzielnicy.
—
On chyba postradał zmysły — mruknął pod nosem i potrząsnął energicznie głową,
jakby chcąc wyrzucić z siebie wszystko to, czego przed chwilą się dowiedział.
Nie
wytrzymał. Wysiadł z auta, zatrzaskując drzwi i zapominając o zamknięciu i
schowaniu papierów, udał się do wejściowych wrót, którymi szarpnął z
wściekłością. Nie przekroczył jeszcze progu, a już jego głos poniósł się niemal
po całej okolicy.
—
Czy ciebie do reszty popierdoliło?!
Powitanie
tak nagłe i agresywne zdziwiło nie tylko Sakurę, ale i samego Kakashiego, który
już nie popijał świeżo sparzonej kawy z idealnie porcelanowej filiżanki.
Ostrożnie podniósł się z krzesła, unosząc ręce na wysokość szczęki w obronnym
geście, ale Sasuke już szarpnął go za kołnierz białej koszuli i zbliżył się
niebezpiecznie do zastygłej w bezruchu twarzy Hatake.
—
Życie ci niemiłe? — spytał nieco
spokojniej, ale zmarszczone czoło zdradzało wściekłość, jaką emanował. — Odpuściłeś
już sobie kamuflaż? Zero maski, żadnej peruki, po prostu witać z zaświatów pana
Hatake, co? Kurwa, co ty robisz?!
Kakashi
ciężko westchnął i odepchnął od siebie chrześniaka nazbyt gwałtownie, bo ten
niespodziewanie wpadł plecami na ścianę. Sakura stała z boku i obserwowała
zaistniałą sytuację z szybko bijącym sercem. Cokolwiek właśnie się wydarzyło,
na pewno miało wpływ na dziwny grymas, który pojawił się na twarzy
zdenerwowanego Hatake.
—
Już wiesz, co? — Wymowne spojrzenie, jakie posłał w stronę rozwścieczonego
bruneta, nie mogło zasiać ziarnka wątpliwości. Sasuke wcale nie chciał o tym
rozmawiać w obecności Sakury, ale nie miał wyjścia i postanowił nie rzucać zbyt
jasno informacjami. Nie mógł przecież pozwolić na zawalenie się sprawy tylko
dlatego, że nie utrzymał języka za zębami. Słono by za to zapłacił. — Mam nóż
na gardle, nie widzę innego wyjścia.
—
Zawsze — podniósł głos, ale szybko się zreflektował — zawsze jest inne wyjście.
Kakashi
uniósł znacząco brwi.
—
Doprawdy? — Omal nie wybuchnął śmiechem. — I mówisz to ty?
Sasuke
ukradkiem zerknął na zdezorientowaną Sakurę, ale zauważywszy na jej czole
charakterystyczną żyłkę w postaci niebieskiego węża, ciężko westchnął. Już
zaczynała się zastanawiać nad znaczeniem wyrzuconych przez Hatake słów i
komisarz przysiągł obić mu gębę, ażeby się opamiętał. Doskonale znał przeszłość
i teraźniejszość Sasuke, i wiedział również, że w to wszystko zamieszanych było
tylko parę osób. Sakura zaś nie była jedną z nich.
—
Przemyśl to — poprosił ciszej, ale zapomniawszy, że kurczowo zaciskał dłonie w
pięści, aż pobielały mu kłykcie z wysiłku i poczuł niewyobrażalny ból mięśni. —
Nie chcę tego robić, Kakashi.
—
To nasza jedyna szansa i ty dobrze o tym wiesz.
Sasuke
przeklął w myślach. Tymi słowami przekonał go, że nie ma mowy o wycofaniu się z
tak poważnej akcji i wszystko leżało w jego rękach. Nieważne, za jaką cenę —
musiało się udać. Przerażająca jednak była myśl, że coś może pójść nie tak i
zamiast jednego trupa będzie ich znacznie więcej. Akatsuki nie próżnowało.
—
Wrócił do Osaki, prawda? — Uchiha i tak znał odpowiedź na to pytanie, bo
wyczytał je w raporcie dołączonym do innych dokumentów, ale Kakashi skinął
twierdząco głową i to omal nie spowodowało omdlenia. Na wolności grasował
morderca, prawdopodobnie członek Akatsuki bądź wynajęty zabójca. Yuichi Heike
zaginął bez śladu, Tsunade poinformowała go o zadaniu, które musi wykonać za
planowane dwa dni, choć nie był na to gotowy, ale fakt, kto stał się celem
wywołał w nim nieopisany gniew. I dodać jeszcze do tego Kakashiego, który stał
przed nim we własnej osobie, rezygnując z dalszego ukrywania się przed
człowiekiem, który mu zagraża. Nic, tylko się powiesić. — Co, jeśli dopadnie
cię, zanim…? — Sasuke celowo nie skończył swojej wypowiedzi, obrzucając
przelotnie spojrzeniem zaintrygowaną Sakurę. Kakashi nie musiał zbyt długo
milczeć, by pojąć, czemu zatajał tak wiele informacji, a ich rozmowa składała
się z wielu niedomówień.
—
Musisz być szybszy — rzekł Hatake, nie odrywając od niego swoich podkrążonych
oczu.
M
U S I S Z Z A P O L O W A Ć.
Ryzykował.
Nawet bardziej niż chciałby sądzić.
W
amoku pokonywał kolejną leśną ścieżkę. Upadł już nie pierwszy raz, tracąc
przytomność na kilka minut. Zdążyło się ściemnić, nim w ogóle znalazł wyjście z
lasu. Długo człapał ciemną ulicą, na horyzoncie nie pojawiały się auta. Czuł
się jak w głuszy. Chciał krzyczeć z rozpaczy i bólu, ale krzyk ten uwiązł w
gardle i nie przypominał nawet skowytu.
Twarz
uderzyła z hukiem o wilgotny asfalt. Nie miał sił. W uszach zaczęło dudnić,
język wpadał do gardła, sprawiając nieuniknione zadławienie. Oprzytomniał
jednak, nie miał innego wyboru. Z niechęcią spojrzał na swoje cztery kikuty
zamiast palów. Dłoń tonęła w czarnej osoce, wciąż brocząc przedramię i drogę.
Wykrwawiał się i z minuty na minutę czuł, że jeszcze jeden krok może go zabić.
Złapał
się nerwowo za gardło. Jeszcze godzinę temu nie myślał, że wyląduje na stryczku
z polecenia szefa, nie sądził, że ich opłacony zabójca pojawi się tego
wieczoru, miał być zupełnie gdzie indziej. Zachodził wręcz w głowę, jak udało
mu się znaleźć w tym miejscu, skoro przez cały ten czas policja miała go na
oku.
