(pssst, Beautiful crime, piosenka z odtwarzacza zalecana do czytania — przy niej napisałam całą
ósemkę;))
W obliczu śmierci nic
nie jest pewne na sto procent.
Każda sekunda była na
wagę złota. Kostucha stała gdzieś w ciemnym kącie i zacierała szczęśliwa ręce, oczekując
na nową duszę, którą pragnęła umieścić w swej szklanej kuli niczym trofeum. We
wszystkim liczył się czas, który tak nieubłagalnie gnał do przodu.
Wpadli do szpitala z
przewieszonym przez ich ramiona Kibą, który już nawet nie próbował poruszać nogami;
najzwyczajniej w świecie ich nie czuł i nie zamierzał się forsować, nie miał na
to siły. Grawitacja zaczynała działać i ciało podkomisarza z minuty na minutę
robiło się coraz cięższe, zmuszając dwójkę przyjaciół do większego wysiłku.
— Policja — wysapała głośno
Sakura, gdy pojawili się tuż przed rejestracją. Pielęgniarka natychmiast
przeprosiła pacjentów, których papiery wypełniała i wezwała doktora, sama
biegnąc po wózek stojący w rogu korytarza. — Rana postrzałowa, wykrwawia się
już od kilkunastu minut.
Ostrożnie usadowili
Kibę na wózku inwalidzkim, który pielęgniarka kilka sekund później pchała już w
stronę biegnącego lekarza. Sasuke odetchnął z wyraźną ulgą, nagle
przypomniawszy sobie o cholernie natarczywym bólu w nodze. Kuśtykając jednak,
zmierzał za pędzącymi lekarzami i pielęgniarkami, którzy wylali się z kilku
pomieszczeń po drodze. Krzyknięto, by przygotować salę operacyjną i zebrać specjalistów.
Szpital znał każdego
policjanta z Kioto i zawsze działali na szybkich obrotach, gdy sprawa była
cięższej wagi; w tym przypadku nagląca i tragiczna, gdyż podkomisarz gubił
swoją egzystencję z każdą sekundą. Liczyła się natychmiastowa pomoc, mimo iż
szpital pękał w szwach od potrzebujących.
Szklane drzwi OIOM-u
otworzyły się z hukiem, nie pozwalając pozostałej dwójce wejść do środka.
Zatrzymała ich pielęgniarka, która przez cały ten czas wiozła Kibę na wózku.
Gdy interwencję przejął lekarz prowadzący, nie była już potrzebna i koniecznie
powinna wrócić na rejestrację.
— Ktoś z państwa musi
pójść ze mną i wypełnić kartę pacjenta — odparła niska szatynka o oczach w
kolorze dojrzałego pomelo. Poprawiła nerwowo biały kitel i spojrzała
wyczekująco na zmęczoną dwójkę.
— Ja pójdę — charknęła
Sakura, biorąc głęboki wdech. Zapach alkoholu etylowego zamącił jej na moment w
głowie. — Gdyby mogła pani wezwać jakiegoś lekarza, by opatrzył mojego
partnera…
— Nie ma takiej
potrzeby — warknął Sasuke, przerywając jej prośbę.
Pielęgniarka jednak
zwróciła uwagę na dziurę w nodze mężczyzny i wylewającą się z niej krew, więc
tylko skinęła głową, prowadząc dwójkę w stronę gabinetu zabiegowego. Oczywiście
Uchiha bardzo się upierał, ale niska kobieta przekonała go jednak, że i tak w
niczym już teraz nie pomoże, a kulę należy wyjąć i ranę natychmiast zaszyć.
Poprosiła również, by Sakura później sama udała się na przetarcie
powierzchniowych ran i dała się zbadać lekarzowi w ramach zwyczajowej obserwacji.
Bez słowa rozeszli się,
każdy w swoją stronę. Komisarz bardzo unikał kontaktu wzrokowego z detektyw,
jakby w obawie o serię niewygodnych pytań i oskarżeń. Był dla niej oschły i
najzwyklejszym warczeniem zdradzał swoje zdenerwowanie. Nie był jeszcze gotowy
na konfrontację z własną przeszłością i demonami.
Jeszcze nie teraz.
—
Twoim obowiązkiem jest zabić, Sasuke.
—
Ojcze… nie potrafię…
—
To nasza jedyna szansa, nie możesz się teraz wycofać. On jest gotowy.
Wspomnienie uderzyło w
niego znienacka, gdy tylko złapał za klamkę gabinetu. Wściekle uderzył w ścianę
obok, nie zważając na głośne chrupnięcie kości. Nie obchodzili go ludzie,
którzy właśnie tępo wpatrywali się w niego. Sasuke pałał złością i poczuciem
winy, wyrzuty zaczynały wreszcie budzić się na nowo po tylu latach zamknięte w
klatce.
Demony
przeszłości wyciągały łapczywie ręce.
Oddawała właśnie
wypełnioną kartę Kiby, prosząc w tym czasie o pilny kontakt z jego siostrą,
Haną. Mimo późnej pory miała nadzieję, że dziewczyna przyjedzie i zajmie się
poszkodowany podkomisarzem. Inuzuka jej potrzebował, a wiedziała, że rodzeństwo
miało tylko siebie — nie było sensu trzymać Hany w niewiedzy do rana, bo nie
wiadomo, co jeszcze mogło się wydarzyć podczas operacji.
Podziękowała
pielęgniarce i odeszła od rejestracji, obrzucając główny hol zmęczonym
spojrzeniem. Białe ściany były miłą odmianą po porażających, niebieskich
światłach i półmroku panującym w klubie. Chociaż ta sterylna biel raziła w
oczy, zdecydowanie lepiej czuła się tutaj, niż w otoczeniu napalonych facetów i
prostytutek.
Szpital napęczniał od
liczby pacjentów, która ciągle wzrastała. Ludzie przybywali po różnych urazach
i z przeróżnymi dolegliwościami. Nie chciała nawet wiedzieć, ilu z nich czekało
na wizytę od kilku godzin. We wszystkim wciąż liczył się tylko Kiba.
Zmieszała się, gdy
pacjenci obdarzyli ją dziwnymi spojrzeniami, mrucząc coś pod nosem. Obywatele w
Kioto byli dość sceptyczni, jeśli chodziło o mundurowych i na każdym kroku
mówili, że policja w dzisiejszych czasach to tylko rosnąca korupcja i nic więcej.
Wielu nawet pewnie głosiło, że śmierć generalnego inspektora to był tylko
czysty zysk i konspiracja. Godziło to w nią, bo z dumą obnosiła się tytułem, na
jaki długo pracowała. Ukończenie Akademii Policyjnej było dla niej największym
wyzwaniem, a zapoznanie się z kryminalistyczną stroną świata i próbą
zminimalizowania zła okazało się być idealnym sposobem na życie. W tym
wszystkim przez kilka lat zapominała o sobie i przyjaciołach, aż w końcu
została sama. Liczyło się jednak bezpieczeństwo obywateli.
Skierowała swoje kroki
do zabiegowego w nadziei, że ujrzy tam Sasuke. Od chwili, gdy Heike zaczął grać
w swoją chorą grę, komisarz nagle zaczął się wycofywać i przybierać maski. Nie
podobało jej się, jak wiele przed nią ukrywał i w głębi duszy cholernie bała
się poznać prawdę. Niemniej chciała wreszcie wiedzieć, kim tak naprawdę był
Sasuke Uchiha — kiedyś i teraz.
Delikatnie uchyliła
drzwi i ujrzała w pomieszczeniu przyjaciela, który zaciskał mocno szczękę i
mrużył powieki. Lekarz właśnie zszywał dziurę na nodze, odsłaniając jego
umięśnioną łydkę i udo. Mogła wręcz naliczyć mięśnie, które właśnie napinał i
była pod wrażeniem jego muskulatury.
To nie był pierwszy
raz, gdy widziała go w takim półnegliżu. Kiedyś podczas bardzo ważnego śledztwa
musieli zatrzymać się w motelu na dwie noce. Człowiek, którego śledzili,
działał naprawdę dobrze, a ich zadaniem było zachować czujność i znaleźć
niezbite dowody składające się na jego winę.
W motelu był tylko
jeden wolny pokój z dwuosobowym łóżkiem i małą łazienką. Początkowo sobie
żartowali z sytuacji, ale w momencie, gdy mieli iść spać, oboje wydawali się
dziwnie skrępowani. Sasuke starał się załagodzić jakoś atmosferę, leżąc obok i
rozmawiając z nią o byle czym. Nigdy jednak nie podjął tematu swojej
przeszłości, mimo iż próbowała. To był temat tabu.
Byłam
cholernie zmęczona. Od rana ganialiśmy faceta, sprawdzając wszystkie miejsca, w których przebywał i ludzi, z którymi miał kontakt. Nie było mowy o powrocie do domu, więc utknęliśmy w
tym obskurnym motelu. Robota to robota, Sasuke i ja staraliśmy się zachować
czysto zawodowe relacje podczas tych dwóch nocy.
Mieliśmy
jedną łazienkę i Sasuke pierwszego wieczoru zaproponował wspólny prysznic z
wielką powagą wymalowaną na twarzy, a ja omal nie zemdlałam. Wtedy zaśmiał mi
się w twarz, widząc moje zawstydzenie — miałam nieodpartą ochotę udusić go własnymi
rękoma za ten nieudany dowcip.
Ostatniej
nocy, gdy śledztwo wreszcie dobiegało końca, a ja położyłam się szybciej, Sasuke
poszedł pod prysznic. Zostawił lekko uchylone drzwi, ale z łóżka mogłam bez
problemu obserwować jego nagą sylwetkę. Zamyślony stał przed lustrem, nie
robiąc nic więcej.
Sasuke
myślał, że spałam — a przynajmniej ja tak myślałam — więc wpatrywałam się w
jego umięśnione ciało, naznaczone przeróżnymi bliznami. Wiele blizn miał na
rękach i nogach, nigdy jednak nie widziałam ich na plecach czy w innych
miejscach, a domyślałam się, że całe ciało było nimi pokryte.
Stał
tak, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze, opierając się rękoma o kanty
umywalki. Nie widziałam znowu aż tak wiele, ale jego plecy były czymś, co mnie
zaintrygowało.
