Przyglądała mu się z
zaciekawieniem, gdy delikatnie opuszkami palców dotykał zabliźnionej rany na
prawym przedramieniu. Nie mogła ujrzeć jego twarzy, ale była pewna, że coś w
oczach mogłoby zdradzić jej wspomnienia z tego wydarzenia, o którym nie chciał powiedzieć.
Nie mogła zaakceptować myśli, że Sasuke był jednym z Akatsuki, to w jakiś
dziwny sposób do niego nie pasowało. Nie zgadzało się z tym, co robił w
przeszłości i jaki był. Mimo wielu agresywnych i brutalnych działań, jakie
miała okazję ujrzeć, nigdy nie przypisałaby go do kategorii kryminalnej. Nie w
takiej odsłonie.
Wrócił z łazienki blady
i milczący. Bez entuzjazmu zjadł jajecznicę, dziękując za posiłek i udając się
na taras. Tam usiadł na murku i wpatrywał się w przedramię, pogrążony w swoich
myślach. Nie spuszczała z niego oczu, gotowa stwierdzić, że stało się coś złego
i wprowadziło to partnera w kiepski nastrój. Instynkt podpowiadał, by nie
zagłębiała się w to dalej, skoro nie chciał mówić, ale troska o przyjaciela
była silniejsza.
Skończywszy zmywać
naczynia, ruszyła na taras pewna siebie, choć nieco zalękniona tym, co mogłoby
się wydarzyć. Nie wiedziała, jak daleko może się posunąć, reakcje Sasuke często
były nie do przewidzenia.
— Wszystko w porządku?
— Przekroczyła próg po cichu, a samo pytanie jakby ledwo wypłynęło z jej ust,
było niemal niesłyszalne. Uchiha jednak pokręcił przecząco głową, dając wyraźną
odpowiedź, a ona przywarła do ziemi pełna obaw. — Coś się stało?
— Tak — wychrypiał i
spojrzał na nią przez ramię. Płakał. Słone łzy ciekły ciurkiem po zmęczonej
twarzy mężczyzny, znacząc rozmaite szlaki, które kończyły się na brodzie i
skapywały na ziemię lub spodnie i dłonie. Trząsł się z zimna lub rozpaczy. —
Jestem… czy jestem złym człowiekiem?
Sakura zamrugała
kilkukrotnie tak oszołomiona, że nie mogła wydusić z siebie słowa przez
kolejne, wolno płynące, dwie minuty, które dla Sasuke były wiecznością.
Zażenowany odwrócił wzrok i ponownie wpatrywał się w bliznę, zaśmiewając się
raz po raz i chlipiąc. Ktoś z boku mógłby stwierdzić, że tracił zmysły, ale
Uchiha pękał od nadmiaru emocji, nie potrafił już zapanować nad tym, co w
środku przegrzewało jego serce i sumienie. Zastanawiał się, jak mógłby uciec
przed odpowiedzialnością, ale wtedy przed oczami pojawiał się obraz Hiro i wrzała
w nim nieokiełznana wściekłość. Architekt był słaby, ale on nie mógł taki być.
Musiał być silny.
Przystanęła trochę
bliżej, kalkulując w głowie wszystkie za i przeciw. Nie potrafiła odpowiedzieć,
choć serce krzyczało przepełnione uczuciem do niego, nie mogła jednak dać mu
odpowiedzi za szybko, nie była nawet pewna, czy on jakiejkolwiek oczekiwał.
Położyła drobną dłoń na
ramieniu, ale Sasuke wciąż płakał i wpatrywał się w bliznę, gładząc ją palcami.
Próbowała coś do niego powiedzieć, jednakże widząc go w takiej rozsypce bała
się, że pod jakimkolwiek słowem, mężczyzna po prostu popęka jak szkło i nie
będzie już w stanie tego odwrócić, nie będzie czego zbierać.
Drżał, łzy spływały po
policzkach, które już trochę zarosły. Poczuł się jak wtedy, gdy odwiedzał
Itachiego w więzieniu. Ponownie bezradny, wściekły i wykorzystany. Tsunade
wymagała od niego czegoś naprawdę trudnego, wiedział, że nie podoła temu drugi
raz. Zabił już raz z polecenia ojca, a koszmary nie opuściły go do dzisiaj. Jak
mógłby po tym wszystkim spojrzeć w swoje odbicie w lustrze? Wątpił, by mógł
wtedy nazywać siebie człowiekiem, skoro w rękach policji był tylko zwykłą
marionetką. Narażał się, cierpiał, ale przecież wszystko to w imię czegoś
wyższego. Ostatnio zaczynał szczerze w to wątpić, załamany psychicznie nie potrafił
znaleźć logicznych aspektów tego zadania.
Słuchał
jej poleceń, zaleceń, ale ostatecznie był zmęczony. Przerwał krótkim kaszlem
wywód pani komendant i spuścił wzrok na bliznę, która wzbudzała w nim wciąż
zbyt wiele żywych emocji.
—
Nie potrafię… — wyszeptał, ale kobieta nie dawała za wygraną.
—
Jak skończycie omawiać sprawę, przyjdź do mnie do gabinetu.
Wzbierała
w nim złość.
—Tsunade,
ja nie wiem, czy potrafię znowu to zrobić — warknął.
Zignorowała
go, westchnęła ciężko i kontynuowała, a on patrzył w lustro z bólem i łzami,
które pragnęły wydostać się na zewnątrz..
—
Przyjdź, to porozmawiamy — powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu. — Musisz
poznać swój cel.
M u s i s z.
Z a b i ć.
Z a p o l o w a ć.
Rozpłakał się raz
jeszcze, trochę głośniej, ale nie histerycznie. Sakura nie wiedziała, co robić,
więc postanowiła przysiąść obok, ale Sasuke wyczuł jej intencje i złapał ją za
rękę, której smukłe palce ucałował. Zaskoczona taką reakcją, pozwoliła się nawet
usadowić na jego kolanach i wtedy Uchiha wtulił twarz we włosy, a Haruno
delikatnie sama przytuliła się do roztrzęsionego partnera i czekała, aż się
uspokoi.
— Nie jesteś złym
człowiekiem — powiedziała, a on uniósł brodę i wbił w nią smutne, acz spokojne
spojrzenie. — Cokolwiek sprawia, że tak myślisz już daje ci odpowiedź.
Nie potrafił oprzeć się
wrażeniu, że te zielone oczy są w stanie przejrzeć jego duszę. Dotyk, gdy
delikatnie starła łzy z jego lekko zarośniętych policzków, przyprawił go o
przyjemne dreszcze. Od zawsze siedział we wszystkim sam, nie był w stanie
nikomu zwierzyć się ze swoich problemów; przyłapał się więc na tym, jak dobrze
czuł się w jej towarzystwie. Jego kare tęczówki lśniły w słabych promieniach
słońca, zmuszając tym samym kobietę do uśmiechu.
— Gdybym… — Przerwał
natychmiast, potrząsając bezradnie głową. Ujęła jego policzki w swoje drobne
dłonie i przysunęła się trochę bliżej. Westchnął i splótł palce wokół chudego
nadgarstka detektyw. Sakura drgnęła, ale nie miała zamiaru się odsuwać. On ją
przyciągał, hipnotyzował, nie potrafiła się oprzeć, ciało nie chciało rozstawać
się z jego bliskością — Gdybym zrobił coś strasznego, uwierzyłabyś?
— Sasuke…
— Uwierzyłabyś —
skwitował krótko, ale nie gniewnie. — Pytanie, czy potrafiłabyś wybaczyć?
Milczała, a on uważnie
lustrował jej twarz w poszukiwaniu najmniejszego drgnięcia mięśni, które
zdradziłyby zdenerwowanie. Zmarszczyła jednak delikatnie nos, co oznaczało, iż
zastanawiała się nad odpowiedzą. Cierpliwie czekał, napawając się jej zapachem.
Ona zaś czuła, że Sasuke oczekuje od niej jakieś deklaracji, ale nie potrafiła
skłamać.