Gdy
już go zawiesili na wcześniej przygotowanym stryczku, zabójca długo mu się
przyglądał i naciął kilka małych literek na jego plecach, mimo że Yuichi
szarpał się i krzyczał, ale w żaden sposób nie wpłynęło to na wyraz twarzy
psychicznie chorego mężczyzny. Wtem kat niespodziewanie popchnął stołek, na
którym stał — o dziwo — o własnych nogach. Ofiara instynktownie złapała za
szorstki sznur, chcąc jakoś uwolnić ściskające je gardło, ale powietrze
uchodziło jak z balonika. Nie czując gruntu pod nogami, ciałem zawładnęła
panika. Oczy wychodziły z orbit, usta przybierały sinawy kolor, a zabójca
powolnym krokiem oddalał się od miejsca swego arcydzieła, ginąc gdzieś w otchłaniach
ciemności lasu. Yuichi mógł jedynie nasłuchiwać jego oddalających się kroków i
szumu liści.
I
gdy już ostatecznie godził się ze swoją beznadziejną śmiercią, przypomniał
sobie o pewnym małym narzędziu, które schował w czeluściach butów, których uprzednio
nie sprawdzili, zakładając, że bezbronnie siedział w swoim klubie,
nieprzygotowany na taką sytuację.
Z
ogromnym wysiłkiem uniósł lewa nogę na tyle wysoko, by sięgnąć kostki i
energicznie, może nazbyt nerwowo próbował odnaleźć mały scyzoryk, który ranił
jego stopę nie jeden raz, gdy stąpał. Jednakże coś mu podpowiadało, by schował
to diabelne narzędzie gdzieś, gdzie nikt tego nie znajdzie: mogło się przydać i
właśnie teraz, już na ostatkach tlenu, zaczął nerwowo ciąć grubą linę, ale
włókna wcale nie chciały dać się rozwarstwić. Yuichi napiął wszystkie mięśnie
tak mocno, że pociemniało mu w oczach i wciąż odczuwając siłę grawitacji,
zaczął pocić się coraz bardziej.
Zanim
ponownie przypomniał sobie uśmiech swojej ukochanej żony, upadł z hukiem na
mokrą ziemię, prawdopodobnie łamiąc sobie kość piszczelową w lewej nodze, bo
coś głośno trzasnęło. Otępiały powstrzymał się jednak od krzyku, ale z jego
gardła wydobył się głuchy dźwięk. Zauważywszy wystającą kość z nogi i świeże,
różowiutkie mięso, zwisające na boki i ledwo trzymające się ciała, omal nie zwymiotował.
Ogarnęła
go nagła potrzeba kaszlu, płuca pragnęły powietrza, ale tłumił w sobie tę
potrzebę, by echo nie zdradziło jego pozycji. Rodzina musi myśleć, że nie żyje,
zabójca też. Skoro dostał szansę do Boga, musiał ją wykorzystać. Nie pozwolił
sobie więc na dudniący kaszel czy inne dźwięki, poza jakimś cichym burknięciem.
Z
trudem powstał z mokrej ziemi i liści. Do nosa dotarł zapach pleśni i gleby.
Zachwiał się kilkukrotnie i nie wiedząc, którą drogę powinien wybrać, poczłapał
w przeciwnym kierunku niż jego zabójca. Obraz zamazywał się i ciemniał, oparł się
więc zdrową ręką o pień drzewa, nie zważając na mrówki, które dziko biegały po
swoim terytorium. Minęło kilka sekund i Yuichi osunął się na ziemię po zaledwie
pięciu krokach.
I
tak trwała jego wędrówka z przystankami na utratę świadomości. Gdy się budził,
ból rozrywał go na malutkie cząsteczki, a potem uparcie gnał przed siebie,
czasami już nawet czołgając się po ziemi. Zaschło mu w ustach, wielki siniak
okalał jego gardło i wciąż coś go dławiło, jakby lina nadal zaciskała jego
grdykę. Nieraz zabłądził i dwa razy zatoczył koło, wracając na miejsce zbrodni.
Po dwóch godzinach jednak znalazł się tutaj, na drodze, która świeciła
pustkami.
Heike
jednak miał jeden cel — udać się na policję. Tylko to trzymało go przy życiu.
Jeśli szef dowie się, że na miejscu zbrodni nie ma trupa, wpadnie w szał i za
wszelką cenę będzie chciał znaleźć Yuichiego i zgładzić, tym razem już
naprawdę. Mężczyzna więc musiał dostać się na komisariat i zeznać policjantom,
kto ostatnimi czasy zabija, kto grasuje w mieście i urządza czystki. I nie
robił tego tylko po to, by chronić siebie. Szef wyraźnie zaznaczył, że kolejną
ofiarą będzie Ino.
I
Heike musiał zrobić wszystko, by tego uniknąć.
Nie
mógł umrzeć.
Nastał
wieczór.
Leżeli
na dywanie wpatrzeni w tańczące płomienie oszklonego kominka. Trzymali się za
dłonie i głośno śmiali, opowiadając dziwne historie sprzed lat. Sakura od dawna
nie czuła się tak dobrze. Miała wrażenie, że czas się zatrzymał — była
szczęśliwa i dziwnie spokojna.
—
O co chodziło z Kakashim? — Zdała się w końcu na odwagę, by zadać to pytanie, a
Sasuke był gotów wreszcie odpowiedzieć, chociaż patrzył w sufit z zatrwożoną
miną.
— Po prostu
dowiedziałem się, że postanowił nie być już dłużej świadkiem koronnym.
— Zrozumiałam
to inaczej…
Odwrócił głowę
w jej stronę i spojrzał głęboko w te szmaragdowe tęczówki, które smutno
wpatrywały się w tą nieskazitelną i tajemniczą czerń.
— Przecież nie
mógłbym… — Ugryzł się w język. Chciał powiedzieć, że przecież nie mógłby jej
okłamać, ale powstrzymał się od tak banalnego stwierdzenia. Zrobił, robi i
zrobi to jeszcze raz. — To naprawdę nic takiego. Po prostu się o niego martwię.
— Nie chcesz,
nie mów — skwitowała i z westchnieniem wdrapała się na niego, łaskocząc twarz
włosami, gdy wspinaczka ta początkowo jej nie wyszła i wbiła kolano w jego udo,
a później jeszcze łokieć pod żebro. Sasuke oczywiście zaśmiał się z bólu, ale
nie omieszkał jej za to ukarać. Gdy już leżała na nim, wpił się w jej usta i
wepchnął język, by spenetrować wnętrze kobiecych policzków. — Zwolnij,
zwierzaku! — sapnęła, odrywając się od niego i szybko zaczerpnęła powietrze.