Lewy
bark, tuż nad karkiem, zdobił średniej wielkości czarny tatuaż. Z daleka
niewiele widziałam, ale byłam w stanie rozpoznać trzy łezki otoczone jakby
kolczastym drutem. Na lewym ramieniu zaś posiadał czarny, mniejszy symbol. Był
znakiem rozpoznawczym członków ANBU, tajnej jednostki specjalnej policji, w
której istnienie wątpiło tak wielu, nawet ja. Nikt nigdy nie widział akt
potwierdzających ich istnienie, a nieliczni, którzy zarzekali się, że mieli z
nimi styczność, opowiadali, iż na twarzach zawsze gościły maski — ich
tożsamość nigdy nie została ujawniona, sami zaś byli owiani legendą. Słynęli
tylko z tego znaku, który posiadał Sasuke, jednak nigdy nie rozwinął swojej
myśli na ten temat, uznając ów symbol za zwykły tatuaż.
Uchiha,
patrząc jednak na malunek, miał coś w oczach — coś, co mówiło mi, że należał do
ANBU i brał udział w tajnych operacjach. Nie potwierdził ani nie zaprzeczył, a
ja nie drążyłam dalej tematu. Już wtedy zrozumiałam, że w ogóle go nie znałam.
Zamknęłam
szybko oczy, widząc, że zmierza do pokoju z ręcznikiem owiniętym wokół bioder.
Miałam nieodparte wrażenie, że przyłapał mnie na wlepianiu w niego swoich ślepi
i teraz przyszedł się zemścić, szydząc ze mnie w bardzo krępujący sposób.
Wykorzystywał moją słabość względem niego, mimo że na początku naszej
znajomości miałam go za dupka, ale za bardzo dobrego w swoim zawodzie dupka. On
zaś ciągle powtarzał, jakaż to bywam irytująca.
Chyba
czytałam mu w myślach, bo poczułam ciepły, spokojny oddech na moim policzku.
—
Nieładnie tak podglądać — mruknął niemal do mojego ucha, a mnie przeszły
ciarki.
—
To nie tak! — wyjąkałam, wypuszczając powietrze z ust. Chyba dawno nie byłam
tak czerwona na twarzy! Otworzyłam oczy, a on położył się obok mnie jak gdyby
nigdy nic. — Po prostu zauważyłam twój tatuaż i zastanawiałam się…
—
Błędy młodości — stwierdził tylko, wpatrując się w sufit nader smutnym
wzrokiem.
—
A te blizny? — spytałam cicho, mogąc dokładnie przeliczyć szramy na jego ciele.
Było ich dużo, za dużo, jakby co najmniej ktoś go torturował. Widziałam nawet
bliznę po oparzeniu, na którą zjechałam swoimi palcami. To był dość odważny
ruch, zważywszy na to, gdzie ów skaza się znajdowała; podbrzusze. Spojrzał na
mnie, drżąc pod moim dotykiem. — Ktoś ci to zrobił, prawda?
Nie
odpowiedział, wlepiwszy we mnie swoje czarne oczy. Hipnotyzowały, ale i
przerażały jednocześnie. Jaką tajemnicę kryły?
—
Nigdy nie dowiem się, skąd masz tę, prawda? — Złapałam delikatnie za jego prawy
nadgarstek i wpatrzyłam się w przedramię. Zabliźniona rana, można rzec, że tak
samo świeża jak pozostałe, ale wciąż stara, niosła ze sobą jedną literę.
Pociągłe, długie, drukowane A, nic więcej. Prawa strona literki była mniej
wyraźna, jakby ktoś, kto ją wyrzeźbił spieszył się lub przerwał czynność w
najmniej oczekiwanym momencie. — Bolało?
—
Tak — wychrypiał. — Tak jak każda inna.
—
Czy ten, kto to zrobił, miał powód?
Znowu
padła odpowiedź twierdząca. Odwrócił wzrok i znowu wpatrzył się w stary sufit.
Blask księżyca, który dostawał się przez przesłonięte czarną żaluzją okno,
oświetlał jego bladą twarz. Cierpiał, przypominał sobie złe chwile, które sama
rzuciłam mu w twarz, niebywale ciekawa jego przeszłości. Intrygował mnie,
musiałam — chciałam! — poznać jego historię.
—
Czy ta osoba wciąż jest na wolności?
—
Nie ma dnia ani godziny, bym nie odwracał się za siebie. — Ton głosu, jakim to
wypowiedział był pusty, totalnie wyprany z jakichkolwiek emocji. Jakby nauczył
się to mówić nie tylko mnie, ale i pozostałym, którzy próbowali wypytać go o
przeszłość. — To jednak coś, co już dawno zostawiłem za sobą.
Ujął
moją twarz w swoje dłonie i bacznie mi się przyglądał. Zaskoczył mnie,
przeraził, ale gdy delikatnie musnął moje czoło ciepłymi wargami, poczułam się
na nowo bezpiecznie i dobrze. Tymi drobnymi gestami mówił mi, że jestem ważna,
ale on wciąż nie był gotowy na związek.
—
Nie lubisz tatuaży, co? — zapytał, posyłając mi swój łobuzerski uśmiech, a ja
prychnęłam, unosząc wysoko ręce i przeciągając się mozolnie.
—
Kojarzą mi się z kryminałem — fuknęłam na obronę.
Zesztywniał.
Długo patrzył mi w oczy, by w końcu potrząsnąć ze zrezygnowaniem głową.
—
Jak wszystkim — odparł po chwili i odsunął się ode mnie. Wstał, kierując się do
małej łazienki, w której porzucił ciuchy. Zostawił mnie tak bez słowa, a ja
jeszcze długo nie mogłam dojść do siebie.
Tak
bardzo chciałam go pocałować i dać mu do zrozumienia, że może mi zaufać…
Popchnęła ciężkie drzwi
i weszła do środka. Sasuke już schodził z fotela, podczas gdy niski,
korpulentny lekarz zapisywał receptę na silne leki przeciwbólowe i poprosił o
stawienie się za dwa tygodnie na zdjęcie szwów. Dodał też, ażeby się nie
forsował, na co Sakura omal nie wybuchła śmiechem. Przecież to Uchiha, on nigdy
nie słuchał!
Wyminął ją bez słowa i
wyszedł z gabinetu, kuśtykając, a ją wmurowało w podłogę. Próbowała zachowywać
się normalnie, ale on nie miał zamiaru nawet na nią spojrzeć. Owszem, miała mu
za złe te wszystkie kłamstwa i dziwne powiązania z ludźmi z półświatka, ale nie
zachowywała się jak dziecko! Byli dorośli, przecież mogli rozwiązać to wszystko
jak na dorosłych ludzi przystało.
Lekarz przebadał ją
szybko, dość niedokładnie. Przetarł rany, podał lek przeciwbólowy, który miał
wreszcie uwolnić ją od srogiego bólu głowy i życzył zdrowia, tym samym
wypychając ją za drzwi i wołając kolejnego pacjenta w nagłej potrzebie.
Szybkim krokiem pokonała
korytarz pełen ludzi, potem kolejny, aż w końcu przeszła przez szklane drzwi,
by jej oczom mógł okazać się pusty, długi, biały hol szpitalny z dwiema ławkami
ustawionymi naprzeciwko siebie i wielkimi, dwuskrzydłowymi drzwiami z widokiem
na kolejny korytarz. Wielki, czerwony napis OIOM na drzwiach uderzał w oczy z
przeogromną siłą.
Przy tych właśnie drzwiach
stał Sasuke, wpatrując się tępo w białą podłogę. Stanęła zaraz obok, stykając
się z nim ramionami. Był od niej wyższy o głowę, więc zawsze miała potrzebę
przypomnienia o swojej obecności po przez jakiś słaby dotyk, gdyż sam często
potrafił się zamyślić i nie zauważać otaczającego go świata, jeśli nie był na
wysokości jego wzroku.
— Ktoś już wychodził? —
spytała, patrząc na niego kątem oka. Pokręcił przecząco głową. — Mam nadzieję,
że z tego wyjdzie…
Nie odpowiedział, wciąż
wpatrywał się w korytarz po drugiej stronie.
Coś w niej pękało,
miała dość i chyba wulkan wreszcie postanowił ulec erupcji. Nie mogła już
dłużej w sobie tego nosić, atmosfera była gęsta i zbyt napięta, potrzebowała
odpowiedzi, by ukoić zszarganą duszę.
— Spójrz na mnie, do
cholery! — wrzasnęła, a jej krzyk poniósł się echem po długim, pustym
korytarzu.
Spojrzał. Z ociąganiem,
ze smutkiem, z wyrzutami sumienia.
Patrzył, a wściekłość,
jaka z niej biła mogłaby nawet zabić. Drżała, zaciskając kurczowo palce,
marszcząc nos w ten uroczy sposób, który zawsze go intrygował. Teraz jednak nie
mógł powiedzieć, by była w jakikolwiek sposób urocza — była wściekła.
— Powiedz mi prawdę,
powiedz mi, jaką przeszłość skrywasz! — Nadal krzyczała, chcąc dać upust swoim
emocjom. — Nigdy na żadne pytanie nie odpowiedziałeś szczerze, nigdy nie
rozwinąłeś swoich myśli! Głupia jestem, bo ciągle czekam w nadziei, że wreszcie
się przede mną otworzysz, ale ty mi nie ufasz!
Zacisnął szczękę.
— Ufam ci, do cholery,
co ty wygadujesz?! — Teraz to on zaczął krzyczeć.
— Sądziłam, że łączy
nas coś więcej niż przyjaźń! — wypaliła, sama się sobie dziwiąc, że właśnie to
wykrzyknęła mu w twarz. Mina Sasuke również wyrażała konsternację. — Myślałam,
że… że… że mi zawsze możesz powiedzieć prawdę…
Przyciągnął ją nagle do
siebie i wtulił twarz w jej włosy, które pachniały szpitalem i wiatrem. Ona,
mimo że zszokowana, przymknęła zmęczone powieki i sama mocniej do niego
przylgnęła, czując tak cudowne ciepło i przyspieszone bicie jego serca. Wbiła
swoje smukłe palce w plecy mężczyzny, a on przycisnął ją jeszcze mocniej i
pozwolił sobie na chwilę oddechu, czułości i ukojenia nerwów. Potrzebował jej,
była jego ostoją i sama właśnie wprost wykrzyczała mu to w twarz. Nie chciał
niczego więcej, ale nie mógł obarczać ją całą prawdą ze swojego życia. Po
prostu nie mógł i nie potrafił.
Chciał, by była
bezpieczna, z dala od tego złego świata.