— Tak — szepnęła po
chwili.
Uraczył kobietę
szczerym i pełnym ulgi uśmiechem. Przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej, że
prawie stykali się nosami i oboje znieruchomieli. Ich oddechy stały się
szybsze, a po ciele przechodziły dreszcze.
— Gdy powiedziałem, że
nie jestem gotowy na związek — zaczął nagle, przymykając powieki, gdy Sakura
wplotła palce w jego włosy i zaczęła się nimi bawić, oplatając wokół opuszków —
kłamałem. To przeszłość mi na to nie pozwala, byłem i jestem gotowy na związek,
ale karma to dziwka, nie potrafię od niej uciec.
Musnęła wierzchem dłoni
jego policzek, ale czuła się pusta. Tak wiele ukrywał, wciąż nie zwierzył jej
się ze wszystkiego i to sprawiało, że bała się przyszłości. Był dla niej ważny,
jedyny w swoim rodzaju i nie mogła sobie odmówić zbliżenia się do niego właśnie
wtedy, gdy postanowił choć trochę się otworzyć. Jednakże to, co powiedział
przed chwilą zmroziło krew w żyłach i nie wiedziała, co powinna o tym sądzić.
Wciąż za dużo niewiadomych, wciąż za dużo pytań.
— Sakura — łamiący się
głos wprawił ją w zakłopotanie — nie mogę pozwolić sobie na bliskość, bo… nie
chcę, by to kim jestem i co muszę robić sprowadziło na ciebie
niebezpieczeństwo.
— O czym ty mówisz? —
spytała cichutko, usadawiając się wygodniej na jego kolanach.
— Nie chcę, byś
kiedykolwiek cierpiała z mojego powodu.
Był szczery i to tak
nią wstrząsnęło. Bardzo długo milczeli wpatrzeni w siebie, ale gdy Sakura
chciała odwrócić głowę, ujął jej podbródek między kciuk a palec wskazujący zbyt
gwałtownie, ale tym samym zyskał uwagę kobiety. Dał do zrozumienia, że chce coś
jeszcze powiedzieć i to ważne.
— Coś… coś mnie do
ciebie przyciąga, sprawia, że zależy mi bardziej. Nie potrafię — oparł czoło o
jej czoło i wdychał spokojnie zapach kobiecych perfum — dłużej z tym walczyć,
opierać się. Czuję, że jeśli będę uciekał przed tym uczuciem nadal, to w końcu
zwariuję. Nie chcę tak żyć… za bardzo mi na tobie zależy, bym mógł po prostu
stać obok i bać się, że moje demony wciągną cię w ten ponury świat. Nie
potrafię, nie chcę już dłużej uciekać, Sakura.
Wyszeptała tylko jego
imię, odgarnąwszy z czoła mężczyzny zbyt długą grzywkę. Głęboko spojrzała w te
kare tęczówki i zauważyła w nich wielki ból. Nigdy nie wypowiedział tak wielu
słów w jej stronę, nigdy nie uraczył ją wyjaśnieniami, a teraz? Teraz jakby
było inaczej, miała dziwne przeczucie, że przygotowywał ją do czegoś, czego
jeszcze nie potrafiła zrozumieć.
Nie wiedziała,
kiedy ich usta znalazły się tak
niebezpiecznie blisko siebie. Nie mogła oderwać wzroku od męskich warg, on zaś
uważnie przyglądał się jej twarzy z łobuzerskim uśmiechem, który tylko
prowokował do pocałunku.
Czule musnął kobiece
wargi, powoli i delikatnie. Ich usta zgrały się idealnie, odnalazły wspólny
rytm natychmiast, jakby były dla siebie stworzone. Pocałunek pogłębiał się, był
długi, powolny i niesamowicie czuły, z czasem jednak namiętność wzięła górę, a
krew zawrzała w obojgu. Sasuke błądził dłońmi po jej plecach, a ona wplotła
palce w jego włosy, kompletnie nie panując nad sobą.
— Sakura — wymruczał
między pocałunkami, ale kobieta kazała mu się zamknąć, na co się roześmiał.
Muskał wargami jej usta kilkukrotnie, czasami krótko i przelotnie, by ucałować
linię żuchwy lub policzek. Powoli podniósł się z murka, unosząc kobietę w
ramionach, ona instynktownie oplotła nogi wokół jego bioder i pozwoliła
zaprowadzić się do salonu, gotowa już na wszystko. — A co, jeśli się przewrócę?
— spytał z zadziornym uśmieszkiem, a ona odchyliła delikatnie głowę do tyłu i
zachichotała. Rumieńce na jej policzkach wzmogły się nie tylko od pocałunków,
ale mimo wszystko i od zimna.
— Jeśli się nie
zabijemy, to podłoga też brzmi dobrze — mruknęła uwodzicielsko.
— Nie znałem cię od tej
strony — wymamrotał, delikatnie przegryzając dolną wargę kobiety.
— Jeszcze możesz się
zdziwić.
Znowu złączył ich
pocałunek, a Sasuke ostrożnie przekroczył próg i znajdując się w salonie,
kontrolował drogę, co jakiś czas zerkając przez ramię Sakury, która nie
przestawała się uśmiechać.
— Ciężka jesteś —
wysapał w tym samym momencie, gdy położył ją na kanapę, samemu wciąż będąc na
górze. Sakura fuknęła coś w jego stronę, marszcząc złowrogo brwi, ale Sasuke
nie pozwolił na obrażalstwo i złożył na jej ustach kolejny namiętny pocałunek.
— Co ty ze mną robisz… — Kobieta uśmiechnęła się słodko i ucałowała go w czoło,
a on wtedy dotknął językiem linii jej żuchwy, by mokrymi pocałunkami schodzić
niżej i niżej, i napawać się pojękiwaniem Sakury, która nie mogła uwierzyć, że
to wszystko działo się naprawdę.
Niemal jak w filmie, by
przerwać scenę kochanków, w tle rozbrzmiał telefon komórkowy. Początkowo żadne
z nich nie zwróciło uwagi na ten jednostajny, irytujący dźwięk wypełniający
pomieszczenie, ale w końcu rzeczywistość złowrogo zapukała w okno i Sasuke z
ociąganiem uniósł się na łokciach, nie szczędząc szpetnych słów kierowanych w
stronę dzwoniącego. Może i denerwował go fakt, że wciąż przebywał w domu Hiro i
czuł się dość niekomfortowo, mając w ramionach Sakurę w ten dwuznaczny sposób,
ale jednak był zły, że ktoś ośmielił się im przerwać.
Sięgnął po telefon i
wstrzymał oddech.
Hatake.
— Wszystko w porządku?
— spytał, ale wciąż był podekscytowany i napięcie nadal było wyczuwalne w jego
głosie. Nie potrafił tego opanować, na co Sakura zachichotała, a on zmierzył ją
wzrokiem z szelmowskim uśmiechem na ustach, choć do śmiechu już mu nie było. W
tle rozbrzmiewały jakieś głośne rozmowy, ojciec chrzestny wydawał się być
zajęty i nie był sam.
— Tak. — Zdradziło go drżenie głosu, który zawsze bywał opanowany,
nawet w najtrudniejszych chwilach jego życia. To zaalarmowało Sasuke i
sprawiło, że włoski na ciele stanęły dęba. — Jeśli to nie problem, przyjadę około szóstej. Muszę coś jeszcze
załatwić.
— Kakashi…
— Wszystko gra! — przerwał mu krzykiem, by po chwili przeprosić. W
słuchawce po drugiej stronie rozbrzmiało głośne westchnięcie. — Nie martw się, widzimy się później, cześć.
Nim Uchiha zdążył coś
powiedzieć, Hatake rozłączył się, pozostawiając chrześniaka w osłupieniu. Wtem
rozbrzmiał drugi telefon służbowy Haruno. Zerwała się na równe nogi w pogoni za
płaszczem, w którego kieszeni znajdował się aparat. Odebrała i przez długą
minutę wysłuchiwała czyjegoś monologu, po czym zakończyła połączenie krótkim „zaraz
będziemy”.