— Chyba jeszcze
tego nie pojmuję — szepnął w jej usta, a ją przeszły dreszcze. — Nie mogę
uwierzyć, że… jesteś moja.
Sakura wbiła w
niego zaszklone oczy, a on odgarnął spływającą łzę z porcelanowego policzka.
Była piękna, idealna, choć wciąż niedoskonała i potrafiła go wkurzyć, ale
bardzo mu na niej zależało. Nie wiedział, czy to była miłość, trudne okazało
się nazywanie uczuć, którymi ją darzył, ale był pewien jednego: nigdy nie
pozwoli jej skrzywdzić, choćby sam miał przypłacić za to życiem.
Delikatnie
musnęła jego wargi i chwilę później złączyli je w czułym pocałunku. Ich usta
ponownie zgrały się idealnie, powoli i bez większego wysiłku tańczyły wspólnie,
dając im niesamowite uczucie błogości. Romantyzm zamienił się ponownie w
narastającą namiętność i pogłębili pocałunek, gotowi, by skończyć to, co
zaczęli rano.
Wtem rozległ
się brzęk przekręcanego zamka w drzwiach. Sakura niemal jak poparzona zerwała
się z Sasuke i wstała, poprawiając nieco rozczochrane włosy, a Sasuke leniwie
usiadł, oparłszy lewe przedramię o zgięte kolano.
W progu ukazały
się dwie sylwetki przeciwnej płci. Jedną był roześmiany Hiro, a drugą Karin,
asystentka, z którą wyjechał na narty. Kobieta zarzuciła się na ramieniu
architekta, a ten bawił się rudawymi włosami, szepcząc jakieś sprośne słówka.
Sakura znacząco
chrząknęła, zapalając w salonie światło i wtedy Hiro stanął jak wryty.
— Ty —
wysyczał, skupiając wzrok tylko na jednej osobie, która właśnie podnosiła się z
podłogi i stanęła ramię w ramię z wybranką
jego serca. Architekt zdecydowanie nie czuł się winny, że został
przyłapany na zalotach względem innej kobiety. Jedyne, co zaprzątało mu głowę
to obecność Sasuke w jego domu z jego kobietą.
— Miałem nadzieję, że ujrzę cię w pierdlu.
— Zmieniłem
plany — odparł spokojnie brunet i dyskretnie wplótł palce w dłoń Sakury, która
wcale jej nie odrzuciła. Wręcz przeciwnie, zrobiła wszystko, by Hiro mógł to
zobaczyć. Chciała wreszcie skończyć tę szopkę.
Mężczyzna
prychnął pod nosem i potrząsnął energicznie głową tak mocno, że jego włosy
zatańczyły, plącząc się na końcach. Ramiona trzęsły się w gardłowym śmiechu, a
sam Hiro wydawał się być tak zażenowany i wściekły, że rysy jego twarzy stały
się jeszcze ostrzejsze i wyraźniejsze.
— Nie było mnie
kilka dni, a ty już skorzystałaś z okazji, co? — zwrócił się do Sakury tonem,
którego jeszcze nigdy u niego nie słyszała. Sasuke zaś doskonale zdawał sobie
sprawę, do czego właśnie ten ton może doprowadzić. — Zawsze ci się podobał,
zawsze był najlepszy. Zawsze tylko wielki pan Uchiha, kurwa! — splunął z
obrzydzeniem.
Sakura
wymierzyła w niego wskazującym palcem i wyrywając dłoń z uścisku komisarza,
postukała Hiro w klatkę piersiową, nie szczędząc wulgarnych i donośnych słów,
które mówiły o tym, że nigdy nie dorośnie Sasuke do pięt, a sam jest zwykłym
dziwkarzem i szmaciarzem, skoro porzucił kobietę w ciąży, oskarżając ją o zdradę,
podczas gdy sam zdradzał Sakurę z Karin. Nie omieszkała również wspomnieć, że
jest zwykłym tchórzem, który wyparł się własnego dziecka.
W przeciągu
sekundy wydarzyły się trzy rzeczy.
Sasuke
zainterweniował w momencie, gdy Hiro uniósł rękę, by uderzyć Sakurę. Chwyciwszy
nadgarstek w swoją dłoń, mocno ścisnął i odepchnął Haruno, która nieco
oszołomiona stanęła za plecami partnera i autentycznie struchlała.
—
Nie wchodź mi w drogę, Uchiha — wysyczał architekt, marszcząc mocno brwi.
Gdy
Hiro zwracał się do niego po nazwisku, to zawsze oznaczało kłopoty. Może i
Sasuke był silniejszy, ale z czasem ten malutki architekt zaczął cisnąć na
siłowni i sprawił, że już nie był tak łatwym celem. Wciąż nie dorównywał siłą,
ale potrafił dobrze przyłożyć; mocny prawy sierpowy mógł zmieść z nóg.
—
A ty nie przeciągaj struny — warknął w odwecie i stanął jeszcze bliżej,
wzmacniając silny uścisk nadgarstka. Milimetry dzieliły ich od siebie. Dwóch
samców alfa stało naprzeciwko siebie i walczyło niemo na spojrzenia. Skoro Hiro
chciał wojny, to ją dostał. Tym razem Sasuke nie miał zamiaru odpuścić, drugi
raz nie pozwoli, by ktoś taki jak Takagawa podnosił rękę na kobietę. Wtedy żałował,
że nie połamał mu kości.
—
Jesteś w moim domu z moją narzeczoną
— wycedził przez zaciśnięte zęby, celując palcem w Sakurę, która już nieco
otrząsnęła się z szoku i teraz stała obok, i piorunowała wzrokiem rudą kobietę
w okularach, która głupkowato się uśmiechała. Haruno nie mogła uwierzyć, że
Hiro wrócił do domu szybciej i to w dodatku z kochanką, sądząc, że narzeczona
będzie w pracy. Oczywiście miała do niego ogromny żal i czuła się zraniona,
sama zresztą nie była bez winy, a jeszcze chwilę temu pozwalała płynąć emocjom
wraz z pocałunkami Sasuke. Niemniej jedyne, co czuła to wściekłość i
obrzydzenie. I strach. — Wypierdalaj, nim wybiję ci zęby.
To
nie było nawet ostrzeżenie. To była groźba w czystej postaci.
—
Nie jesteś jej wart i tak naprawdę Sakura nigdy nie była twoja.
— Komisarz zmrużył dziko oczy. — Nie jesteś nawet wart obicia ci tej paskudnej mordy,
ale jak spróbujesz mi wpierdolić to przekonamy się, kto ma rację.