Chciał ją uchronić…
— Opowiem ci dzień, w
którym straciłem wszystko — wyszeptał w jej włosy, a ona jeszcze mocniej wbiła
palce w umięśnione plecy mężczyzny i cichutko załkała.
To wydarzyło się ostatniej soboty sierpnia, gdy zmęczony wróciłem do domu
z pracy. Mnóstwo papierkowej roboty zwaliło mi się na głowę, a zajmowałem się
też przesłuchaniem jakiegoś typka od dilerki. Osaka tętniła przestępcami i
musiałem mieć siły, by im sprostać. Od rana byłem tylko na kawie, zjadłem jakiś
lunch i całą resztę dnia poświęciłem robocie.
Jak
tylko wszedłem do domu, usłyszałem kłótnie ojca i Itachiego; nie było to nic
niezwykłego, bardzo często nie zgadzali się w wielu kwestiach i dochodziło do
głośnych awantur. Poza tym Itachi stracił w oczach ojca, jak tylko dowiedział
się o nim brutalnej prawdy. Jedynie matka nic nie wiedziała, nie mogła, to
złamałoby jej serce.
Miałem
już zdejmować buty, gdy nagle głosy zaczynały narastać, paniczny krzyk matki
niemal ściął mnie z nóg. Kłócili się w kuchni, drzwi były uchylone.
Przysłuchiwałem się długo, ale niewiele rozumiałem w tym potoku gorączkowych
słów. Otwierałem drzwi do kuchni, gdy wtem po domu rozniósł się głuchy strzał.
Odbijał się od ścian, penetrując wnętrze mojej czaszki.
Niedowierzanie,
cholerny ból w klatce piersiowej, zapach prochu i on — mój brat stojący do mnie
tyłem, trzymający wysoko pistolet, z którego wypalił. W spowolnieniu widziany
ojciec z szeroko otwartą buzią, oczami pełnymi zaskoczenia i małą, czerwoną
dziurą w czole, z której powoli wypływała jucha. W zwolnionym tempie widziałem,
jak cofa się bezwiednie dwa kroki, uderza plecami o ścianę i upada na podłogę z
głuchym łoskotem. W kącie zauważyłem przerażoną, zapłakaną matkę, która w
sekundzie podbiegła do ojca i potrząsała jego już martwym ciałem.
Itachi
odwrócił się w moją stronę, wpadł na mnie zaskoczony, rozkojarzony, z dziwnym obłędem
w oczach. Odepchnąłem go, popchnąłem na blat i szarpnąłem kilka razy; byliśmy
równi wzrostem, tak samo wysocy i silni. On w odwecie uderzył mnie pięścią w
nos. Zakołysałem się na nogach i w przypływie furii rzuciłem na niego z
krzykiem, i sam zacząłem bić.
Zadawałem
szybkie ciosy, byłem w tym dobry, za dobry, trenowałem takie uderzenia od lat,
Itachi nie miał szans w starciu z moimi pięściami. Gdy ostatecznie dużo razy
uderzyłem go w twarz, a lewe oko już było bordowe, odepchnął mnie od siebie,
podłożył nogę i sam upadłem na podłogę. Obił mi twarz wystarczająco mocno, że
prawie straciłem przytomność, ale resztkami sił przeturlałem się z nim po
zimnych kafelkach i rzuciłem na nowo, okładając pięściami. Tym razem w ogóle
się nie oszczędzałem, krzyczałem i biłem, gotów zabić.
Ktoś
wezwał policję, najprawdopodobniej zaniepokojeni sąsiedzi. Do kuchni wpadli
policjanci (mieszkaliśmy niedaleko komisariatu), znajomi z pracy, próbujący
oderwać mnie od brata, którego okładałem pięściami i który sam nie był mi
dłużny. Szarpałem się, wrzeszczałem jeszcze długo, gdy koledzy chwycili mnie za
ramiona i odsunęli od brata. Próbowali mnie uspokoić, mówili coś do mnie, ale
ja wciąż krzyczałem pełen wściekłości. Nie liczyły się moje rany, nie zważałem
na to, jak bardzo mój starszy brat obił mi mordę. W tamtej chwili chciałem go
zabić.
Zakuli
go w kajdanki i szarpiąc zabrali do radiowozu. Ślepo podążyłem za nimi, gdy
upewnili się, że nie będę już robił scen. Zmusili go do wejścia do policyjnego
auta, którego syrena przecinała okolice migającym niebiesko-czerwonym światłem.
Sąsiedzi powychodzili z domu, Teyaki Uchiha, mój wuj, pytał mnie o matkę i
ojca, ale ja nie słuchałem. Odepchnąłem go od siebie i podszedłem do auta, w
którym już zamknęli Itachiego.
Wpatrywałem
się w brata, który nawet na mnie nie spojrzał, a gdy radiowóz ruszył, ryk
syreny uruchomił strumień łez cieknących po moich policzkach. Spojrzałem
nerwowo na drżące ręce umorusane krwią. Z nosa ciekła mi krew, metaliczny
posmak dostawał się do ust, nic nie widziałem na prawe oko, bolała mnie szczęka.
Płakałem obdarty ze złudzeń, zażenowany. Gdybym postąpił inaczej, może ojciec
by żył.
Moja
mama załamała się po śmierci Fugaku. Wymagała sporo mojej uwagi, początkowo
szukała ukojenia w moich ramionach, tuląc się do mnie codziennie i opowiadając
historie z ich małżeńskiego życia. Często razem płakaliśmy po nocach. Każdego
wieczoru matka starała się zetrzeć krew z kafelek w kuchni, ale jucha wżarła
się w podłogę i nie chciała zniknąć, podobnie było zresztą ze ścianą. Wściekła
rzucała przekleństwami i naczyniami, kalecząc ręce.
Mój
brat nie był dla mnie jednak niewiadomą.
Ojciec
i ja wiedzieliśmy, że Itachi miał jakieś porachunki z mafią. Wiedza, że był
kretem w policji i członkiem Akatsuki, rodziny mafijnej, sprawiła, iż nasze
relacje bardzo się popsuły, ale musiałem grać — spłoszony mógłby popsuć
śledztwo i ojciec by mnie znienawidził. Długo utrzymywałem język za zębami, a
może gdybym powiedział prawdę komukolwiek wcześniej, uniknęlibyśmy tak
tragicznego zakończenia.
Raz
pytałem mojego wuja, który również pracował przy tej sprawie, co on by zrobił
na moim miejscu, dowiedziawszy się, że brat był członkiem mafii, ale on dziwnie
milczał. Podejrzanie wpatrywał się w zdjęcie Itachiego i kręcił z
niedowierzaniem głową, ale w jego ciemnych oczach uchwyciłem błysk nieopisanego
szaleństwa. Był to ułamek sekundy, ale wzbudził moją nieufność i nigdy więcej
nie próbowałem go pytać o mafię.
Gdy
o swoich wątpliwościach opowiedziałem ojcu, on tylko mnie wyśmiał i prosił o dyskrecję.
W końcu niewiele o mafii wiedziałem, mimo kilku lat pracy nad ich rodziną. Nie
znałem imion ani nazwisk, żadnej lokalizacji. Pamiętałem tylko ludzi, którzy z
nimi współpracowali — oni nigdy nie kończyli dobrze, zawsze widziałem ich
martwe oczy.
Wróciłem
do pracy dopiero po kilku miesiącach. Nie potrafiłem jednak znieść spojrzeń
moich kolegów po fachu; patrzyli na mnie nieufnie, sądząc, że wdałem się w
Itachiego. Góra nawet nie powierzała mi zbyt wielu ważnych spraw, robiłem
trochę za pomywacza, asystenta. Bawiłem się niczym stażysta, nigdzie mnie nie
dopuszczono. W Osace byłem już skończony. Napisałem więc pismo do tych
postawionych wyżej i czekałem na decyzję o nowym przydziale. Odezwała się
Tsunade, dobra znajoma mojego ojca, która niedawno przejęła komisariat w Kioto.
Zgodziłem się od razu.
Nim
jednak wyruszyłem, by zacząć wszystko od nowa, opłaciłem opiekunkę dla matki.
Chciałem, by była bezpieczna. Zgodnie jednak opuściliśmy rodzinny dom;
przywoływał zbyt wiele wspomnień. Nie sprzedaliśmy go, po prostu stał się
widmem. Pewnego ranka matka napisała na karteczce, czy nie poszedłbym odwiedzić
brata — w wyniku szoku straciła głos, stała się niemową. Wyszło to dopiero po
miesiącu, po pogrzebie ojca. Zamknęła się w sobie, przestała ze mną rozmawiać.
Wtedy też zrozumiałem — już nigdy miałem nie usłyszeć jej głosu.
Sama
nie miała zamiaru spotkać się z moim bratem, bała się Itachiego, miała do niego
przeogromny żal, ale wciąż był jej synem i pragnęła wiedzieć, co się z nim działo.
Powiedziałem tylko, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego, ale ona dotknęła
mojej dłoni i uśmiechnęła się ciepło. W jej oczach wyczułem niemą prośbę.
Poszedłem
spotkać się z bratem.
Siedziałem
po drugiej stronie zabrudzonej szyby i trzymałem w dłoniach słuchawkę, nie
chcąc jej jeszcze przystawiać do ucha. Widok zmizerniałego Itachiego sprawiał,
że kurczyłem się w sobie i chciałem wyjść, opluwając go i wyzywając od
najgorszych. Zasłużył na to.
—
Nie chciałem tego, bracie — zaczął jako pierwszy swoim niskim, zachrypniętym
głosem. Uśmiechnąłem się drwiąco. — Nie miałem wyboru, musiałem to zrobić.
Ojciec za dużo wiedział, gdyby nie ja zrobiliby to oni.
—
Milcz — nakazałem, wyrzucając jad prosto w jego twarz.
—
Proszę, uwierz mi — zacisnął mocniej białą słuchawkę w dłoni, a jego głos stał
się pewniejszy, głośniejszy — musiałem to zrobić.
On
nie żałował. Nigdy nie powiedział, że żałuje. Tłumaczył, że musiał, że nie
pozostawili mu żadnego wyboru, że to Akatsuki kazało mu zabić.
—
Powiedziałem, MILCZ! — zagrzmiałem, omal nie rzucając słuchawką w tę cholerną
szybę. Łzy potokiem spłynęły po moich zarośniętych policzkach; od miesiąca nie
potrafiłem się ogolić, bo drżały mi ręce, zarosłem niczym cholerny
jaskiniowiec. — Po prostu milcz, zabiłeś naszego ojca! — krzyczałem, opluwając
szybę.