Sasuke spojrzał na nią
pytająco, gdy ta w pośpiechu nakładała buty i wyciągała klucze z torebki.
Ponagliła go wzrokiem, by sam zaczął się ubierać, co też uczynił, a Sakura
udzieliła krótkiej, acz arcyważnej informacji partnerowi.
— Mamy kolejnego trupa.
W niedużym prosektorium
znajdowało się siedem osób, w tym dwa nieboszczyki leżące na zimnych,
metalowych stołach przykryte pożółkłym już prześcieradłem. Temari bębniła
palcami o biurko stojące w kącie i gapiła się na młodego chłopaka, który
zażarcie coś notował — był to asystent Saia, który naprawdę go nie znosił, ale
cenił za przebłyski nieprzeciętnej inteligencji. Sakura zatopiła myśli w
raporcie od Naruto, a wspomniany blondyn przyglądał się oszklonemu regałowi z
dziwną zawartością fiolek i butelek. Shikamaru stał gdzieś obok patologa,
któremu podawał zdjęcia z miejsca masakry, a Sasuke łypał dziwnie na Narę,
który sam od czasu do czasu mroził go wzrokiem. Jakże oni się nie lubili!
— A co z Heike, jakieś
wieści? — spytała Sakura, nie odrywając wzroku od papierów.
Naruto pokiwał
przecząco głową i wyprostował się, przybierając dziwny grymas na twarzy, który
sugerował, że naprawdę sam zapach w tym miejscu to była tylko i wyłącznie
czysta śmierć. Czuł się bardzo niekomfortowo i zerkał na przykryte ciała z
pewną obawą, jakby zaraz miały wstać i ich zagryźć niemal jak w tych
głupkowatych filmach o zombie. Aż wstrząsnął nim nieopisany dreszcz.
— Jedynie trafiliśmy na
jego telefon — dodał jednak, wymieniając z Temari porozumiewawcze spojrzenia.
Pracował z nią przy tym zgłoszeniu. Jakaś grupka znajomych znalazła ślady krwi
i roztrzaskany telefon, a w rzece pływały czyjeś szczątki. Zawiadomili policję,
na miejscu okazało się, że woda wyrzuciła na brzeg ciało niezidentyfikowanej
jeszcze ofiary, ale z pewnością nie był to Yuichi. — Komórka znajduje się w
rękach specjalistów, za kilka godzin powinniśmy już coś mieć.
Atmosfera jakby
zgęstniała, ale każdy skupił się na tym, co faktycznie pochłonęło ich uwagę.
Przez długi czas wszyscy pracowali w ciszy, ale była to jakby cisza przed
burzą, bo Uchiha postanowił ją przerwać, tym samym wprawiając w ruch całą grupę
niczym domino.
— Arata i Nami są
bezpieczni? — Sasuke wydawał
się nieco rozkojarzony.
— Wciąż przetrzymujemy ich w areszcie i przesłuchujemy. —
Odpowiedzi udzielił znudzony do szpiku kości Shikamaru, który przeciągnął się,
a kości z łoskotem trzasnęły i wprawiły zebranych w dziwne poczucie bezradności.
— Tsunade zgodziła się przydzielić im dwóch policjantów, tak w razie czego.
— Dobry ruch — mruknął tylko.
— A ta sprawa z Tetsu…
kolejne morderstwo? — zapytała zaciekawiona Sakura, która przeglądała raport z
ostatniego przesłuchania mężczyzny.
Jedyne, co rzuciło jej
się w oczy to fakt, że facet nie miał znaków szczególnych, w tym
charakterystycznego tatuażu z czerwoną chmurką, która sugerowała działania
mafii. W dodatku Tetsu Shiga nigdy nie był notowany, jego karta okazała się być
czysta. Znał Ayumu, z którym się pokłócił o narkotyki, ale dragi sprzedawał
również właścicielowi baru, panu Toshimo, który nie był skory do współpracy.
Sakura pomyślała, by przesłuchać grubaska jeszcze raz — ewidentnie coś ukrywał.
W raporcie Naruto
również wpisał, że Tetsu przyznał się do znajomości z niejakim Itachim Uchiha.
Informacja ta sprawiła, że natychmiast zbladła i zatrzymała wzrok na tej
informacji. Nie wiedziała, czy powinna właśnie teraz dzielić się tym odkryciem
z Sasuke, ale Naruto już zauważył jej reakcję i wyrwał raport z kobiecej ręki
nazbyt zamaszyście, co zwróciło uwagę Uchihy, który już otwierał usta, by o coś
zapytać, ale Sai nie mógł pogodzić się z brakiem skupienia w grupie i znacząco
odchrząknął. Przecież właśnie wszyscy byli w jego prosektorium i powinni się go
słuchać! Nie mógł zdzierżyć myśli, że policyjne ciężkie buty właśnie wgniatały
chłodne kafelki, pozostawiając je brudne i zniesmaczone.
— Nie skłaniałbym się
ku morderstwie — żachnął się patolog. — To był wypadek.
— Nie sądzę — mruknął
Sasuke, opierając się o biurko Saia, który zmierzył go wzrokiem. Nie lubił, gdy
zakłócano jego przestrzeń osobistą i to w taki sposób. Miejsca jak te były dla
niego świętością, ale postanowił zignorować narastającą w nim irytacje.
— Jednak to prawda,
zmiotła go ciężarówka. Z faceta nic nie zostało, poza tym. — Nara pokazał im
fotografię. Kawałek twarzy rozpłaszczonej na masce auta ze zwisającą gałką
oczną w kolorze wygasłego już błękitu. Sasuke i Sakura od razu rozpoznali
dilera, miał w sobie coś tak charakterystycznego, że nie sposób było go
pomylić. Możliwe, iż był to czarny kosmyk włosów przyklejony do rozszarpanego
policzka, a może właśnie ten niepokojący kolor oczu z przekrwionym białkiem zdradzającym
przedawkowanie. — Przesłuchaliśmy też świadków. Facet ewidentnie był na haju.
Jesteśmy pewni, że to Tetsu, bo sporządziliśmy również rysopis. Ludzie byli
zaszokowani.
— Jeden mężczyzna —
wtrącił Naruto, pewien, że to właśnie na nim spoczęła kontynuacja opowieści —
mówił, że zatrzymał auto, wysiadł i chciał mu pomóc, ale Tetsu zaczął krzyczeć
i upadł na kolana, bijąc pokłony i prosząc o darowanie życia.
— Świadkowie zeznali,
że w przypływie jakiegoś ataku krzyczał coś o aniołach — dodała Temari, którą
już dawno wtajemniczono w sprawę i właśnie zasiliła grupę swoją osobą. Drużyna
śledcza zaczynała się rozwijać, brakowało im tylko psychologa, który obecnie
przebywał na zwolnieniu; Hinata lada moment miała rodzić, nie mogli więc
zaszczycić się jej umiejętnościami.
— Kierowca tira jest w
szoku — powiedział Nauto. — Zeznał, że widział go na drodze, trąbił i już
zwalniał, ale Tetsu ani drgnął gotowy na zetknięcie z maską ciężarówki. To był
moment.
Szczątki jednak nie
pozwalały na zebranie jakichkolwiek próbek do badań, nie byli też w stanie
sprawdzić, czy mężczyzna faktycznie miał we krwi narkotyki, a już przede
wszystkim nie mogli dowiedzieć się, jaki był to rodzaj tych dragów. Ta sprawa
jakoś dziwnie śmierdziała i po głowie komisarza chodziła jedna myśl: nafaszerowali go, byśmy nie mogli dodać
Tetsu do listy ich zabójstw. Sprytnie.
Dyskutowali jeszcze
przez chwilę, co mogło być przyczyną i dlaczego nagle facet w łachmanach, boso
i bez rzeczy osobistych znalazł się na ruchliwej ulicy jeszcze przed południem,
totalnie naćpany i nieświadom swoich czynów, bredzący coś o aniołach śmierci,
które popychały go ku samobójstwie.