Mierzyli
się przeciągle, koniec końców Hiro wyrwał rękę z uścisku Sasuke z głośnym
cmoknięciem, a sam Uchiha wciąż nie przestawał wbijać w niego swojego chłodnego
spojrzenia.
—
Odczytałeś chociaż moje wiadomości? — spytał w końcu. — Anko nie żyje, pogrzeb
odbywa się za dwa dni. Mógłbyś chociaż tyle dla niej zrobić i przyjść. Mógłbyś
też wreszcie zająć się synem, dupku! Pieprzony tchórz!
Hiro
zamachnął się raz. Sasuke na moment spuścił gardę i to wystarczyło, by zachwiał
się na nogach i poczuł przeogromny ból rozprzestrzeniający się od grzbietu nosa
aż po górne zęby. Strużka świeżej krwi wypłynęła z lewej dziurki. Uchiha
przetarł ją wierzchem dłoni i zastygł w takiej pozycji, piorunując wzrokiem
architekta, którego kąciki ust unosiły się w triumfalnym uśmiechu. Brunet
prychnął, ale gniew zalał go aż po koniuszki palców.
—
Masz przejebane — skwitował spokojnie Sasuke i nim Hiro zareagował, już leżał
na ziemi, a komisarz zaczął okładać go po twarzy pięściami z taką siłą i z taką
pasją, że aż pobielały mu kłykcie. Po mieszkaniu poniósł się kobiecy krzyk i Sakura
spróbowała zareagować natychmiast, a Karin stojąca w przedpokoju zasłoniła
tylko usta dłońmi, drżąc ze strachu. Haruno starała się odciągnąć Sasuke od
Hiro, ale nie była wystarczająco silna, by przeciągnąć go na swoją stronę. A
Uchiha nie zaprzestawał wydawania solidnych ciosów, mimo że architekt wielokrotnie
próbował go z siebie zepchnąć lub chociaż oddać raz wymierzoną pięścią. Trafił
w dolną wargę, ale niewiele tym zrobił rozwścieczonemu Sasuke.
—
Przestań! — Poniósł się zdenerwowany, wysoki głos Sakury. Nic się nie
wydarzyło, a Hiro powoli zaczynał tracić świadomość. — Sasuke, proszę cię,
przestań!
Nadal
nic.
—
Zasługujesz — cios — na każde — kolejny cios — uderzenie — i jeszcze jeden cios
— ty — znowu cios — kłamliwy — i jeszcze raz — sukinsynu! — Twarz architekta
spuchła od nadmiaru energicznych ciosów, oczy nabrzmiały, nos złamał się, gdy
głośno coś trzasnęło niczym delikatna gałązka, a wargi były jak poprzecinane,
ociekały również krwią. Z kłykciów Sasuke również ta osoka skapywała, była to
również jego starta skóra. Nie mógł się opanować, tym razem nic nie działało.
—
Sasuke, przestań! ZABIJESZ GO!
Oprzytomniał
jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Ostateczny cios, który chciał mu
zadać, sprawiłby, że Hiro straciłby przytomność. Zatrzymał więc pięść gdzieś w
połowie i zawisła tak w powietrzu, zagubiona. Ten przerażający, błagalny krzyk
Sakury i to rozpaczliwie stwierdzenie, że mógłby zabić wyrwało go z szaleństwa
i za jednym pociągnięciem sznurka wrócił do ponurej rzeczywistości.
Zerwał
się na równe nogi i wycofał, gdy Sakura upadła a kolana i spróbowała pomóc
mężczyźnie wstać, ale ten machnął na nią ręką i mruknął, że nie chce, by jakaś
dziwka go dotykała. Dała mu w twarz i wyciągnąwszy pierścionek zaręczynowy z
kieszeni spodni, rzuciła nim prosto w jego tors. Szybko wstała, podchodząc do
Sasuke, który właśnie chyba zrozumiał, do jakiej tragedii mógł doprowadzić.
Trząsł się jak osika, nie panował nad drżącymi dłońmi, nie był nawet w stanie
wykrztusić z siebie słowa. Kręcił tylko głową i mrugał bez opamiętania, tak
bardzo oszołomiony.
Karin
podbiegła do kochanka z płaczem i ujęła jego dłoń.
—
Wynoście się stąd — wycharczał ledwo przytomny Hiro, ale warczał również na Karin, która chciała opatrzyć rany
i delikatnie, opuszkami palców gładziła zaczerwienione miejsca. — Masz pięć
minut — zwrócił się bezpośrednio do Sakury — by spakować to, co
najpotrzebniejsze. Resztę — kaszlnął i splunął krwią na i tak już brudną podłogę
— prześlę ci pocztą.
Atmosfera
zgęstniała i jedyne, co unosiło się w powietrzu to lekko metaliczny zapach
krwi.
Wyrzuceni
z posiadłości Takagawy nerwowo zarzucili kurtki. Wieczór był bardzo chłodny i
wilgotny. Sakura targała wściekle walizkę z kilkoma najpotrzebniejszymi
rzeczami, które udało jej się spakować, a Sasuke wyjął z kieszeni spodni paczkę
papierosów i wybranego włożył do ust. Po czasie jednak zorientował się, że
zapalniczka musiała zostać na blacie w kuchni i klnąc jak szewc, pognał za
Sakurą.
Ku
ich zaskoczeniu naprzeciw wyszli im Akimichi z Narą, których dwa dni wolnego
właśnie się skończyły i musieli wrócić na służbę. Oczywiście Shikamaru bardzo
niechętnie podszedł do sprawy, ale uzgodnił z Tsunade, że za jakiś czas będzie
mógł pójść na urlop, więc tylko zaciskał zęby i parł do przodu.
—
A wy dokąd? Na wakacje? — zapytał dość sarkastycznie aspirant, ale mina Sakury
kazała mu się zreflektować i przeprosić. — Co się stało?
—
Nic — burknęła kobieta, zaczesując kosmyk różowych włosów za ucho. — Na jakiś
czas musimy zatrzymać się w hotelu. Hiro i ja zerwaliśmy, oficjalnie wykopał
mnie z domu, by zabawiać jakąś rudą siksę, a Sasuke omal nie zatłukł go na
śmierć!
Choji
z Shikamaru wymienili spojrzenia, by zaraz posłać Sakurze salwę współczujących
słów, które ona, rzecz jasna, odrzuciła jakimś mruknięciem. Wpakowała walizkę
do auta i zażądała kluczy od Sasuke. Ten niechętnie zgodził się, by prowadziła,
chociaż wcale nie podobała mu się taka wizja.