—
Sasuke… — szepnął w słuchawkę, wpatrując się w moje łzy.
Zamarłem
i odłożyłem słuchawkę, chowając twarz w dłoniach. Płakałem i nie potrafiłem
tego pohamować, nie chciałem zatrzymać gorzkich łez. Wszystko wciąż było takie
żywe, wciąż bolało.
Zebrałem
się w sobie i ponownie sięgnąłem po starą słuchawkę i przyłożyłem ją mocno do
ucha.
—
Nie chcę cię znać. — Mój ton był tak zimny, że aż sam zadrżałem. Wbił we mnie
hebanowe oczy i zacisnął usta w wąską kreskę. Te słowa zraniły go dogłębnie,
ale chciałem, by ten nóż ugodził jeszcze mocniej, jeszcze bardziej.
Miał
cierpieć.
—
Bracie…
—
Nie mam już brata — wycedziłem przez zaciśnięte zęby, wbijając w niego wściekłe
spojrzenie. Długo i zacięcie wpatrywaliśmy się w siebie. Zawsze myślałem, że
Itachi był inny, często go naśladowałem i pragnąłem stać się tak dobrym
policjantem jak on. Gdy na jaw wyszło, jak parszywą kanalią się stał, nie
chciałem go już znać. Stracił w moich oczach, mój brat był dla mnie martwy. —
Nie chcę cię nigdy więcej widzieć. Mam nadzieję, że zgnijesz w pierdlu.
Zerwałem
się z krzesła i wyszedłem, nie bacząc na jego krzyki zza szyby, bym go
posłuchał. Chciał wciąż być ze mną w kontakcie, pragnął wyjaśnić mi wszystko
tak, by wybielić się w moich oczach, ale ja nie zamierzałem go słuchać.
Siedział w areszcie tak długo, póki ostateczny proces nie nastąpił — czekałem
na to kolejny miesiąc, nie odwiedziłem brata już więcej.
Ostatni
raz widziałem go podczas rozprawy sądowej. Przez cały proces szukał ze mną
kontaktu wzrokowego, ale nie ugiąłem się pod jego badawczym spojrzeniem i
uparcie wpatrywałem się w starszą sędzinę w okrągłych okularach, niecierpliwie
oczekując na osąd. Chciałem już wiedzieć, czy mój brat zostanie skazany za
wszelkie przewinienia, a przede wszystkim za zabójstwo naszego ojca.
Pragnąłem,
by siedział.
—
Itachi Uchiha, lat 35, zostajesz skazany na karę dożywotniego pozbawienia
wolności z brakiem możliwości odwołania się od wyroku przed Sądem
Najwyższym.
Skazany
za liczne rozboje, kradzieże, nielegalne posiadanie broni, handel narkotykami,
morderstwa i zabójstwo policjanta, bycie kretem w policji i ujawnianie tajnych
informacji osobom nieupoważnionym oraz za powiązania z mafią i utrudnianie
śledztwa; Itachi nikogo nie wydał, nie powiedział, gdzie Aktasuki się ukrywa i
jak działają. Milczał przez cały ten czas, domagając się tylko kontaktu ze mną.
Wszystko wziął na swoje barki, hipokryta.
Usatysfakcjonowany
wstałem, gdy sędzina zakończyła wydawanie wyroku i skierowałem się do wyjścia,
zwracając tym samym uwagę wszystkich zebranych, którzy jeszcze chwilę
wysłuchiwali monotonnego głosu prawników i innych popleczników. Z dumnie
uniesioną głową nie zwracałem uwagi na nawoływania brata, którego upomniała
starszyzna. Po prostu popchnąłem drewniane drzwi sali i wyszedłem na szeroki,
zdobiony starym złotem korytarz.
W
środku jednak byłem pusty, inny, do cna przesiąknięty nienawiścią i żalem.
Tego
dnia straciłem już zdecydowanie wszystko i otworzyłem nowy rozdział w swoim
parszywym życiu, które perfidnie śmiało mi się w twarz.
Zawiesił wzrok na
szklanych drzwiach OIOM-u i nic więcej już nie powiedział. Wspomnienia były jak
żywe i jak najszybciej chciał się ich pozbyć ze swojej głowy. Gdy pojawiały się
przed oczami, nie pozwalały żyć normalnie, konsumowały każdą cząstkę jestestwa
w nadziei, że pochłoną go do reszty.
— Przykro mi, Sasuke —
wydusiła z siebie tylko, wciąż mając przed oczami wyraz jego twarzy, gdy wspominał
o śmierci ojca i spotkaniu z bratem w więzieniu.
Przemilczał, ale tchnięty
niewidzialną siłą, zdjął nagle kurtkę i rzucił ją na bok, a sam podciągnął lewy
rękaw koszuli, by odsłonić czarny tatuaż na ramieniu. Sakura drgnęła. Czyżby
właśnie dzisiaj miała dowiedzieć się, czy prawdą była jej teoria na temat
tajnej organizacji?
Coś podpowiadało mu, by
opowiedzieć o wszystkim. A przynajmniej opowiedzieć to, co Sakura już dawno
powinna wiedzieć i oszczędzić te chwile z jego życia, których nie powinna nigdy
znać, których nie mogła poznać dla
własnego dobra. Chciał odsłonić przed nią część kart, bo pragnął, by ponownie
mu zaufała i widziała w nim swojego przyjaciela, partnera i nie bała się z nim
dalej współpracować. Przecież on był tylko marionetką!
— W wieku dwudziestu
lat wstąpiłem do ANBU — wyznał i wpatrzył się w czarny znaczek ze smutkiem w
oczach. — Tatuaż był naszym symbolem, znakiem rozpoznawczym. Policja stworzyła
tajny odział taktyczno-skrytobójczy — oddział
niosący śmierć. — Sakura drgnęła na wydźwięk tych słów, ale podeszła do niego i
usiadła obok, opuszkami palców dotykając czarnego symbolu. Wpatrywała się w
niego jak w obrazek, kompletnie oszołomiona tym, co jeszcze mogła usłyszeć o
przeszłości partnera. Była zafascynowana, a jednocześnie przerażona. Nigdy nie
sądziła, że jego życie miało w sobie aż tyle smaczków. — Likwidowaliśmy ludzi,
przestępców zagrażających w jakikolwiek sposób obywatelom. Dołączyłem do
oddziału, będąc na drugim roku w Akademii Policyjnej. Zbierali ochotników,
dobrych i wyszkolonych ochotników. Byłem ich członkiem przez dwa lata…
Wiedziała, czym
zajmowało się ANBU, trafiła kiedyś na artykuł w Internecie, który zdradzał
niepotwierdzone informacje na ich temat. Przeszły ją ciarki, gdy pomyślała o
ludziach, których Sasuke zabił, słuchając rozkazów z góry. Działali dla
bezpieczeństwa narodu, dla ochrony wielu niewinnych istnień, ale mimo wszystko
byli odłamem, który robił coś na marginesie prawa. Likwidatorzy dlatego nosili
maski, by nie zdradzać swojej tożsamości potencjalnym zagrożeniom. Zastanawiała
się, jak członkowie organizacji patrzyli sobie po wszystkim w oczy? Jak Sasuke
potrafił żyć z krwią tylu istnień na rękach? Członkowie ANBU byli po prostu
tymi od brudnej roboty.
— Co się stało z
organizacją? — spytała w końcu, a jej ciekawość rosła z każdym jego słowem.
— Dalej funkcjonuje,
ale ja odszedłem — powiedział i dotknął jej ręki, którą wciąż gładziła tatuaż.
Sakura spojrzała na niego zaskoczona, a on delikatnie odsunął ją od siebie i
zakrył ramię. — Nie chciałem, by moja tożsamość wyszła na jaw, mimo że bardzo
się starano, abyśmy zawsze byli anonimowi. Ja… po prostu się wycofałem. Nie
byłem w stanie znieść tego psychicznie… Wstąpiłem do policji i pomagałem ojcu w
śledztwie. Nie byłem jednak tak wtajemniczony w jego główną sprawę, za jego
prośbą zajmowałem się tylko sprawdzaniem danych osobowych i aut, ale za wiele o
Akatsuki nie wiedziałem, a to nad tym siedział całymi latami. Z czasem
pogrzebałem trochę w aktach i dowiedziałem się paru istotnych spraw, ale to
wszystko.
Przeraziła ją myśl, że
kiedyś zabijał ludzi, ale w końcu robił to w imię wyższego dobra, czyż nie tak?
Wciąż próbowała poukładać to sobie w głowie, ale nie chciała wygłaszać mu
reprymendy. Sam się wycofał, nie mogąc znieść tego ciężaru na swoich barkach.
Wierzyła, szczerze chciała wierzyć, że żałował każdego wykonanego rozkazu.
Ukończył jednak Akademię, zaczął pracę w policji i pomagał ojcu rozgryźć mafię
— jak duże ryzyko mogło się z tym wiązać i czy aby na pewno mówił prawdę?
Pragnęła zapytać o
bliznę na przedramieniu, której znaczenia nie potrafiła zrozumieć. Aż do teraz.
Gdy poznała nazwę rodziny mafijnej, Akatsuki,
zaczęła się zastanawiać, co on miał z nimi wspólnego. W końcu literka A nie
mogła być przypadkowa. Zachowała jednak przypuszczenia dla siebie, nawet nie
próbowała pytać. Postanowiła rozwiązać to na własną rękę w wolnej chwili. To,
że musiała wiedzieć było czymś, co podpowiadał jej instynkt.
Coś
było nie tak.
— Nie bałeś się, że po
śmierci twojego ojca oni będą cię obserwować? W końcu po części brałeś udział w
sprawie.
Zaprzeczył, ale drżenie
w jego głosie zdradziło zdenerwowanie.
— Wycofałem się ze
śledztwa. Próbowałem zapomnieć. Wróciłem więc do klubu sportowego w Osace,
gdzie od lat trenowałem boks. — Uważnie lustrował mimikę jej twarzy, która póki
co nie wyrażała zbyt wiele poza głodną ciekawością i błyskiem przerażenia w
oczach. — Kakashi Hatake był moim trenerem od zawsze, ale jak wstąpiłem do ANBU
nie miałem czasu chodzić na treningi. Po kilku latach wróciłem, a gdy się
przeprowadziłem, nadal jeździłem do Osaki, by trenować. W sobotę jednak zamiast
być u Hatake, siedziałem w pokoju przesłuchań.