Tak, nie wykluczali, że
Tetsu Shiga popełnił samobójstwo, co potęgowało złość Uchihy. Od dobrych kilku
minut starał się ich wszystkich przekonać, że na pewno stoi za tym mafia, jak
za każdym osobnym morderstwem i wtedy inicjatywę przejął Sai, przejęty tym, co
odkrył dzisiejszej nocy.
— Sasuke, Sakura, skoro
już tutaj wszyscy jesteśmy — wtrącił nerwowo Sai, dumnie przemieszczając się po
pomieszczeniu. Skinął na asystenta głową, chłopak ruszył w stronę stołów i
jednym, płynnym ruchem ściągnął z trupów prześcieradła. — Mam coś, co was
zaciekawi. — Stanął między dwoma stołami, łącząc dłonie jak do modlitwy. — Obie
ofiary pozbyto małego palca, jak już ustaliliśmy, symbolizujący złamanie
obietnicy. Posiadały ten sam tatuaż, w tym samym miejscu z tym samym chipem, a
oba leżą tam. — Wskazał palcem na metalowy stół z narzędziami, obok których w
przezroczystych torebeczkach spoczywały mini urządzenia. Sasuke wziął jeden do
ręki i uważnie mu się przyjrzał. — Na obydwóch widnieje logo D, salonu tatuażu
znajdującego się na obrzeżach miasta. Poszperałem w Internecie i wiemy już, że
to salon niejakiego Deidary. — Uśmiechnął się nienaturalnie, a nawet mikro
zmarszczka nie pojawiła się na jego twarzy. — Chipy wyłączyły się automatycznie,
gdy zaniknęły wszelkie funkcje życiowe.
Miny zebranych mówiły
wszystko i Sai pękał z dumy ze swojego odkrycia.
— Jak to możliwe? Ktoś
je tak dobrze zaprogramował? — spytała Temari, której włoski zjeżyły się na
całym ciele. Nerwowo rozmasowała lewe ramię, trikiem tym pokazując, jak bardzo
przejęła się skalą profesjonalizmu sprawcy.
— Wszystko na to
wskazuje.
— Coś jeszcze? — Sasuke
spiął wszystkie mięśnie, niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Nie spodziewał
się, że mini GPS został tak dobrze zaplanowany i przemyślany. Chip, który wszczepiano pod skórę, działał jak obroża na nieposłusznego psa. Mógłby
przysiąc, że z czasem okaże się, iż urządzenie wysyłało małe fale elektryczne,
których ofiary doznawały szoku, gdy zrobiły coś nie tak. Przez moment nawet
pomyślał o Anko. Jak do nich przyszła i zeznawała, kilka razy niezauważalnie
drgnęła na krześle, sięgając ręką ku kostce, by ją rozmasować. Sądziła, że nikt
tego nie widział, ale Sasuke miał sokoli wzrok, tego typu zachowanie nie mogło
mu umknąć.
— Owszem. — Sai podał
im trzy stare teczki, których data wskazywała, że już dawno sprawy zamknięto. —
Z pomocą Shikamaru — skinął mu wdzięcznie głową, a Nara tylko wertował
zawzięcie papiery — poszperaliśmy trochę w archiwum. Okazuje się, że dekadę
temu w Kioto, Tokio i Nagoi zarejestrowano niemalże ten sam sposób zabójstwa, z
jakim mamy styczność ostatnio. Było kilka innych ofiar na liście z takim samym
tatuażem, choć chipów nie znaleziono, sprawca również nie pozostawiał żadnych
śladów, poza dziwnymi napisami, bądź literkami na ciałach ofiar. Jednakże
sprawy uległy przeterminowaniu.
— Ktoś mordował przez
lata i nikt go nie złapał? — Pytanie tak wstrząsające i tak banalne padło z ust
zszokowanej Sakury, której mózg nie mógł nadążyć nad dostarczanymi
informacjami. Nie mogła zrozumieć, jak morderca był w stanie tak długo się
ukrywać i w ogóle nie wpaść.
Ustalili, że sprawca
dekadę temu zaprzestał mordów, by teraz wrócić z zimowego snu i zacząć swoje
dzieło na nowo. Sasuke niemal się zaśmiał z absurdalnie wyciągniętego wniosku,
ale coś mu podpowiadało, że mimo wszystko miało to sens i powinien mieć się na
baczności. Jeśli zabójca pracował dla mafii, to musiał być dobry, najlepszy w
tym, co robił, a to znaczyło, że Akatsuki miało krew na rękach, nie brudząc
ich, tylko opłacając kogoś, kto mógłby załatwić sprawę za rodzinę i w imię
dobra tejże rodziny.
Tylko kto to był?
— Mężczyzna —
odchrząknął Sai. — Tak, jestem tego pewien, gdyż siła zadawanych ciosów
sugeruje na dziewięćdziesiąt dziewięć procent, iż sprawca jest płci męskiej —
mówił szybko, by nikt nie wszedł mu w słowo — ale nigdy nie zostawiał śladów.
Żadnych tropów tak jak w tym przypadku
Kilka innych morderstw również przypisywano zabójcy, gdyż miejsca
zbrodni zawsze pozostawały czyste.
— Z reguły mordercy
chcą, by ich złapać lub zostawiają jakiekolwiek ślady, mylą się bądź pragną
zwrócić na siebie naszą uwagę — wtrąciła Temari, zaabsorbowana w pełni
archiwalnymi aktami, które niechętnie podał jej Shikamaru. — Dlaczego on tak
bardzo chce pozostać incognito?
— Może pracować dla
mafii, być jej częścią. Nie chce w ten sposób zagrażać rodzinie. Tłumaczę to
wam od cholernych kilkunastu minut! — krzyknął Sasuke, uderzając wściekle
pięścią w metalowy stół, na którym narzędzie podskoczyły, brzęcząc złowrogo.
Sai ratował sytuację,
szybko się odzywając i opowiadając o kolejnych odkryciach.
— Jest coś jeszcze.
Porównałem wygrawerowane napisy na ciałach ofiar z teraz i z sekcji sprzed lat.
Pozwoliłem sobie to dokładnie przeanalizować i zaprawdę powiadam, ale to ta sama
osoba. — Dla potwierdzenia swoich słów ostatni raz pokazał im zdjęcia i wskazał
palcami na podobieństwa między napisami sprzed dekady a z tymi z teraz.
— Przecież pismo
człowieka zmienia się z biegiem lat. — Zabłysnął mądrością Naruto, przekonany o
swojej racji, ale mina Saia wyrażała zażenowanie. Nie nowością było, że patolog
uważał się za najmądrzejszego na świecie, ale liczył się z faktem, że jego
praca musiała łączył się z policją. Nieraz ich przebłyski inteligencji wołały o
pomstę do nieba, chociaż akurat w przypadku tejże mądrości, sam Shikamaru
przyznał Naruto rację.
Sai westchnął,
krzyżując ręce na piersi, by po chwili bez wahania pokazać wygrawerowany napis
na odsłoniętym brzuchu Anko i małą literkę „a” na plecach Ayumu.
— Owszem, masz rację —
przyznał niechętnie — ale w piśmie pozostają charakterystyczne cechy, coś, co nie
ulega zmianie nawet z upływem lat. Jestem w stu procentach przekonany, że
morderca z kiedyś i z dzisiaj to jedna i ta sama osoba, ale nie wykluczam
możliwości udziału dwóch osób. — Przykuł tym uwagę Temari, która przez cały ten
czas ziewała, choć bardzo się z tym kryła. Nieprzespana noc dawała o sobie
znać. — Facet ewidentnie jest leworęczny.
— Zabójca zatem jest
mańkutem — parsknął Naruto, ale nikt z zebranych nie podzielił jego poczucia
humoru. Stopniowo więc uśmiech zszedł z jego twarzy i sprawnie się wycofał,
wszyscy byli czymś pochłonięci.