—
Jak się czujesz? — Akimichi wydawał się być o wiele bardziej zainteresowany
zakrwawioną dolną wargą Sasuke i jego dość czerwoną okolicą pod nosem. Komisarz
jedynie machnął sugestywnie ręką.
—
Bywało lepiej — powiedział bezbarwnym tonem i skierował się do auta na miejsce
pasażera. — Jedźcie za nami, czeka nas piękna noc w hotelu — rzucił przez ramię
i chwilę później zniknął za zatrzaśniętymi drzwiami.
—
Cudownie — mruknął Shikamaru i powolnym krokiem skierował się z kolegą do
służbowego samochodu.
Niebo
na moment rozpogodziło się, odganiając chmury i ukazując gwieździste sklepienie
pogrążone w złowrogiej czerni. Gdzieś niedaleko zawyła syrena policyjna i kurtynę
gwiazd przesłoniła mgła.
Dwa dni.
Wybaczcie, że z
tygodniową przerwą, ale choroba nieco zmiotła mnie z nóg, w dodatku miałam też
swego rodzaju blokadę artystyczną. Pochłaniam ostatnio książki i nie za bardzo
mam ochotę na pisanie. Jednakże jedenastka dodana! Mam nadzieję, że nikogo nie
zawiodłam. Za trzy rozdziały dowiecie się tak wielu rzeczy, że mózg Wam
wyparuje, a dodatkowo pewnie skończę w takim momencie, że będziecie zachodzili
w głowę, o co chodzi i co dalej! Tak, tak, bo jak obiecywałam w połowie
opowiadania robimy przerwę — MIESIĘCZNĄ! Muszę nadrobić swoje pozostałe blogi:
skończyć Beyond i popchnąć znowuż Szept. Stąd taka decyzja.
Kochani, jeszcze
jedna sprawa. Szukam bety! Serio. Chciałabym, by ktoś pochylił się nad całym
opowiadaniem i posprawdzał rozdziały. Pragnę, aby Perfidia była doskonała (w
moim mniemaniu), bo nie ukrywam, że to dziecko, z którego jestem cholernie
dumna. Dlatego piszcie do mnie na maila: nobie2394@gmail.com jeśli ktoś z Was
zechciałby podjąć się tego ciężkiego zadania. Jestem tylko człowiekiem i
zapewne przeoczyłam wiele literówek, poza tym z moją interpunkcją z reguły bywa
różnie, dlatego chciałabym, aby tego zadania podjął się ktoś naprawdę dobry i
ktoś, kto chciałby stać się w jakiś sposób częścią tego opowiadania.
Chciałam również
dodać, że to, iż Heike udało się odciąć z gałęzi i nie udusić, wcale nie
oznacza, że dalszą wędrówkę przeżył. To tak mówię, jakby znalazł się ktoś
czepialski ;) Bo nie wiem, czy wiecie, ale właśnie to nie uduszenie powoduje
zgon, a zerwanie rdzenia kręgowego. Po takim podwieszeniu, jeśli nie dochodzi
do przerwania, ofiara dusi się i śmierć bywa bardzo powolna i męcząca. To tak w
gwoli wyjaśnienia! To tyle z mojej strony. Kocham Was i widzimy się, standardowo,
za tydzień! Buziaczki, misiaczki! ♥
Jajebiejajebiejajebie!
OdpowiedzUsuńCo tu się, kurwa, właśnie odbyło?!
Dajcie mi pięć minut na ogarnięcie się...
*Pięć minut później*
Okej, to lecimy z tym koksem! Shikamaru,ładnie to grzebać w cudzej przeszłości i podsłuchiwać cudzą konwersację?! I w ogóle jak ty traktujesz Temari?! Idiota i tyle w temacie, o! Mam nadzieję, że w urlop wszystko swojej żonie wynagrodzisz, bo ja nie, to nie ręczę za siebie!Okej, zostawmy naszego aspiranta w spokoju... Sasuke zabił policjanta na polecenie ANBU?! No, nieźle, kurwa, nieźle .__. A tydzień później Itachi wykończył tatuśka... Tydzień to siedem dni, co nie? Ja pierdziele, normalnie horror "Ring" mi się przypomniał, brrr... Tak czy siak, Sasuke ma rację: On nie jest niezniszczalny. Zresztą, nikt nie jest. W dodatku był młody, więc no... Tsunade powinna sfolgować .__.Hatake! Uwielbiam gościa i to bardzo <33 Ale nie sądziłam, że będzie takim dżentelmenem tutaj; on mi na takiego nie wygląda... Po przeczytaniu tekstu o alfonsie spadłam z krzesła ze śmiechu. Ten tekst wygrał me życie :D Sakura posiadająca talent do parzenia kawy? Takiego jazzu jeszcze nie grali chyba xD Hmmm, z kłótni wynika, że przyszłą ofiarą Sasuke jest Itachi, ale pewnie się mylę .__. Kurna i mamy następnego kandydata na debila roku - brawo, panie Hatake! *zaczyna klaskać* Co ty najlepszego odpierdalasz, co?! O widzę, że ktoś tu po części wykorzystał moją propozycję powieszenia HeikexDD Hmmm, może zabrzmię jak idiotka, ale czy ruch nogą jest możliwy, gdy już się jest na granicy przytomności? Nie mówiąc o podnoszeniu jej... Chory psychicznie morderca? Kto nim może być? Pain?Hidan? Matko boska, więcej pytań niż odpowiedzi! .__. Ja się tak nie bawię! Mam nadzieję, że Heike dotrze na policję szybciej niż jego eks-szefuńcio odkryje, iż jednak nie pozbył się "niewypału". Bo jak nie, to nie chciałabym być na miejscu Ino... Gorzej będzie jak zejdzie przed jakimś tam komisariatem xDDD Co do Hiro, Sasuke i Sakury, to się cieszę, że doszło do konfrontacji między nimi :) No cieszyłam się, dopóki Sasuke nie rzucił się na archi-szmatę z pięściami. Po pierwsze, mógł go zabić (ja bym tam nie płakała, należało mu się) i dostałby dożywocie za zatłuczenie ścierwa, po drugie teraz Hiro może oskarżyć Ucichę (Nigdy nie pamiętam jak się piszę to nazwisko, więc pewnie popełniłam gafę) napaść i pokrzyżować mu wiadome nam plany. Nie wiem co gorsze... Tak czy siak, myślę, że za to drugie Sasuke byłby wdzięczny Hiro. Co do Karin, to