Kakashi nie był zatem
chodzącym widmem, choć słuch o nim zaginął. Nie chciała jednak pytać i tak nie
odpowiedziałby szczerze — za zniknięciem najlepszego trenera w Japonii kryła
się jakaś głębsza historia i postanowiła poczekać na odpowiedni moment, by go o
to zapytać. Sam chyba przyłapał się na tym, co powiedział na koniec, bo
zmieszał się, spuściwszy wzrok. Trener nie istniał dla wielu ludzi, po prostu
przepadł, a Sasuke właśnie potwierdził, jakoby mężczyzna wciąż go trenował.
Kolejne kłamstwo? Ewidentnie się wkopał, ale postanowiła ten fakt przemilczeć.
Przynajmniej na razie.
— Jest dla ciebie kimś
więcej niż tylko trenerem, prawda? — zauważyła, a on zamilkł na chwilę,
wpatrzony w jej szmaragdowe tęczówki z dziwną dozą wzruszenia.
Czasami tak cholernie
nienawidził jej spostrzegawczości. Nieraz zastanawiał się, czy przypadkiem nie
udaje tej ciekawości, miewał wrażenie, że ona i tak o wszystkim wiedziała. W
końcu była najlepszym detektywem w Kioto, mogła przejrzeć jego akta, dostać się
do tych najbardziej zakazanych. Mimo wszystko wydawała się chłonąć każde jego
słowo z niedowierzaniem, smutkiem i niestety, ale przerażeniem. Miał więc dług
u Tsunade, przeogromny dług. Nie tylko dlatego, że przyjęła go w swoje ramiona i
ponownie wdrożyła w śledztwo po zabójstwie inspektora, pomimo
jego bolesnej przeszłości. Nie tylko dlatego, że w jej głowie zrodził się plan,
który miał przynieść zagładę Akatsuki, i też nie tylko dlatego, że ukryła jego
dawną tożsamość na tyle głęboko, by nikt nie miał do niej wglądu. Był jej
wdzięczny niemal za wszystko, co do tej pory dla niego zrobiła.
Tsunade po prostu go
kryła, bo to był jej obowiązek.
— Kakashi jest moim
ojcem chrzestnym. — Ich spojrzenia się spotkały, a Sasuke uraczył ją słabym,
ledwo widocznym uśmiechem, widząc na jej twarzy zaskoczenie. — Przyjacielem,
powiernikiem. Można rzec, że po śmierci mojego ojca, on stał się tym drugim.
Pokiwała głową z
aprobatą. Czuła, że akurat w tej sprawie był zgoła szczery. Błysk w oczach,
uśmiech na wymówione imię ojca chrzestnego; to miało sens. Fakt, że Sasuke
trenował boks i wcale nie przestał, zaintrygował ją, ale możliwe, iż była to
forma odcięcia się od rzeczywistości — łączyć pracę w ANBU z nauką w Akademii,
a później pracą w policji musiało dawać w kość, a tak przynajmniej mógł wyżyć
się na worku treningowym. To dawało w końcu świeższy umysł.
— Czy ten dom…? —
Chciała zapytać o posiadłość, która spłonęła. Chciała wiedzieć, czy historia o
jego nauczycielu z dobrym sercem była prawdziwa, ale bała się kończyć pytanie.
Już wiele jej powiedział, nie chciała naciskać, ale musiała wiedzieć, ile z
jego kłamstw jeszcze miało wyjść na światło dzienne. W głębi duszy naiwnie
łudziła się, że opowieść była jednak prawdziwa, choć po części.
— Kolejna historia
wyssana z palca — wyznał, nie chcąc już dalej brnąć w fałszywe informacje.
Pragnął wszystko naprostować i naświetlić Sakurze swoją przeszłość, by już
więcej nie patrzyła na niego takim przewiercającym duszę wzrokiem. Ona tylko
spuściła zawiedziona wzrok. — Był to dom narzeczonej Itachiego, która po
ogłoszeniu wyroku wróciła do domu, do Londynu. Zostawiła mi posiadłość tylko po
ty, by ułatwić start w nowym miejscu. Nie chciała też go sprzedawać, a
Itachiemu i tak by się nie przydał. Utrzymuję z nią sporadyczny kontakt tylko
po to, by upewnić się, że wszystko u niej dobrze. W końcu jej facet należał do
Akatsuki — zaśmiał się gorzko, smutno i do cna źle. — Cholernie go nienawidzi.
Zszokował ją tą
informacją, ale postanowiła to przemilczeć. Miała szczerą nadzieję, że chociaż
w tak drobnej kwestii mówił wtedy prawdę, ale nawet dom okazał się być
kłamstwem. Nie brnęła również w zapytania o narzeczoną brata, która ewidentnie
uciekła dla własnego bezpieczeństwa. Nie ma się co dziwić, w końcu jej facet
pracował z mafią, mogli na nią polować, a tak chociaż odcięła się od nich i
pewnie zaczęła nowe życie w rodzinnym mieście. Mimo to intrygowała ją
przeszłość brata Sasuke — wstąpił do mafii z własnego wyboru czy mafia mu tego
wyboru nie pozostawiła? Jak bardzo kochał swoją kobietę i jak bardzo cierpiał,
gdy ta odwróciła się od niego? Co skłoniło go do takich, a nie innych decyzji?
Czy żałował? Tęsknił za Sasuke? Płakał po śmierci ojca? Czy naprawdę był taki
zły i zasłużył na nienawiść?
Westchnęła ciężko i
wstała. Przeszła się po szpitalnym korytarzu, co jakiś czas zerkając na pusty
hol należący do OIOM-u, do którego tylko dwa razy wbiegły pielęgniarki. Nie
wiedziała, ile czasu już minęło, od kiedy wywieźli Kibę na salę, ale dreszcze
zmęczenia przeszły po jej plecach. Wielu rzeczy dowiedziała się dzisiejszej
nocy i miała nadzieję, że operacja Inuzuki zakończy się szczęśliwie. Byłby to
kolejny krok naprzód a nie w tył.
Walka z mafią na pewno
nie będzie taka łatwa.
— Wiem tylko jedno —
zaczął chłodnym i opanowanym tonem — nie ja zabiłem inspektora. Nie miałem ku
temu żadnego powodu.
— Madara Uchiha był twoim krewnym,
prawda?
Wiedziała, ale musiała mieć pewność.
— Dalekim wujem —
mruknął. — Współpracował przy namierzeniu Akatsuki razem ze mną i z moim ojcem.
Po jego śmierci wycofał się, tak jak ja. Od kiedy sprawę przejął zastępca
komendanta, wszystko stanęło w miejscu; ojciec zabrał każdą swoją myśl do
grobu, a był o krok od zrujnowania mafii. Historia po jego śmierci zatoczyła
koło.
Sakura nie mogła
uwierzyć własnym uszom. Była pewna, że Itachi zabił ojca, bo wiedział za dużo,
może na tyle dużo, by im zagrozić, ale nie przypuszczała, że mężczyzna doszedł
wreszcie do końcowych wniosków, do zlokalizowania ich głównej siedziby i
znalezienia wystarczająco mocnych dowodów, by zniszczyć ich od środka. Musiał
mieć kogoś w samym rdzeniu, może nawet Itachi był ich kretem, a potem odwrócił
się przeciwko i przejął stronę Akatsuki? Miała wiele pytań i hipotez, ale żadna
nie wydawała się być równie dobra. Po części więc zrozumiała nienawiść, jaką
pałał Sasuke i nie dziwiła się, że chciał się od tego wszystkiego odciąć. Dostając
nowy przydział w Kioto, mógł odżyć na nowo, ale jednak przeszłość znowu
zapukała do drzwi — znowu go znalazła.
— Gdybym zabił Madarę,
wiedziałbym. Kiedyś już zabiłem człowieka i wiem, co to za uczucie.
— Każdy z nas kogoś
zabił, jesteśmy w końcu policjantami — wtrąciła, a on spojrzał na nią z kpiącym
uśmieszkiem.
— Nie, nie rozumiesz. —
Pokiwał przecząco głową. — To zupełnie inne uczucie, gdy musisz zabić
napastnika, którego nie znasz, który zagraża tobie lub innym, a ty obiecujesz
ich chronić. — Heban jego oczu nagle przygasł. — To była moja decyzja, zabiłem
kogoś po coś, rozumiesz? W tym był
wyższy cel. Uczucie, kiedy odbierasz życie komuś, kogo znasz tyle lat, a on
patrzy ci w oczy… to coś, czego nie zapominasz, nigdy. To powtarzający się co
noc koszmar, a scena jego śmierci zapętla się codziennie i niszczy cię od
środka.
Zaniemówiła. Chciała
wiedzieć, kim był ów człowiek, o którym opowiadał, ale wiedziała, że i tak
wiele kosztował go powrót do przeszłości. Był wyprany z emocji, mimo że te
wciąż gościły na jego twarzy, sprawiając, jakoby postarzał się o kilka lat. Poza
tym i tak była pewna, że by jej nie powiedział.
— Wiem, że nie zabiłem,
po prostu jestem tego pewien! — zagrzmiał, zaciskając pięści na kolanach tak
mocno, że aż pobielały mu kłykcie. Drżał z narastającej wściekłości, aż w końcu
wstał z tej niewygodnej ławki i zaczął przechadzać się nerwowo po korytarzu. — Pamiętałbym.
— Mimo wszystko dowody
mówią coś innego — szepnęła, nieco skonsternowana.
— Żadnych śladów włamań, a więc ofiara musiała znać napastnika. Liczne
ślady walki, szarpaniny wskazują na bliskie porachunki w wyniku czego jeden z
nich ginie. Znam to na pamięć. — Uśmiechnął się, recytując akta, w które
sam nieraz wpisywał takie formułki. Z reguły zawsze tak było, że scena
przestępstwa wyglądała właśnie w taki sposób; rodzinne porachunki kończące się
czyjąś śmiercią. — Problem w tym, że obudziłem się dziesięć minut przed waszym
przybyciem. Madara leżał już martwy, a ja byłem oblepiony jego i swoją krwią.
Niczego nie pamiętałem i nikogo nie widziałem, a mimo wszystko ktoś dał wam
cynk o popełnieniu przestępstwa.