Nie umknęło jednak jego
uwadze coś bardzo dziwnego. Sasuke znad papierów, które podał mu Sai, posłał
Sakurze zawadiacki uśmiech, a ona dyskretnie dotknęła wierzchem dłoni jego
przedramienia. Zmrużył oczy, jakby mogło to pomóc w dokładniejszej analizie,
ale ostatecznie machnął ręką, gdy Uchiha wbił w niego swe hebanowe tęczówki,
które mówiły jedno: nic nie widziałeś,
spadaj, młotku!
— Jadę odwiedzić Kibę,
ktoś chce się zabrać? — spytał na odchodnym troszkę poddenerwowanym głosem,
łapiąc już za zimną klamkę drzwi, ale tylko Temari wyraziła zainteresowanie.
Pożegnali się z zajęta grupą, a sami pognali w stronę parkingu.
Naruto zauważył, że
Nara chodzi ostatnio dziwnie poddenerwowana. Milczała i kryła się gdzieś z
tyłu, mimo tak wysokiego stanowiska i wiecznie dobrego humoru. Przez ostatnie
dwa dni unikała Shikamaru, ale Uzumaki nie miał zamiaru pytać. Mimo iż kobieta
była dobrą przyjaciółką jego ukochanej, martwił się; bardzo długo pracowali
razem przy wielu cięższych sprawach i nie podobała mu się ta nagła zmiana.
— Temari, nie chcę być
wścibski, ale… wszystko u ciebie dobrze? — Zdał się na odwagę i w ogóle nie
żałował zadania tego pytania.
Nara zatrzymała się w półkroku
i wbiła w blondyna smutny wzrok.
— Nie wiem, ale wydaje
mi się, że Shikamaru ostatnio dziwnie się zachowuje.
Tak
myślałem, przemknęło gdzieś z tyłu jego głowy.
— Co masz na myśli?
Przystanęła i nagle
całą swoją uwagę poświęciła oficerskim butom, które spoczywały na jej nogach.
Wydawały się być niesamowicie interesujące i cały ten kurz, który zalegał na
materiale niespodziewanie ją zdenerwował. Zacisnęła mocno szczękę i wypluła z
siebie jakieś przekleństwo, którego Naruto nie usłyszał.
— Od kilku dni w ogóle
ze sobą nie rozmawiamy — powiedziała drżącym głosem, chciała jedynie usiąść i
zapłakać. — Oboje mamy wiele na głowie: sprawa z Sasuke, moje drugie śledztwo,
dom, bracia. — Wyliczała na palcach i z trudem powstrzymywała trzęsące się
ręce. — Jak już jesteśmy sami i pytam, jak minął mu dzień, on zbywa mnie gestem
ręki, zapala papierosa i trajkocze coś o kłopotliwości policyjnego życia.
— Cały Shikamaru! —
parsknął Naruto, ale Temari zdzieliła go w łeb i cisnęła w niego piorunami z
oczu. — Przepraszam — zaskomlał.
Nara westchnęła i
ruszyła z miejsca, a blondyn popędził za nią.
— Myślę, że ma kogoś na
boku — wyrzuciła z siebie, hardo wpatrując się przed siebie. Naruto mógł tylko
przypuszczać, jak wiele kosztowało ją wypowiedzenie swoich wątpliwości na głos,
więc tylko położył dłoń na jej ramieniu. Nie wierzył, by to była prawda,
Shikamaru bardzo kochał Temari i nie widział świata poza nią. Czuł, że za tym
kryje się coś zupełnie innego, ale nie powiedział tego głośno. Nie potrafił w
końcu znaleźć wyjaśnienia, a nie chciał pogrążać się w tej dyskusji, bo Nara
już uśmiechnęła się słabo i poprosiła o zmianę tematu.
Naruto jednak wiedział,
że tej sprawy nie może tak po prostu zostawić.
Yuichi odzyskał
przytomność i nim zorientował się, gdzie właśnie się znajduje, ktoś zdzielił go
w głowę zwiniętą gazetą. Niezadowolony mężczyzna mruknął coś pod nosem, masując
wolną, lewą ręką obolały punkt. Wtem w dusznym pomieszczeniu, które miało w
środku przesłonięte blachą okna, rozbłysło światło, na moment rażąc zmęczone i
pełne piachu oczy Heike. Dyndająca, długa lampa ze zdecydowaną warstwą kurzu na
kloszu, kołysała się nierówno, oświetlając drewniany, obdarty stół i trochę
ciemnej podłogi, która pachniała pleśnią.
Chciał poruszyć prawą ręką, gdy zorientował się, co to dokładnie za miejsce, ale dłoń ani drgnęła,
przytwierdzona mocną taśmą klejącą do podłokietnika krzesła. Bardzo, ale to
bardzo nie podobało mu się to wszystko i ze zdenerwowaniem zaczął się szarpać,
w nadziei, że wolna ręka w czymkolwiek pomoże. Niestety taśmy nie dało się
odczepić gołymi rękoma.
Znieruchomiał
natychmiast, widząc wyłaniającą się z ciemności twarz mężczyzny, którego lewą
stronę twarzy oświetlała ta mętna, świecącą na żółto żarówka. Nie umknął jego
uwadze uśmiech, w którym oprawca ukazał garnitur równych zębów.
Pot spłynął po jego
czole, ale nie potrafił oderwać wzroku od tego obłąkanego, szaleńczego
spojrzenia. Bał się, jednakże doskonale zdawał sobie sprawę, że na nic jego
przekonania. Szef od zawsze wiedział lepiej i nie było sensu się kłócić. Coś
jednak kazało mu walczyć o swoje.
— Wszystko zrobiłem jak
chciałeś — burknął Heike, nieco pewniejszym tonem.
— Owszem — odpowiedział
mu zimnym barytonem. Skinął na kogoś stojącego po jego lewej stronie, ale oczom
Yuichiego ukazały się tylko białe rękawiczki, w których wspólnik trzymał talię
kart. — Może zagramy? Blackjack na przykład, znasz?
Heike niepewnie kiwnął
głową, gdy w ręce mężczyzny dostały się karty, które zwinnie przetasował, by
zaraz oddać je swojemu wspólnikowi. Sam zasiadł na krześle naprzeciwko,
wygodnie opierając się o poduszkę przytwierdzoną do oparcia.
— Uwielbiam logiczne
gry — mruknął bardziej do siebie, splatając dłonie pod brodą i uważnie
wpatrując się w lekko roztrzęsionego gościa.
— Dlaczego tu jestem?
Mężczyzna uniósł
pytająco brwi i w ułamku sekundy uraczył Heike szerokim uśmiechem. Na stole
wylądowały karty, a ktoś obszedł za krzesłem i odciął taśmę od podłokietnika,
tym samym uwalniając rękę Yuichiego, która natychmiast wylądowała na dziwnym,
zimnym urządzeniu. Automatyczny pas zacisnął się wokół nadgarstka, a każdy
palec utonął w dziwnych wgłębieniach.
Szarpnął raz,
przerażony. Dobrze znał to diabelskie urządzenie.
— Nie panujesz nad
swoimi ludźmi — rzekł lakonicznie, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
— Nie kazałem strzelać!
To nie ja wsadziłem kulkę w tego policjanta! — krzyczał, ale zaraz tego
pożałował, gdy facet zmroził go wzrokiem.
— Jesteś jednak
odpowiedzialny za każdy ich ruch.
Yuichi wstrzymał
powietrze.
— Nie mógłbym karać
ludzi, którzy podlegają tobie, Heike — powiedział spokojnym tonem, ale tembr
jego głosu wprawił mężczyznę w spazmatyczne drżenie.
Beształ się w myślach
za tak trywialne zachowanie. Powinien być usłużny, grzeczny jak piesek i czekać
na nagrodę. Wiedział, że zbyt nerwowa reakcja jednego z jego ochroniarzy doprowadzi
go do podobnego finału, nie pomyślał jednak, jakoby to on musiał mierzyć się z
tak niesprawiedliwym wymiarem kary ze strony swojego szefa.