nic nie powiem, bo szkoda na takie tępe dzidy czasu, energii i słów! Shikamaru musi naprawdę iść na urlop, bo się zachowuje jak stary, wiecznie niezadowolony ramol xDD Chociaż będąc na jego miejscu też bym pewnie zapytała Sakurę, czy jedzie na wakacje. Oh, piękna noc w hotelu? Jak bardzo piękna, co? *uśmiecha się niewinnie* Ooo, no właśnie wracając jeszcze na chwilę do ataku szału Saska. Myślę, że zrobiłaś z Hiro przystawkę, lecz mi to wcale nie przeszkadza ^^Miesiąc bez Perfidii?!! Me serce rozpadło się na kawałki... A tak serio, to ja nie wytrzymam aż miesiąc! :( Ledwie wytrzymałam dwa tygodnie... No dobra, niech ci będzie - w końcu Twój blog, nie? Co do bety, to nie wiem, mi się wydaje, że jej nie potrzebujesz... Pozdrawiam i życzę weny na dalsze rozdziały :)
Ło Panie! Aleś się rozpisałaś! :o Porównanie sytuacji do Ringu odbiorę sobie jako komplement xD A co, połechtam własne ego jeszcze bardziej lol. Tsunade może i dużo ryzykuje i wymaga od Sasuke niemożliwego, ale za wszystkim jest ukryta jakaś historia :) Kakaś to taki rodzaj człowieka, że w sumie nie wiesz, czego się możesz po nim spodziewać xD
UsuńOwszem, powiesiłam Heike, ale to było w planach od dawna! Prawda, może troszkę nierealistycznie wyszło, ale ja nie wisiałam, nie wiem jak to działa xD Załóżmy, że Yuichi po prostu nie grzeszy tężyzną albo no... popłynęłam XD Proszę o przymknięcie na to oka! Kiedyś to skoryguję XDDDD
Owszem, Hiro na pewno tego tak nie zostawi i może pójść na obdukcję. Nie ukrywam, że tak właśnie może się stać, ale nie powiedziane, iż w ten sposób zaszkodzi Sasuke huehue 3:)
To będzie pięęęęękna noc w hotelu! To Wam mogę zagwarantować, będzie gorąco! ^^
Wytrzymasz miesiąc, dasz radę, wierzę w Ciebie! Dziękuję, iż uważasz, że nie potrzebuję bety, ale jednak będę jej szukać (chociaż już ktoś się do mnie zgłosił z ofertą <3) Dzięki za komentarz, Ginny! Kocham te Wasze reakcje, są najlepsze! ♥
NO CZEŚĆ!
OdpowiedzUsuń"Trząsł się jak osika, nie panował nad drżącymi dłońmi, nie był nawet w stanie wykrztusić z siebie słowa. " To opisuje mnie w tym momencie.
A dzięki temu rozdziałowi chyba wiem co zrobić z niektórymi ludżmi! ♥♥♥
Pozdrawiam ♥
I tak, nie jestem w stanie wykrztusić z siebie więcej. A ta scena gdy się pocałowali... no rozryczałam się!
UsuńTo dwunastka zmiecie Cię z powierzchni ziemi sceną SasuSaku! ♥
UsuńHiro wreszcie dostał wpierdol XD
OdpowiedzUsuńCiszy mnie to niezmiernie, serio :D
Sasuke i Sakurze oczywiście ZNOWU przerwano, a mogło być ciekawie.. No ale wreszcie oficjalnie rozstała się z tym dupkiem, więc jest w sumie dobrze.
Co do Shikamaru - nie ładnie tak podsłuchiwać. Takie osoby zwykle kończą źle, mam nadzieję, że jego nazwisko nie zostanie przez to skreślone z "Czarnej Listy".
Kurcze... Ciekawa jestem kogo ma załatwić Sasuke i czy faktycznie to zrobi.
Czekam na kolejny rozdział i na jeszcze większy rozwój akcji :)
Pozdrawiam i weny życzę ;*
Zasłużenie! Doczekaliście się xD
UsuńSpokojnie, dwunastka będzie gorąca! Wystarczy już tych przerywników :D
Shikamaru ma powody, by podsłuchiwać. Oj, ma! :)
Trochę jestem w szoku, że nie domyśliliście się, kto jest celem, ale wychodzi na to, iż dobrze to napisałam xD Ufff, bałam się, że podam to Wam jak na tacy!
Dzięki za komentarz, Esami! ♥ Sama muszę się wybrać do Ciebie i nadrobić, oj nieładnie tak zostawić Cię bez mojej opinii! Wrrr, przepraszam! :c
Wiesz Ty co! Przez Twoją odpowiedź myślę, że moje, jak myślałam "bezsensowne domysły", to prawda.
UsuńJeśli to faktycznie prawda to serio się wścieknę!
UPSSSSS!!!!! :D
UsuńHAAA mówiłam, że Hiro się świetnie z kimś pewnie bawi :D haha
OdpowiedzUsuńAleż mi się podobało! TZN rozdział cały :D :D Kakashi kobieciarz haha już to widzę haha :D
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń..wszystkich! Niektórych bardziej..wiadomo xD
Ooooh i jak ja bym chciała Ci pomóc! Ale mój polski od początku studiów staje się co raz gorszy :D
Pozdrawiam! Życzę weny i słoneczka na dworze! :D
Zawsze mam taki zaciesz, SERIO! Aż mi się śmiać chce :D
Kas, jesteś mistrzem zacieszu, serio! :D
UsuńStudia... wiem, jak to wyglądało. Polski trudny język xD
DZIĘKI, KAS! TY MÓJ OSOBISTY CHODZĄCY ZACIESZKU! ♥
Jestem xD I już na wstepie się czepiam. "Dała mu w twarz i wyciągnąwszy pierścionek zaręczynowy z kieszeni spodni, rzuciła nim prosto w jego tors." Czy przypadkiem w poprzednim rozdziale Sakura nie rzuciła tym pierścionkiem w dal, w jakiś odległy kąt podwórka/placu przed domem/blokiem Kurenai? Oświeć mnie proszę, jeśli coś mi się pomieszało. ;____;
OdpowiedzUsuńOgólnie to nie wiem, jak mam to skomentować. Intryg ciąg dalszy, niby wszystko staje się jaśniejsze, ale w sumie nic się nie wyjaśnia. No choćby przeszłość Sasuke! Ileż można czekać?
Ojaojaojaojaoajaojaoaja. *______________* Kakashi. Kurczę, szkoda, że się tak nadstawia. Ja na jego miejscu nie ufałabym tak bardzo w umiejętności Sasuke. W każdym razie, liczę że Uchiha mnie zaskoczy i obroni Hatake.