Drgnęła. Od dłuższego
czasu sama zastanawiała się nad anonimowym świadkiem, który dzwonił po pomoc,
zgłaszając, że widział scenę grozy w domu inspektora, mimo że żaden z sąsiadów
nie potwierdzał, by coś podejrzanego działo się tamtego wieczoru. Właśnie wtedy
Sakura była przekonana, że ktoś już wcześniej to zaplanował i chciał wrobić
Sasuke, ale z czasem wiara uleciała, gdy na jaw wychodziły nowe fakty. Teraz
jednak jakby na nowo zapłonęła w niej iskierka nadziei.
— Z egoistycznych
pobudek chcę udowodnić, że jestem niewinny, a potem nagle giną ludzie, którzy
cokolwiek wiedzą, którzy próbują mi pomóc… — wyszeptał nagle i z ciężkim
westchnięciem usiadł na ławce obok Sakury, która sama spoczęła dwie minuty
przed nim. Wyczerpanie zmiotło Sasuke z nóg, natłok myśli i wyrzutów sumienia
na nowo zagościł w jego duszy, szarpiąc ją i wyrywając kawałek po kawałku. — Do
listy zabitych mogę też dodać Ayumu i Anko… trochę tak, jakbym sam ich zabił… w
sumie bez różnicy, skoro wyląduję za kratkami.
Ujrzała na jego twarzy
lekki uśmiech, ale oczy wciąż miał utkwione w białą, kafelkową podłogę.
— Anko nie zasłużyła na
śmierć. Była dla mnie jak siostra, a teraz nie żyje i to przeze mnie — wyjąkał
niespodziewanie, chowając twarz w dłoniach.
— Przestań, to nie
twoja wina! Anko chciała ci pomóc!
Wpatrywała się w niego
z ogromnym smutkiem. Nie mogła znieść jego widoku, był tak doszczętnie
skrzywdzony, że traciła dech. On tylko potrząsnął energicznie głową.
— Nie, nie, nie!
Zabiłem Anko! Zabiłem ją tylko dlatego, bo próbowałem oczyścić swoje imię,
udowodnić, że nic nie zrobiłem! — Płakał. Sakura nie mogła na niego patrzeć,
pękało jej serce. — Gdybym wiedział wcześniej, że za wszystkim stoi Akatsuki,
nigdy nie próbowałbym udowodnić swojej niewinności. Gdybym tylko wiedział, nikt
by nie zginął.
Przytuliła go do siebie.
Instynktownie, mocno i czule. Chciała dać mu oparcie, ale on wyrwał się z jej
objęć i zerwał z ławki. Starł łzy, których cholernie się wstydził i nagle całe
rozżalenie przerodziło się w narastającą złość. Znowu.
Wtem rozbrzmiał telefon
służbowy detektyw. Szybko sięgnęła do kieszeni. Numer był prywatny, ale mimo
wszystko odebrała. Z każdym słowem, które chłonęła przez urządzenie, mięśnie
jej twarzy napinały się coraz bardziej, a na środku lewej skroni pojawiła się
żyłka, która świadczyła o zdenerwowaniu. Podobnie jak Kiba, miała w sobie
właśnie coś tak charakterystycznego, co mógł odczytać każdy i Sasuke cholernie
to w niej uwielbiał. Była idealna, będąc nieidealną.
Rozłączyła się
natychmiast i wzrok utkwiła w podłodze. Uchiha stał oparty o zimną, szpitalną
ścianę i w milczeniu oczekiwał wyjaśnień, ale te nie nadciągały, więc przejął
inicjatywę.
— Co się stało?
— Dzwonił Arata. — Była
jak w jakimś niemym transie, ale spojrzała na niego pewnie. — Mówił, że ktoś
podjechał limuzyną pod klub — oboje zrozumieli, że to ta sama, o której
wspomniała Anko — i wybuchła strzelanina. Faceci byli zamaskowani, szarpali się
i zabrali ze sobą Yuichiego.
— Dzwoń do Naruto —
rzucił natychmiast, a ona zerwała się z ławki. — Czuję, że jak nie zdążymy
powiadomić góry, za godzinę znajdziemy kolejnego trupa.
Już pisała krótkiego
smsa do detektywa, streszczając pokrótce najważniejsze informacje. Miała
nadzieję, że ktoś ruszy sprawę i zaczną szukać właściciela, nim ten wyląduje w
rowie.
— Skąd ta pewność? —
Uniosła pytająco brwi, ale jego twarz wymalował znaczący grymas. — Może chcą go
tylko nastraszyć. Porachunki mafijne nie muszą nieść ze sobą wyłącznie śmierci
w postaci kary, prawda?
Zaśmiał się krótko i
ironicznie. Spojrzała na niego, krzyżując ręce na piersi. W jakimś momencie
zaczęła czuć lęk względem niego, mimo współczucia, które rodziło się podczas
jego opowieści. Gdy on się zbliżał, ona instynktownie robiła krok w tył, aż w
końcu dotknęła plecami zimnej ściany. Sasuke zbliżył się do niej, by wciąż móc
patrzeć głęboko w jej oczy w nadziei, że ujrzy w nich jego niewinność. Ona zaś
była względem niego nieufna.
Przecież nic nie
zrobił, a przeszłość była już tylko przeszłością.
— Siedziałem na ogonie
Akatsuki od kilku lat, pracowałem przy tej sprawie wraz z moim ojcem. Wiem, jak
działają i co robią z tymi, którzy nie są posłuszni. — Zamyślił się na chwilę,
wpatrując się w swoje zabliźnione przedramię. Sakurę to uderzyło i coś znowu podpowiadało
jej, by nie ufać we wszystko, co mówił, ale działać ostrożnie i zwiększyć
czujność. Gdzieś w tyle jej głowy kotłowała się myśl, że Sasuke kiedyś był
częścią mafii, ale nie miała pojęcia, jak mógłby to ukrywać przez tyle lat,
będąc wśród stróży prawa. — Czasami działają chaotycznie, ale wciąż według
ustalonego schematu.
— Czemu nie
powiedziałeś nam wcześniej jak znaleźliśmy Anko, jak dowiedziałeś się o
tatuażu, który wzbudził w tobie tak wiele emocji? Czemu milczałeś, Sasuke?
Gdybyś nas uprzedził, że mamy do czynienia
z mafią…
Uderzył z całej siły
pięścią w ścianę, tuż przy jej twarzy. Krzyknęła krótko, przerażona
gwałtownością partnera. Słyszała, jak ściana pod uderzeniem wydała głuchy jęk,
a kości w palcach strzyknęły złowrogo. Wbił w nią chłodne i pełne wściekłości
spojrzenie.
— Wiem, że spieprzyłem,
ale nie musisz mi tego wypominać — wycedził przez zęby.
Sakura wpatrywała się w
niego z przerażeniem w oczach i z trudem słowa przedarły się przez jej nazbyt
ściśnięte gardło.
— Chcę ci tylko
uświadomić, że kłamstwa nie pomagają w tej sprawie, a tylko zwiększają ryzyko
śmierci innych ludzi.
Coś w nim pękło,
spuścił głowę, a ręka jakby sama osunęła się wzdłuż jego ciała, nie bacząc na
zdartą skórę, z której małymi strużkami ciekła krew. Był wykończony psychicznie
i nie radził sobie z emocjami, które niczym lawa parzyły go od środka.
Chciał ją przeprosić,
już układał usta w to jedno słowo, ale musiał przerwać, gdy na korytarz po
dwugodzinnej operacji wyszedł wreszcie lekarz prowadzący. Biały kitel zlewał
się z bielmem pomieszczenia, jego twarz również była trochę taka przezroczysta,
a kropelki potu na czole zdradzały oznaki zmęczenia i zdenerwowania.
Oboje wpatrzyli się w
lekarza i jak na komendę odsunęli od siebie, podchodząc do mężczyzny. Sasuke
miał złe przeczucia, gdyż mina doktora nie wyrażała zbyt wiele poza
konsternacją i dziwnym rozżaleniem. Gdzieś w głowie krążyły mroczne myśli, na
tyle przygnębiające, że omal ponownie nie wybuchnął. W dodatku był na siebie
wściekły za atak na Haruno; przecież nie miała nic złego na myśli, chciała mu
tylko przypomnieć, że jego tajemnice sprowadziły na dwójkę dorosłych ludzi
śmierć, a z każdym dniem mogło być tylko gorzej. Niemniej to właśnie jego
sprawa uruchomiła całe to domino i to on musiał doprowadzić ją do końca.
Niestety, ale za
wszelką cenę.
— Panie doktorze, co z
nim? — spytała Sakura, ledwo panująca nad swoim głosem. Była zmęczona nie tyle
całą sytuacją, co historią Sasuke, która naprawdę zmieniła wgląd w śledztwo. Próbowała
panować nad drżeniem głosu i rąk, agresja partnera naprawdę ją przeraziła i
chyba nie potrafiła już spojrzeć na niego tak jak kiedyś. Nie chciała jednak teraz
nad tym rozmyślać, operacja Kiby w końcu się zakończyła i modliła się w duchu,
by wszystko było dobrze. — Doktorze?
Mężczyzna długo na nich
patrzył, ale przeciągał milczenie w nieskończoność. Uchiha zaczynał się
niecierpliwić i wbił w lekarza chłodne spojrzenie, pod którym drgnął.
Odchrząknął znacząco i wypuścił powietrze z ust z charakterystycznym świstem.
Zmierzwił długie, blond włosy i zastygł, przymknąwszy powieki.
Kostucha stała w kącie,
śmiejąc się coraz głośniej. To nie mogło zdarzyć się naprawdę, wszystko musiało
skończyć się dobrze! Za dużo złych rzeczy się już wydarzyło, potrzebna była
jedna dobra; tak dla równowagi.
Jeśli
tego nie przeżył, zabiję sukinsyna, przemknęło Sasuke przez
myśl, gdy zaciskał pięści, a lekarz w końcu się odezwał, by za chwilę znowu
przestać mówić i zaczerpnąć powietrza.
Milczenie trwało, a
wiadomość, jaka padła później zmieniła wszystko.
W
obliczu śmierci nic nie jest pewne na sto procent.
Dedykuję
nowym czytelnikom
Zdradziłam
Wam tak wiele, że aż sama nie mogę w to uwierzyć! Miała być tylko historia
brata, a sprowadziłam ten rozdział do wyjaśnień w sprawie rodziny Sasuke, Itachiego,
małej wzmianki o Kakashim, pojawieniu się wreszcie mafii, pracy w Anbu i w
dodatku pozwoliłam, by karma wróciła do Heike! No i Uchiha kogoś zabił, pewnie
jesteście ciekawi, kogo ;p I wiecie już, kim był inspektor! Damn, trochę Wam
chyba naświetliłam sprawę, ale zastanawia mnie jedno: jak ocenicie Sasuke?