Mężczyzna nie spuszczał
z oczu urządzenia, które zadrżało, uruchomione i gotowe do działania. Szef jak
na znak wybuchnął gromkim śmiechem i aż klasnął podekscytowany w dłonie. Bez
wątpienia owa tortura zaliczała się do jednych z ulubionych. Aż ze szczęścia
zanucił coś pod nosem, a po twarzy Heike spływały soczyste krople potu, nie
wspominając o ogromnych plamach pod pachami i na torsie.
— Lepiej się postaraj —
odparł szef, uspokajając emocje i otaksował wzrokiem sylwetkę skulonego,
bezbronnego mężczyzny naprzeciwko — inaczej ta ręka nie będzie ci już do
niczego potrzebna — zaśmiał się, a Yuichi znowu zaczął się wiercić, szarpiąc
ręką, która ani drgnęła. Pot spłynął po jego zmarszczonym ze stresu czole.
Małe ostrza uniosły
się, złączone z dołem urządzenia. Każda kolumna miała zamykać się, ucinając
palec z wysokości około dziesięciu centymetrów. Ich zadaniem było z impetem
przebić skórę i kości, by palec uciąć poniżej zgięcia, pozostawiając tylko małe
kikuty.
— Grajmy! — Klasnął w
dłonie, napawając się przerażeniem swojego gościa.
Był katem i wiedział,
jak wzbudzić większy respekt wokół swoich poddanych. Zrobiłeś coś źle — płacisz
za to. To była zasada, którą wpajał do głowy każdemu w bardziej lub mniej
popaprany sposób.
Yuichi grał i płakał, wiedząc,
że może przegrać. Szef był mistrzem w blackjacka, nie miał sobie równych.
Posiadał karty, które potrafiły zniszczyć przeciwnika i wpędzić go do grobu.
Gra toczyła się powoli, karty nowe wchodziły na stół. Bał się, że każdą jedną,
nową kartą może przebić swój obecny wynik dwanaście na coś powyżej dwadzieścia
jeden. A to by znaczyło, że przegrał.
— Sprawdzamy — odparł
ktoś po lewej stronie, ale Yuichi nawet się nie odwrócił. Uważnie wpatrywał się
w szefa, a on z wymalowaną radością na twarzy nie szczędził zduszonego śmiechu.
Wiedział, że tę rundę wygrał.
Ostrza zadrżały. Każda
runda równała się albo stratą albo pozostawianiem jednego palca. Ta runda
jednak nie poszła po jego myśli.
— Nie, nie, nie, nie,
nie! — mamrotał pod nosem, szybko i nerwowo, tracąc świeży umysł.
Urządzenie
zaskrzypiało, ostrze runęło w dół z prędkością światła, rozcinając palec na
pół. Trysnęła krew, a wrzask Yuichiego poniósł się echem po pustej okolicy.
Instynktownie złapał się za rękę, chcąc przyciągnąć ją do siebie, ale był
uziemiony. Wył z bólu, zaciskając mocno powieki, gryząc wargi aż do krwi. Tępy
ból rozrywał go, a pulsująca, tryskająca krew zalała stół.
— Wciąż masz cztery
palce! — fuknął szef, pochylając się nad stołem i posyłając zrozpaczonemu i
wijącemu się z bólu Heike swój zniewalający uśmiech. — Nie poddawaj się,
Yuichi! To tylko mały palec, musisz się bardziej postarać! — Perlisty śmiech
wypełnił pokój. — Pokaż, że masz jaja!
Heike uniósł wzrok,
zaciskając usta w wąską kreskę. Ból nie zniknął, ale stopniowo zelżał. Biorąc
kilka głębszych wdechów, wyprostował się i wysilił na szyderczy uśmiech, który
posłał w stronę jeszcze bardziej zadowolonego szefa.
— Gramy dalej —
wycharczał, a mężczyzna ponownie się zaśmiał, dumny z takiego obrotu spraw.
Odpokutować za grzechy,
ale ujść z życiem — właśnie taką doktrynę obrał Yuichi.
Pytanie tylko: za jaką
cenę?
Rozdział
krótszy. Musiałam go podzielić, inaczej zaserwowałabym 20 stron od razu, a w
takim tempie opowiadanie by przepadło xD Mamy ładne 13 stron, z czasem
chciałabym ograniczyć je do 10 i tego się trzymać. Jak widzicie wątki stricte
kryminalne w drodze, ale mam nadzieję, że fani SasuSaku wreszcie są choć trochę
szczęśliwi! Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze i doping w pisaniu. Dedykuję
to Wam wszystkim, bo po prostu Was kocham! Widzimy się za tydzień, buziaczki!
<3
Pssst,
gdy znajdziemy się w połowie opowiadania, zażądam trzytygodniowej przerwy. O
tym jednak opowiem dopiero za kilka rozdziałów :3 A Plastic Heart będzie nam towarzyszyć przez kolejne dwa/trzy
rozdziały, o!
Wreszcie jakaś większa akcja pomiędzy Sasuke a Sakurą! Jejku, tyle czekania, a tu Kakashi wszystko psuje. Za każdym razem kiedy nazywasz go "ojcem chrzestnym" w głowie pojawia mi się obraz Hakate jako bossa mafii, duży skórzany fotel, dębowe biurko, te sprawy.. No ale to nie ważne, jest kolejny trup i to się liczy. Tetsu znał Itachiego, ciekawie.. Jego zachowanie przed śmiercią sugeruje, że musiał być nieźle naćpany. W innym wypadku obstawiam chorobę psychiczną.
OdpowiedzUsuńPojawił się seryjny morderca, mężczyzna albo w najgorszym wypadku wyjątkowo napakowana kobieta. Nieźle... Powoli zaczynam myśleć, że to Sasuke może okazać się mordercą. Tak dużo wie o mafii, a ma też sporo brudnych tajemnic. Ale to by się nie zgadzało, nie ma opcji. Fantazja mnie ponosi :)
Shikamaru i kobieta na boku? Nie ma takiej opcji.. Myślę, że wpadł na trop czegoś złego, ale jeszcze nie chce się tym podzielić z resztą, żeby nie wpakować ich w kłopoty. A biedna Temcia zamartwia się nieistniejącym romansem :(
Końcówka świetna. Postać szefa mnie zaintrygowała, mimo jego brutalności. Mam nadzieję, że już za niedługo opowiesz nam o nim nieco więcej.
Czekam na kolejny rozdział :) Duużo weny życzę i pozdrawiam ;*
Jeszcze większa akcja przed nami :) Haha, ojciec chrzestny — jak ja to piszę, to dokładnie widzę to samo, co Ty xD
UsuńFantazja może ponosi, ale ja niczego nie neguję :D Nie mogę Wam zdradzić kompletnie nic, chociaż wiele ciśnie się na język!
Temari będzie miała jeszcze trochę czasu, by się pomartwić, a sprawa ze zmienionym Shikamaru niedługo wyjdzie na jaw.