Hm, mówiłam już, że jaram się tą muzyczką? xDDD Tak strasznie podkreśla klimat, np. podczas miziania Sasuke i Sakury albo podczas mordoobicia Hiro. Zasłużył palant. ;-; I coś mi mówi, że to jeszcze nie koniec i Hiro pokaże na co go stać. Nie zdziwiłabym się nawet, gdyby to on był płatnym mordercą.
Pozostaje mi tylko cierpliwie czekać na kolejny rozdział. :)
Pozdrawiam! ;3
Nie no, ona chyba nim nie rzuciła... znaczy, nawet jak rzuciła to i tak zabrała... dobra, nie wiem, nie pamiętam XDDDD Miałam za dużą przerwę, przepraszam XD Skoryguję to, jak moja beta mi sprawdzi wszystko :D
UsuńNo już niedługo, no <3 Połowa zaraz będzie opowiadania, to się dowiecie :3
Awwww, ktoś zwrócił uwagę na muzyczkę! Kocham tę piosenkę, idealnie mi tutaj pasuje, zresztą jak widać nie tylko mi! <3 Super!
Zobaczymy, jak to się rozwinie dalej. Myślę, że Was zaskoczę, a przynajmniej taką mam nadzieję!
Dziękuję za komentarz, Kaori! Gościć Cię tutaj to zaszczyt! ♥
O.O Shikamaru, nieładnie podsłuchiwać XD
OdpowiedzUsuńHmm, więc to był powód zabójstwa Fugaku. Czyżby Sasuke zabił jakiegoś znajomka Itachiego??? A może to był Shisui??? Ale raczej jakaś wtyka Akasiów w policji. Ech nie wiem, nie znam się. Ech, kurcze, to intryguje.
Ja pierdole -.- Anbu to nie maszyny. Kurwa, jak taka mądra jest, to niech sama chwyci za broń i pociągnie spust -.- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić -.- Zakichana pani komendant -.-
Ech, dobra, wiem, że to może im pomóc, ale no kurwa. Zrobiłaś z Tsunade suke bez serca w tej scenie. -.-
Uff, było blisko Shika.
Kakashi w skórze i podartych spodniach???? O.O Chyba się zakochałam <3 XD
Raaany, wahania nastroju, jak u kobiety w ciąży -.-
Sasuke zazdrośnik XD Kakashi alfons XD (kuźwa jest pierwsza w nocy, a ja się tu śmieje, jak debil i pewnie ludziom w domu sen zakłócam XD)
Hyhyhyhy, Sasuke biegający po ogrodzie, udający pirata *.* Dlaczego nie robią takich scen w animu??? :/
Kto??? Kuźwa, co się dzieje??? O.o Kto jest celem??? O.O I co ważniejsze, kto postradał zmysły????? O.O (Czy tylko ja jestem takim ułomem i nie potrafię połączyć jakiś faktów? -.-)
Wspominałam już coś o humorach w ciąży? -.-
Akasie??? O.O Kuźwa, przez tę rozmowę mam papkę z mózgu, a to nawet nie jest połowa rozdziału.
Dooobraaa. Szef Yuichiego i gość przed którym zwiewa Kakas to ta sama osoba???
Zastanawia mnie, czy "szef" to postać z anime, czy Twój własny twór. W tej chwili w głowie mam trzy opcje, a każda wydaje mi się być nieco bez sensu. Bo, od kiedy Obito to sadysta, Hidan rządzi w mafii, a Itachi nie siedzi w pierdlu???? Nikt inny nie przychodzi mi na myśl. I zastanawia mnie na kogo ma zapolować Sasuke. Skoro taki wkurwiony, to nasuwa mi się na myśl przede wszystkim Itachi. Ewentualnie Obito, bo kto inny w kanonie jest związany niejednocześnie z Sasuke i Akasiami, a dodając Obito, z Hatake? Bo kto inny nooooo?? -.-
Ech, Uchiha już mi się dwoją i troją we łbie -.-
Eeeee, dobra, odniosłam głupie wrażenie, że ten ich zabójca to Kakashi i przeszły mnie takie ciary, jakbym co najmniej była bohaterką horroru, która ma przed sobą prawdziwą zjawę O.O
Czemu te fakty się zgadzają??? Powrót Kakasia - powrót zabójcy. Nie miało ich tam być. Kakashi i zabójca są na oku policji. Kuźwa, Kakashi dzwonił do Sasuke i był zdenerwowany. Umówieniem się na konkretną godzinę, zyskałby czas, żeby pojawić się u szefa, wywlec Heike do lasu, powiesić go, ogarnąć się i czmychnąć do Saska O.O
Błagam, Nobie, powiedź, że to tylko głupie wrażenie i zbiegi okoliczności. Błagam (ja tu ryczę prawie)!. Powiedz, że to jakiś psychol, a Ty znowu napisałaś tak, żeby wywieźć nas w pole. Nobie, błagam, powiedz mi, że to jest pieprzona zmyłka!!!!!!!
O.O chcą dorwać Ino?? Łoł, ale... Yuichi ma jaja. Kurcze, odkroili mu cztery palce i prawie zrobili z niego wisielca O.O No i ta noga do kompletu jeszcze O.O
Niech się tylko teraz nie wykrwawi O.O
Chociaż, patrząc na to, który to rozdział, jest za wcześnie na poznanie tożsamości zabójcy, a Hike pewnie zdechnie gdzieś po drodze. Tak na amen już -.-
Ech i znowu to samo. A pod ostatnim się udało XD
UsuńNoż kurwa!!! Jakie nie być????!!!! Błagam, niech ten psychol nie będzie Kakashim. Niech to będzie pierdolony Hidan. Błagam!!!
XD Nie ma to, jak ponabijać ukochanego na swoje kości XD.
Ty. Pierdolony. Skurwysynie!!!!!!!! Kurwo jebana!!! Imitacjo Faceta!!! Noż kurwa mać! Jak dorwę to sama łeb ukręcę! Nie dość, że z tą rudą dziwką (nie mam nic do rudych, żeby nie było), mówiąc, że miał nadzieję w pierdlu go widzieć, to jeszcze, kurwa, jego kobieta! Kurwa jebnę, to się sukinsyn nogami nakryje. Wrrrrrrrrrrr!!!! Przez niego włącza mi się tryb psychopaty -.- -.- -.- -.- -.-
Jebany skurwiel niedojebany!!!! Niech go piekło pochłonie, albo kurwa Inni porwą.
Kurwa "moją" to niech sobie w dupę wpierdoli, jebany tchórz. Szmaciarz pierdolony.
Kurwa, Sasuke, może ci nie ufam, ale w tej chwili nie ma na świecie osoby, którą kochałabym bardziej.