Wciąż nie wiadomo wiele o nim samym, a tylko o tym, co tak naprawdę wydarzyło
się w przeszłości bez jego większego udziału. Ciekawią mnie Wasze teorie,
bardzo :3
I
znowu rozdział w pip długi, bo 18 stron… ale chyba to ten z najbardziej ważnych
;p
Dobra,
bo się rozpisałam, a komu chce się to czytać :D Widzimy się standardowo za
tydzień! Kocham Was, jesteście najlepsi i rozbrajacie mnie długością Waszych
komentarzy i tym pozytywnym odbiorem! Nigdy nie sądziłam i nie widziałam, żeby
kiedykolwiek czytelnicy tak bardzo wkręcili się w coś, by napisać o tym
niemalże esej! DZIĘKUJĘ! JESTEŚCIE WIELCY! NAJLEPSI! ♥
PS
Boże, mam nadzieję, że nikogo tym rozdziałem nie zawiodłam, ale cholernie
zależało mi na wyjaśnieniu tak wielu kwestii, że nie mogłam po prostu tak tego
zostawić. Momentami po prostu miałam ochotę dać Wam tutaj monolog Sasuke, w
którym to on streściłby całe swoje życie, ale kurczę to byłoby za proste, a ja
nie lubię prostych rozwiązań… poza tym nie potrafiłam opisać reakcji Sakury na
tyle, by nie ciągnąć tego rozdziału w nieskończoność… Mam nadzieję, że mimo
wszystko… wyszło dobrze…?
Nie wiem jak Ty to robisz. Podejrzewam, że wystarczy samo to, że czytam coś Twojego pióra. Miałam taki zaciesz jak czytałam ten rozdział. No Ci mówię! Coraz więcej SasuSaku. Blue to lubi! Oj bardzo! Aż ciepełko w sercu czuję.
OdpowiedzUsuńScena w motelu - bezbłędna! Chociaż to, że Sakura tak sobie powtarzała, że on nie jest gotowy na związek, tak mnie wnerwia, że aż mnie w żołądku skręca.
Relacja Kakashiego z Sasuke... zareagowałam tak: dupa, jaki tam ojciec chrzestny! Toć to jego ukochany!
Nie pytaj, nie wiem co ja sobie myślałam xD
Co do przeszłości Sasuke/Itachiego, pozwól, że potraktuję to jako jedno.
Troszeczkę miałam podejrzenia. W końcu nawiązania do mangi, nie? ;p
Nawet nie zdziwiła mnie reakcja Sasuke.
Ale jak czytałam i natknęłam się na ten fragment:
"— Twoim obowiązkiem jest zabić, Sasuke.
— Ojcze… nie potrafię…
— To nasza jedyna szansa, nie możesz się teraz wycofać. On jest gotowy."
Mówię sobie... co kuwa!
Pozamiatałaś tym!
Cieszę się, że rozdział się podobał, bo sama miałam co do niego wątpliwości. I więcej SasuSaku będzie, trzeba to tylko jakoś przeczekać :3
UsuńNie wiem, co Ty masz w głowie, ale za to Cię kocham xD ♥
Oczywiście powiązania do mangi, ale czy aby na pewno Itachi u mnie będzie taki kochany? Tego się dowiecie wkrótce ;)
A to, kuwa! Zamiatam bez zmiotki! 3:) ♥
O KURDE ŻYJESZ!
UsuńPERFEKCYJNA PANI DOMU!
BUHAHAHAHA!
♥♥♥♥♥♥
AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHA! ♥♥♥
UsuńWreszcie coś się wyjaśnia! :D Nieciekawa sprawa z tym Itachim.. Jednak nie wydaje mi się, że na prawdę jest tak złym człowiekiem, mimo jego przynależności do mafii. Do tego ten tajemniczy fragment rozmowy ojca z synem..
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Sakurze, że jest taka nieufna i niepewna jeśli chodzi o Sasuke. Dużo ukrywał i pewnie jeszcze wiele ukrywa. Nie miał lekkiego życia, a te tajemnice nie ułatwiały sprawy..
Po za tym mam nadzieję, że końcówkę napisałaś tak, a nie inaczej tylko dlatego, żeby w kolejnym rozdziale zdradzić nam dobrą nowinę. W innym wypadku chyba serio będę załamana :(
Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam i weny życzę :)
Jaki naprawdę jest Itachi i czym się kierował, okaże się później. Rozmowa ojca z synem również znajdzie swoje wyjście :)
UsuńSakura jeszcze potraci więcej ufności, to zapewniam. A Sasuke swoje przecierpiał, niestety, ale w imię czegoś.
Wasza miłość do Kiby jest rozbrajająca! Bądźcie dobrej myśli, może jednak nie jestem aż takim potworem :) Dziękuję za opinię! ♥
No... powiem Ci, że trochę się podziało! Nie wiem czemu, ale spodziewałam się zabawnego momentu, podczas wyjaśnień Sasuke, w postaci telefonu od Hiro :D .
OdpowiedzUsuńNie skreślaj Kibcia-Hipcia! Zrobię smutne oczka!
Wszystko co piszesz kursywą wydaje się zawsze podejrzane przy reszcie :)
Sasuke golutki-wesolutki sprycioszek-kłamczuszek taki! Nie zamknął łazienki pff! Nooo wyobrażam sobie to hahaha :D
Oh i bardzo mnie ciekawi jak wygląda kolor dojrzałego pomelo? :D
Taak, dramaty dramatami, ale kolor ważna sprawa! :P
Pozdrawiam serdecznie! ZIUM ZIUM ZIUM! :D
Te fale uwielbienia się nie skończą :D
Nie możesz się doczekać Hiro, widzę. Spokojnie, niedługo znowu wkroczy facet do akcji! Wszystko, co piszę kursywą ma być podejrzane! Dobre oko ;)
UsuńDojrzałe pomelo to taki kolor, gdzie w sumie można dodać wszystkie odcienie zieleni i żółci. Nie wiem w sumie, czemu porównałam jej oczy do pomelo xD Owoc jak owoc xD
Fale uwielbienia od Ciebie są cudowne, a moje fale uwielbienia względem Ciebie są większe! ZIUMZIUMZIUM ♥
Ech, przygotuj się -> to chyba najdłuższy z moich komentarzy XD (wszelkie wyzwiska, zdające się być skierowane w Twoją stronę, są w rzeczywistości skierowane do twoich postaci -> tak w razie co informuje XD)
OdpowiedzUsuńKurczę, zaczęłam czytać i serce mi zamarło. Matko jedyna, Kiba się wykrwawia! OIOM! NIE!
Sasuke i to jego odwarkiwanie -.- A idź w chuj, jak ci tak zależy idioto pieprzony. Kiba ważniejszy!
Co do tego krótkiego wspomnienia. Ta jedyna szansa. Póki co, bardzo mnie interesuje, na co przede wszystkim.
Czy jestem potworem, skoro cieszę się z tych wyrzutów sumienia? ^^ Chyba zaczynam odczuwać do Saska antypatię.
Operacja -.- Kiba to chyba jedyna postać, o którą zawsze się boję. Jeszcze ma tylko Hanę :( Co ona biedna zrobi, jak go zabijesz nooooooo????
Ej, wait -> Dopiero zaczęłam czytać, więc nie wiem, jak dalej (teraz już wiem -.-, kretyn ze mnie), ale dlaczego wydaje mi się, że ten inspektor to Danzo (-.-)? Ten moment, gdzie opisujesz stosunek obywateli do policji nasuwa dziwne podejrzenia XD
Hmm, pytanie tylko, czy Sasuke jest w stanie pokazać prawdziwego siebie? Nie sądzę. To by było zbyt proste. Już i tak brnie w kłamstwa, więc czemu by nie lecieć dalej?
Prysznic O.o -> hahahahaha -> ja pierdole (tak, to właściwa kolejność reakcji, kropka w kropkę)
A te trzy łezki to znak rodzinny, czy jakiejś mafii ^^ (zapytała głosem ciekawskiego dzieciaka) XD
Błędy młodości, hę? Brzmi coraz ciekawiej.
Ja nie mogę XD. Znaczyli go, jak bydło na farmach???
Kurcze, czemu przyszedł mi na myśl Itachi? Chyba by tego bratu nie zrobił, nie? Czy tak? O.o Gubię się sama już, więc nie zdziwię się, jak Ty też się zgubisz w moich słowach XD
Ech, po pierwsze - tatuaże do kryminału? Serio? -.- Po drugie - nie wszystkim -.- Głupia Saki, głupi Sasek -.-
Ale tak poważniejąc do maksimum (chociaż nie wiem, czy to u mnie możliwe), ta scena to coś niezwykłego^^ Taki przerywnik, który dodaje wątków, ale i zachwyca swego rodzaju czarem i intymnością, mimo, że ogółem to się raczej ta scena taka nie wydaje, patrząc na padające w niej informacje. Dla mnie ma to coś. Było to w niej, tylko pies pogrzebany, że nie wiem co.
Ech, Sasuke dupek powraca w podwójnym pakiecie -.- Może to i dobrze? ^^
Hyhyhy -> zabić. Ciekawe, kontynuuj ^^
Ech, ta prawda... Nobie, to jest na Perfidii pojęcie względne, prawda? -.- Głupi Sasek.
Ten przytulas, spuszczenie z tonu, uspokojenie -> narobiło mi to podejrzeń mimo, że całkiem fajny gest ^^ No i walnęłaś tekst "Nie chciał niczego więcej, ale nie mógł obarczać ją całą prawdą ze swojego życia." -> No i gówno się dowiemy. Znaczy pewnie nie gówno (bo w sumie to nie gówno, jak się dalej okazuje XD), ale prawda to nie zatajanie faktów, a skoro nie będzie cała, nie wszystko da się logicznie przypasować i wyjaśnić chociaż niektóre wątki. Wynik -> kolejne nieporozumienia, tajemnice, kłótnie i co ważniejsze znowu papka z mózgu XD
Ech, miałam przeczytać całe wspomnienie i sobie zapisać, ale to zdanie nie daje. Ale to zaraz.