Postać szefa namąci, obiecuję :3
Dziękuję za komentarz, Esami! ♥
Witam ponownie!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak (nie)cierpliwie czekałam na ten rozdział! Ale od początku... Widzę, że odzyskałaś kontrolę nad blogiem, ściślej mówiąc, to nad kartami/ podstronami, bo wcześniej po zmianie szablonu jakoś ich nie widziałam. No chyba, iż to mój durny internet nie pozwalał mi ich zobaczyć :) Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że ta sonda z zapytaniem o długość rozdziałów powstała z mojej winy xD Co do rozdziału... Cud, miód, orzeszki, malinki i co tam jeszcze chcesz! Pikantne sceny SS? Szanuję za nie, bo lubię takie sceny (Tak, jestem zboczeńcem, lecz dobrze mi z tym) w opowiadaniach/ książkach/ filmach. Szkoda, że kaszalot zadzwonił xDD W ogóle to już się zaczyna robić trochę nudne/irytujące xD Na miejscu Saska i Sakury wyrzuciłabym telefony za okno albo do rzeki, spakowała manatki i wyjechała w japoński odpowiednik naszych Bieszczad :') A tak na poważnie, to bardzo mi się podobała ich rozmowa na balkonie. Owszem, długością nie powala, lecz jej głębia mnie powaliła na łopatki. W pozytywnym sensie, rzecz jasna! Ten opis Saska... Normalnie czułam się jakbym stała w progu tego balkonu i wszystko słyszała/widziała! Dobra, koniec tego dobrego! W co się ten Kaszalot znowu wpakował, co?! =_= Znając życie, to on będzie kolejnym sztywnym, którego znajdą w następnym rozdziale... Kurde, widzę, że niemal każdy "stary" patolog uważa się za alfę i omegę. Denerwują mnie tacy ludzie. No, ale, niestety, świat nie był, nie jest i nie będzie idealny... Z kolei, Naruto rozwalił system xD Ten jak coś palnie albo zrobi, to nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Ja się śmiałam, zwłaszcza po tym jak zinterpretował wzrok Sasuke, który dotknął przy nim Sakury xD Deidara? W sumie, to Dei mi pasuje tatuażystę... Kurde, czyli że to już kiedyś się wydarzyło? Zapachniało mi Harrym Potterem i Komnatą Tajemnic :') (Co drugi kryminał, który czytam, ma ten schemat, a że nie pamiętam tytułu żadnego z nich, to napisałam o HP xD) Oj, Temari... Czemu uważasz, iż Shikamaru cię zdradza? Może pracuje nad sprawą, o której nie może głośno mówić? Ostatnia scena... Normalnie pozamiatałaś nią wszystko, Nobie! <33 Pisałam już, że kocham też sceny gore? Nie? To teraz piszę xD Ale co to było za narzędzie? Jego opis - choć dość dokładny - nic mi nie powiedział... 13 stron? Ja bym dała z 8 xD No po prostu rozdział przeczytałam szybciej, niż napisałam komentarz :'D Okej, to chyba wszystko, co miałam do napisania. Pozdrawiam, życzę wenki i (nie)cierpliwie czekam na następny rozdział <3
PS. Trzeba przyznać, że w ciekawy sposób pozbyli się dilera. Aż się boję, co będzie dalej... (Pewnie zmasakrowane zwłoki Yuichi'ego zadyndają na latarni albo drzewie!)
Witam!
UsuńTak, wreszcie się udało, ale blogger i tak szaleje. Znikający chat, czasem linki nie działają... nie wiem, co się dzieje, ale chociaż w jakimś stopniu odzyskałam kontrolę :D I nie, sonda nie wypłynęła przez Ciebie ahahah xD Chciałam po prostu poznać Waszą opinię, tak zapoznać się z ogółem :) Już od dłuższego czasu chodziło mi to po głowie, także bez obaw!
Też lubię takie sceny, Ginny! Wiem, że może robić się to nudne i irytujące, te ciągłe telefony, ale trzeba pamiętać też o tym, że są w trakcie ważnego, najważniejszego śledztwa w całej karierze i muszą mieć te telefony włączone. Jeszcze nie są na tym etapie, by je olać... jeszcze! Cieszę się, że ich rozmowa była głęboka, taka właśnie miała być <3 Krótka, ale ważna!
Patolodzy już tacy są, a Sai jest specyficzny :D A Naruto to Naruto, nie mogłabym odebrać mu tego poczucia humoru! Co do zabójcy... Czy to się już wydarzyło? Czy to faktycznie ta sama osoba, co dekadę temu? Póki co rzucam Wam suche fakty :3
Aw, cieszę się, że ostatnia scena wyszła! Właśnie tego typu fragmenty są dla mnie ważne, bo to one nadają życia temu opowiadaniu <3 Urządzenie to coś takiego jak deska z pięcioma wgłębieniami na palce, pas automatyczny okala nadgarstek i jakby coś w środku tam usztywnia palce, by ofiara nie mogła się ruszyć — chyba tak to mogę bardziej obrazowo wytłumaczyć, nie wiem, czy pomogłam xD
Zwłoki na latarni... hm, pomyślę! XD :D
Dziękuję za dłuuugi i wyczerpujący komentarz! Doceniam bardzo! ♥
Śmieszna sprawa: nadrabiam własnie poprzedni rozdział, a tu nagle pojawia się nowy. XD To jak bonus za nieczytanie w terminie.
OdpowiedzUsuńHm, nie wiem, co mogłabym tu napisać, czego nie przeczytasz w innych i dłuższych komentarzach... Może zacznę od tego, że początek poprzedniego rozdziału był taki, em, problematyczny, taki, że nie umiałam wczuć się od razu. Dopiero gdy pojawiły się mroczniejsze wątki poczułam: tak, to jest to!
NO I HALO. Jak mogłaś tak załatwić Kibę? Albo go zabijasz, albo nie zabijasz. Ale nie każ mu tak cierpieć! Trzeba serca nie mieć. <3 To chore ale wolę go jak beczny niż gdy zgrywa twardziela XDDD No i mizianko! Ach, niestety nie mogłam przeczytać tej "akcji" w całości, ponieważ moje koty też chciały, żeby je pomiziać... ale, naiwnie sądziłam, że do czegos pomiędzy nimi W KOŃCU dojdzie. xD I doszłoby, gdyby nie wyczucie czasu Kakashiego. <3 Ach, w co on się znowu wpakował...?
Więc moje żądania są takie: Kiba już więcej nie cierpi, Kakashi pojawia się we własnej osobie, Sasuke i Sakura się miziają. To chyba nic wielkiego, nie uważasz?
Do mrocznych scen nie będę nawiązywać za bardzo, bo... hm, będę dziś oglądać dramę i ostatni odcinek skończył się upiornie... a ja jestem wrażliwa na upiorności (np. takie maszynki do obcinania paznokci, tfu, palców) i miewam potem koszmary.
Pozdrawiam i ślę buziaczki ;3
*Sasuke... To chore ale wolę go jak beczny niż gdy zgrywa twardziela XDDD
UsuńDlaczego mi zjadło Saska? ;-;
Widzisz, bonusy są fajne! :3
UsuńProblematyczne fragmenty to moja specjalność, coś, co nie pozwala Wam się wczuć, a potem rzucam Wam flakami w twarz xD CAŁA JA XD
Nie mam serca <3 I jeszcze Wam to udowodnię! TYLU BOHATERÓW DO ZNISZCZENIA MUAHAHA :)
Zjadłaś Sasuke, nie mogłaś się powstrzymać. I ja o wiele bardziej wolę ryczącego Saska niż obijającego wszystkim mordy pana i władcę.
W KOŃCU dojdzie, bądźcie jeszcze trochę naiwni, proszęęęęe xD <3 Spełnię Twe żądania, ale trochę cierpliwości <3
Upiorności nigdy dość... :3
Dzięki, Kaori za czas tu poświęcony, komentarz i w ogóle samą obecność! Miło mi tu Cie gościć, serio! ♥
Meeeeeeh. Kolejny piątek za nami. Perfidia się rozrasta, ja coraz więcej piję/gniję.
OdpowiedzUsuńW sumie z tym moim komentarzem to jest tak, że ja się za dużo wychylać nie będę. Panie wyżej (i później na pewno te poniżej) powiedzą wszystko co powiedziane być powinno, więc powtarzać się nie będę. Ale coś tam napiszę.
Ale ja wreeeedna dzisiaj. xD
Próbowałam się zebrać do tego komentarza już po 18, ale nie potrafiłam i znowu pierwszy komentarz mi uciekł. Śmiem twierdzić, że nikt nie powinien komentować, dopóki ja tego nie zrobię! A co tam wolność słowa xD
Najpierw chciałam napisać coś uszczypliwego o płaczu Sasuke, lecz chwilę później myślę sobie, że kurde miał prawo. Za dużo przeżył, więc co ja się tu kurde dziwię. Popłakałam sobie razem z nim.