Dobra, na ten jeden moment, kiedy Uchiha zastygł, ciary. Miałam wrażenie, że wyglądał, jak wilk, który gotuje się do ataku. Jak jakiś pieprzony drapieżca, potwór O.O
Sasuke, kurcze, kocham cię, stary <3 Chociaż nie. To Ciebie kocham, Nobie. Kocham za tę scenę, kocham za wkurwionego Saska i kocham za jego słowa <3
Brawo, Saki, ale było go jebnąć po jajach -.- O ile jakiekolwiek ta pierdolona pizda ma.
Pssst. Czy mi się wydaje, czy Kakas wyparował???? O.O
Chwila, czy Ty nie pisałaś przypadkiem, że Sasuke zostawił dokumenty w samochodzie, nawet nie kwapiąc się ich chować??? I kiedy oni mieli wolne??? O.O Choji to jeszcze może po tym wybuchu, ale Nara przecież był cały czas na komisariacie ostatnio O.o
Ja mam omamy, czy Ty czegoś nie dopatrzyłaś??? O.O
Wybacz, jeśli się mylę, ale papka w głowie nooooo.
Rozłożyłaś mnie tym rozdziałem na łopatki. Normalnie zbieram szczękę z podłogi. To, co się ty nawyprawiało, to jeden wielki chaos O.O Ja pieprzeeee. Znowu przez to nie zasnę -.-
Ech mam kaca po tym -.-
Pozdrawiam cieplutko i idę się leczyć -.-
PS.Pod poprzednim rozdziałem zostawiłam ci mała niespodziankę XD -> Nie chciałam przedłużać tego komentarza ^^
PS.2. JESTEŚ WIELKA, KOBIETO. PO PROSTU WIELKA!!!!! <3 <3 <3
Yorumi, Twoje komentarze to ja czytam z takim bananem na ryju, że sobie nawet tego nie wyobrażasz!
UsuńTsunade nie jest taka bez powodu i myślę, że z czasem będziecie w stanie ją zrozumieć.
Sądziłam, że cel podam Wam jak na tacy, ale widocznie bardzo się myliłam lub dobrze poszła mi ta wywózka w pole xD I spokojnie, z czasem dowiesz się wszystkiego :)
Nie mogę nic powiedzieć o mylnych wrażeniach, bo chcę Was zostawić z Waszymi domysłami, które później pewnie brutalnie zweryfikujecie :3
Nie sądziłam, że Hiro może kogokolwiek tak wkurzyć i Twoja wiązanka mnie rozbawiła xD Awww, ktoś mnie kocha za wykreowanie wkurzonego Saska! Owszem, Kakashi po prostu poszedł. Nie jestem z tych pisarzy, którzy dbają o czas co do sekundy, dlatego nie wspomniałam o tym, że Kakashi już dawno ich opuścił (poszedł sobie gdzieś tam) i tyle go widzieliśmy :)
Owszem, cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę! Dokumenty otwarte wciąż są w aucie! Nara również dostał wolne, ale to ich wolne dotyczyło tylko pilnowania Sasuke. A jako że Shikamaru i tak jest włączony w sprawę, to mimo że nie musiał pilnować Uchihy, MUSIAŁ być na komisariacie i przy każdym możliwym śledztwie :)
I widziałam tę niespodziankę! Śmiałam się jak głupia <3 Dzięki! Takie niespodzianki to ja lubię :3
Awww, dziękuję, Yorumi! Ty też jesteś wielka! ♥
Shikamaru… Ciekawość to pierwszy stopień do piekła :X Zwłasza, że już wie zdecydowanie więcej niż inni. Teraz ukryć przed innymi iż on wie… Cóż będzie ciężko, byle tylko nie sprawdził na siebie bądź Temari niebezpieczeństwa…
OdpowiedzUsuńPoza tym… Podobno sprawę Akatsuki prowadził Fugaku i Madara , a tu się okazuje, że jednak Tsunade cały czas o wszystkim wiedziała. Coś mi mówi, że pracowało przy tym więcej osób niż Sasuke cały czas utrzymuje.
Zabił policjanta, tak? Nie wiem dlaczego ale przez chwilę na myśl przyszedł mi Jiraya.. Nie pytaj dlaczego bo sama nie wiem xD
O i w końcu pojawił się sławny Kakashi! :D Nie powiem, takie luźne ma podejście do życia, jeśli weźmie się pod uwagę, że ktoś chce go zabić. Ale w sumie.. Dużo czasu mu nie zostawiłaś.
Jak mogłaś?! Dlaczego Sasuke ma zabić akurat Kakashiego? :x to bezduszne… Czy to dlatego Hatake zrezygnował z bycia świadkiem koronnym? Miał być jakimś cholernym suwenirem dla mafii?
I musiał to zrobić nim Kakahiego dopadnie zabójca, który na niego poluje?
Nie mam słów :X
Swoją drogą – jeśli zabójca, którego podpisem jest „A” działał już wcześniej, zastanawia mnie jedno. Bo to „A” wcale nie musi oznaczać Akatsuki, a nazwisko zabójcy.. Chociażby Akasuna Sasori. W końcu skorpion na wszystkich swoich marionetkach umieszczał znak skorpiona…
Heike… Nie powiem trochę mi go szkoda. Nie dość, że stracił paluszki, to potem chcieli powiesić go w lesie. Uniknąć ledwie co śmierci, by co? Mógł się wykrwawić na pustej doradzę i nikt się nie dowie, co ważne chciał powiedzieć. A Ino skończy pewnie równie źle… Kiedy czytałam te jego zmagania z samym sobą aż mi się zimno zrobiło – podziwiam silną wolę Yuichiego.
Sakura i Sasuke już znów mieli się cieszyć sobą, a tu ktoś po raz kolejny im przeszkadza :X Hiro z Karin? Serio… miałam o nim lepsze zdanie – choć chyba gorzej myśleć się o nim nie da po porzuceniu dziecka xD
Nie dość, że uciekł kiedy Sakura go potrzebowała to jeszcze ma kochankę. Może sypiał z Karin, kiedy Haruno zostawała długo w pracy? W końcu kłamać to on również potrafi.
Uchiha.. Znów stracił nad sobą kontrolę. Nie chce odbierać życia, nie chce być potworem, a właśnie niemal nim się stał. Granica jest cienka. Co będzie, gdy zabije po raz kolejny?
Co do bety, to ja się nie nadaje xD Sama mam betę, którą zadręczam xD I znam tą blokadę, zaczynasz czytać i za nic nie chcesz się od tego oderwać :D
Pozdrawiam ^^
PS. Śliczny szablon ;3