O scenie SasuSaku pisać nie muszę, Ty wiesz jak jej oczekiwałam, a co za tym idzie... na pewno zdajesz sobie sprawę z mojej ogromnej radości, podczas jej czytania.
Chciałam jeszcze zahaczyć o ShikaTema, ale bardzo króciutko. Temari wyolbrzymia. Ja wierzę w jego niewinność. Shikamaru nie jest takim gościem, musi mieć powód. Niech usiądzie i z nim spokojnie ale twardo porozmawia.
To chyba tyle, co chciałam napisać. A może i więcej. Nie wiem. Jak mi się coś przypomni to dodam.
Wpędziłaś mnie tym rozdziałem w dziwny stan.
Ślę mocne tulaski! ♥
Meeeeeeeeeeeeeeh!
UsuńWredoto Ty moja <3 I tak Cię kocham!
W takim razie musisz sobie zaklepać miejsce, inaczej może być różnie :D Chociaż to chyba drugi raz, jak bycie pierwszą przeszło Ci koło nosa xD
Płaczmy razem! <3 Jeszcze będzie więcej okazji do radości, SasuSaku niedługo przejdzie na wyższy level, obiecuję!
Obyś miała rację, co do Shiky! Temari musi o niego zawalczyć!
Dziwny stan? Zacznę się zaraz obwiniać, dzięki xD
Tulaski są super! ♥
Powiem tak.. czy ja już nie wspominałam, że zawsze coś im dzwoni? Ah dobra zaspokoiło mnie to w około 20% :P.
OdpowiedzUsuńZ tymi aniołami to już myślałam przez chwilę, że będą wątki paranormalne i jakiegoś Lucka wtrącisz :D ale! co za dużo to nie zdrowo! Chyba.
Bardzo przyjemnie mi się czytało, dziękuję za Twój czas poświęcony na pisanie :). Opowiadanie niezaprzeczalnie jest wciągające :)
Pozdrawiam serdecznie! ;) ;) (gdzie czat z beyond? chciałam sobie jeszcze pomrugać :P)
Wymagająca jesteś, Kas, WYMAGAJĄCA! :D
UsuńParanormalne sprawy pozostawmy innym, chociaż może... nie, raczej nie. ALBO... SAMA NIE WIEM XD
A ja dziękuję za Twój czas na czytanie i napisanie komentarza, który zawsze mnie buduje i pozwala działać dalej! ♥
Możesz mrugać tam, ile chcesz (chat jest), ale znika, gdy sobie tak blogger zadecyduje, także co złego to nie ja! :)
Myślałam, że dam Ci opierdziel, kiedy zaczynała czytać ten rozdział. Początek wydaje się lekko mdły, ale później... Jest coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy jest kilka scen, które ujęły mnie za serce. Przede wszystkim to, gdy Sasuke płakał. Widać, ile to go kosztuje. Ile przez to cierpi.
A późniejsza scena, gdy wreszcie się całują. NO UMARŁAM, KURNA, UMARŁAM. No kocham tę scenę i na pewno będzie ona jedną z ulubionych tutaj. Tylko jestem trochę zła na Kakashiego, że im przerwał. Ale jak mogłoby być inaczej... Byłoby zbyt pięknie.
Co do tych morderstw... W sumie nie spodziewałam się, że ten ktoś wcześniej mordował. Obstawiam, że to ktoś, kto tu się jeszcze nie pojawił. I jeśli byłby członkiem Akatsuki, hm... nie wiem. Obito? Przekonamy się później.
A Heike. No cóż. Wiedziałam, że czeka go coś drastycznego. Swoją drogą ten szef mnie ciekawi. Bardzo ciekawi. I fajny motyw z tą grą, podoba mi się.
Rozdział czytałam po trochu na wykładach, po trochu w pociągu, na przestrzeni kilku dni, więc... Trochę się nie spieszyłam z komentowaniem. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone.
Trzymaj się ♥
Już chciała na mnie krzyczeć, patrzcie no!
UsuńLubicie płaczącego Sasuke <3 A całuski jeszcze wrócą, jednakże spokojnie. To bardziej kryminał niż romans.
Przekonasz się z czasem, owszem :) Bo kto wie, ale może ten, co morduje już tutaj wcześniej się pojawił?
Dziękuję, Sasi! Oczywiście, że wybaczam. Tobie nie wybaczyć to byłoby zło! ♥
Na sam początek, Gome! :/ Miałam tyle zajęć, że te dwa tygodnie po prostu mi zniknęły -.- Wybacz.
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rozdziału.
Sasuke w rozsypce *.* To było cudowne. Ta cała scena, jego załamanie. *.* Zazwyczaj, kiedy czytam SasuSaku, Uchiha to zwykły badass i nic nie jest w stanie go ruszyć, poza Sakurą oczywiście (w końcu romanse czytuje XD). Znajduje niewiele wyjątków od tej reguły, a Twój Sasuke jest najlepszym wśród nich. Naprawdę nie wiem, jak inaczej przekazać Ci swoje myśli i uczucia.
Tsunade -.- Ech, nie chce mi się nawet o niej myśleć. "Musisz". To mnie rozdrażniło (szczególnie po reakcji Saska).
Hahahahaha, dlaczego mnie to nie dziwi XD. Ten telefon po prostu musiał zadzwonić XD. Ale wracając do początku. W końcu ^^ <3 Już myślałam, że będziemy na to czekać dobre 20 rozdziałów :D Banan mi z gęby nie schodził tutaj ^^
Dooooobraaaaa -.- Hatake. Co. Się. Kuźwa. Dzieje. -.-
Ech, truposze wszędzie -.-
(Ps. Kogo Sasuke zabił??? I to jeszcze na rozkaz ojca??? O.o Nigdy nie lubiłam Fugaku -.-)
I znowu ta wrogość -.- Prze Shikę, nie potrafię zaufać Saskowi, nie ważne, jak skrzywdzoną osobą by był -.- Dobra.. Tetsu znał Itachiego -.- Ech, Sai i skłonność do pedantyzmu XD (Pssst, zjadłaś "r" w Naruto "-Kierowca tira ...")
Niezłe te małe cholerstwa^^ Ciekawa jestem, kto je skonstruował.
Mam wrażenie, że te morderstwa maję coś wspólnego z okresem wolności Itachiego. Może nie jego osoby samej w sobie, ale wydarzeń, prze które zabił ojca (Słabo mi dzisiaj kojarzenie idzie -.- Wybacz za dziwne wnioski).
Kurcze, prze chwilę ten zabójca skojarzył mi się z Obito.
"... i zaprawdę powiadam..." Rozwaliło mnie to zadnie XD (Jak cały Sai w Twoim wydaniu w sumie ^^)
Ta sama osoba? Robi się coraz ciekawiej.
"... nic nie widziałeś młotku!" XD Piękne^^
Shikamaru -.- Coś mi świta, że Nara zachowuje się tak z powodu Uchihy. Nie wiem, czemu. Pewnie mam myśli nie po drodze, ale nie umiem znaleźć innego powodu jego zachowania.
Dooobra. Yuichi na dywaniku u szefa *.*
Hehe, fajnie ^^. To obłąkane spojrzenie kojarzy mi się z Hidanem.
O.o ten jego szef jest zajebisty *.* Kurcze, genialna kara ^^ Zastanawia mnie, jaka postać kryje się za tym sadystą *.*
Rozdział, choć krótszy, to równie ciekawy, co poprzednie, jeśli nie ciekawszy ^^
Ech, mam ochotę walnąć sobie kulkę w łeb za nieczytanie tego -.-
Pozdrawiam cieplutko ^^
PS.Moje oczy znowu zakochały się w tym cudnym szablonie *.*
PS.2.O.o Udało mi się zmieścić w jednym komentarzu ^^ Jej, w końcu XD
PS.3.Plastic heart - klimat *.*