W sumie nie zdziwiło mnie, że Itachi zrobił, co zrobił, ALE... Dlaczego? To na razie jest największa zagadka. Wracając do głównego powodu wyrwania mnie z transu tej sceny. "Gdybym postąpił inaczej, może ojciec by żył" Powiem tak. Zaraz po przeczytaniu nasunęły mi się takie wnioski -> Okeeej. Jego Sasuke miał zabić? A jeśli tak, to dlaczego? I teraz czerwona lampka. Heike i jego gadanie o Fugaku -.- Dodajmy do tego Akasiów i robi się ciekawie. Co miało z czym związek? Wydaje mi się, że te elementy do siebie pasują. Przynajmniej na razie^^ I nawet po przeczytaniu całego rozdziału i takiej małej, chyba świadomej z Twojej strony sugestii, że Sasuke chodziło o to powiedzenie komuś, mam wątpliwości. Męczy diabeł i szepcze na ucho, że to nie o to chodziło. Nie wiem co myśleć.
Eee, we mnie ten błysk też wzbudził niepokój. Co Madara wiedział -.- Kim był -.- Co łączyło go z Akasiami -.- Taa wtyka... To chyba tak trochę trudno samemu i to bez przyjaciół na górze -.- (keep going -> to tylko kolejny scenariusz do szuflady ^^)
Hmm, to całe "musiałem" To mi śmierdzi, znaczy, czy Fugaku nie chciał zrobić czegoś głupiego?. Kurcze znowu gubię się we własnych podejrzeniach.
UsuńJa ci kurwa dam "Miał cierpieć" smarkaczu niedorobiony -.- Itasia mi tutaj będzie najeżdżał, a sam pewnie narobił jakiegoś gówna -.-
Ech, sorka, po prostu bardziej żałuje starszego Uchihy. Nie wiem, czemu. I tu już nawet nie idzie o to, że go lubię. Po prostu coś nie mogę spokojnie uwierzyć, że wszystko w tej sytuacji jest tak czarno-białe, jak je malujesz. Nie i koniec ^^
-.- Za tą "parszywą kanalię" też mam ochotę cię zabić, Sasuke. Nie ufam Ci chuju niedorobiony. Nobie, coś ty zrobiła. Doszło do tego, że już Hiro ufam bardziej, niż jemy -.- Swiat schodzi na koty XD "Hipokryta" -> grabisz sobie młody -.-
"perfidnie śmiało mi się w twarz" Hmm... Za każdym razem, gdy widzę to słowo, szczególnie u Ciebie i to nawiązujące do ludzi, budzą się we mnie podejrzenia. Za każdym razem coraz mniej ufam osobie, do której się odwołują. Taki odruch bezwarunkowy, który mój mózg wypracował na Perfidii^^
To twoje "dla własnego dobra" jest przereklamowane, dupku -.- Dzięki Tobie, Nobie, własnie przestałam wierzyć w jego słowa, nawet, jeśli były prawdą.
"Przecież on był tylko marionetką." W czyich rękach, hę? Myślałam, że człowiek ma własny mózg, tym bardziej on. Ta marionetka to kolejny bodziec w strunę -> zabił kogoś, jest chujem, nie ufać mu, zlinczować. Dlaczego mój mózg tak działa? Dlaczego buntuje się przeciw Sasuke? Co Ty mi z myśleniem zrobiłaś, kobieto? XD
Ci od brudnej roboty, skrytobójcy. Okeeeej. Zabijał przestępców, ale... Ostatnio pewien bohater literacki (z paranormalnego romansidła, to fakt, ale całkiem niegłupi koleś) zwrócił na coś moją uwagę. Nie ważne, czy to niewinna osoba, morderca, czy próbujący zabić cię kosmita (i mówię to teraz w stu procentach poważnie). Życie, to życie, nie ważne, jakie by było. Zastanawia mnie, czy to nie ten inspektor kochany, co się poszedł bujać (pewnie w piekle^^) tego nie wymyślił -> Madara wkracza do akcji i nigdy nic nie wiadomo. Ech ale to raczej ślepy zaułek -> tak na 80% ^^
I właśnie Sakura straciła w moich oczach. "w imię wyższego dobra, czyż nie tak?" Ech, powiem tak. Dla mnie przepis jest przepis -> życie, to życie. Wydaje mi się, że ona próbuje go usprawiedliwić, bronić siebie przed tą informacją. To takie typowe, ludzkie zachowanie. Wspominałam już, że Cię za takie fragmenty kocham??? <3
Kakashi trenerem???? Sasuke nie miał już nic wspólnego z Akatsuki???? Hatake może jeszcze nic ciekawego nie wniesie, bo to tylko ojciec chrzestny??? Taaa, jasne. A ja jestem wysoką blondynką o niebieskich oczach, a faceci padają mi do stóp na ulicy -.- Nie ma takiej opcji -> Sasek znowu kłamie, tyle powiem ^^
Tsunade go kryła? Nie chodzi o Anbu, co nie?
Dom -> spaliłam -.- Marny ze mnie detektyw.
Dobre pytania, Sakura. Też się zastanawiam. Na pewno nie uwierzę, że on tak o, bez wyrzutów z wszystkim w dupie. To nie byłby Itachi.
Ech i znowu zły trop, ale miałam rację, co do podejrzanego wuja. Madara się naraził albo zasłużył na śmierć (zależy, kim on był, bo raczej nie płotką -.-) Ale, czy Sasuke tego nie zrobił? Kurczę, nie wiem, w co wierzyć. Pamiętasz, kochana Nobie, tą perfidna grę Saska z mojego komentarza? Ta gra zaczyna nabierać rozpędu w mojej głowie -.- Tu coś nie gra, coś się ewidentnie nie trzyma kupy -.-
A co, jeśli Madara miał sporo związków z Akasiami? Może to on nasłał Itasia? Sporo tych opcji nam tu podajesz. Trudno się zdecydować na jedną.
Kurcze, kolejne zdania, kolejne detale, kolejne myśli i niezgodności. Nic się kupy nie klei.
"kogo znasz tyle lat" -.- Ciekawe...
No nie wierzę. Nawet mi 2 nie chciało wstawić XD łapaj końcówkę XD
UsuńA we mnie nie ma tej nadziei. Co z tego? Powiem tak -> ludzie często myślą nad tym, co właściwie mówić i robić. Jak to robić. Zawsze można znaleźć sposób, żeby obejść normy. Ludzie mimo pozorów mają w głowach takie coś, jak mózgi i jeśli potrafią z nich korzystać, można rzec tylko jedno. Pozory mylą. I to cholernie. Ludzie muszą zacząć się doceniać, bo są zdolni do wielu rzeczy. Wniosek taki, że nie uwierzę w niewinność Saska. Ale i w jego definitywną winę też nie. Dopóki Ty nie napiszesz czarno na białym -> skazany, nie i koniec (mam na myśli mordercę, nie ważne kim się okaże).
"Ayumu" -> przeczytałam "Amumu". LoL wszędzie XD A nawet w niego nie gram, to dziwne jest XD
Aha i jeszcze coś. Swiat jest pełen genialnych aktorów, których gra nigdy nie ujrzy światła dziennego (do interpretacji własnej -> myślę, że rozumiesz, o co mi chodzi^^)
Yhym, tylko skrzywdzony -.- A ja jestem wróżką -.-
Zobaczyłam tylko "Dzwonił Arata" -> pierwsze skojarzenie, to, co jest? Nami zniknęła? Ale tu patrzę, a to Yuichi robi se brum brum z mafią. Arata to mylący człek XD
Ach, Sakura, jesteś taka naiwna -.-
Tak, jak to robił Itachi, żadna filozofia. Ruszaj ty mózgiem różowa -.-
Serio??? Teraz się będziesz wkurwiał o wypominanie??? A ty masz w ogóle takie prawo??? Coraz bardziej przekonuję się, że nie -.-
"zabiję sukinsyna" Pierwszy raz się z nim zgadzam. Dorzucę od siebie siekierę i piłę motorową. Na kawałki skurwiela, czym wygodniej i jak Lecter obiadek mamy^^
Kiba -> mam pustkę w głowie i sercu. Jeśli w następnym rozdziale dostane jasny komunikat, że nie żyje, to się rozpłaczę. I tyle mnie tu będzie. Wiec pamiętaj, jeśli za tydzień tak będzie i postanowię się wyładować na Tobie, to już teraz przepraszam. Nic, co o Tobie napiszę nie będzie prawdą. Ja go po prostu kocham :(
Rozdział był cudowny i wiele do nas dotarło, ale mam jedno zasadnicze pytanie. GDZIE SIĘ PODZIAŁO TO 18 STRON? To mi normalnie tak przez palce przeleciało, że nie mogę uwierzyć, że to serio takie długie było.
Ech, no co tu dużo gadać. Jesteś moim mistrzem i od niedawna ulubioną autorką w blogosferze, Nobie ^^
Perfidia to świetna historia. Dziękuje, że to piszesz i to jeszcze tak piszesz^^
Pozdrawiam <3
Ps. 6 stron w zeszycie XD -> nie chce wiedzieć ile słów. (pisałam kratka pod kratką i to bez niektórych przerw, co są u góry XD)
Ps.2. Ta piosenka jest niesamowita. Nawet nie wiesz, jak bardzo jej melodia wgrywa się w mroczną stronę SasuSaku, które od niedawna raczkuje mi w głowie XD
Yorumi, czy Ty nie przesadzasz?! XD Ja nawet nie wiem na co odpowiedzieć i czy w ogóle jest sens, bo sama wtedy się za bardzo rozwinę i moja odpowiedź będzie dłuższa od rozdziału ahhaha xD BARDZO MOCNO DZIĘKUJĘ za tak długi i szczegółowy komentarz! Tego się nie spodziewałam, serio!
UsuńOdpowiem na to, co najważniejsze, więc: odczuwanie niechęci względem Sasuke jest zrozumiałe, ale nie ma potrzeby go skreślać. Uchiha zna zbyt brutalną prawdę, której Wy jeszcze nie doświadczyliście, także proszę powstrzymać się od bicia mu mordy xD Poza tym, nieważne jak bardzo wszyscy kochacie Itasia, możecie się srogo przejechać ;p A jeśli chodzi o tatuaże, to akurat w dzisiejszych czasach policja nie ma żadnych przeciwwskazań :) I jest to wiedza potwierdzona ^^
Cieszę się, że przerywniki się podobały! To chciałam osiągnąć i może sprawić, żeby Sasuke zaintrygował Was bardziej, o!
Tak, prawda jako prawda to pojęcie względne tutaj xD Cieszę się, że to już wiesz!
Jej, ktoś ufa bardziej Hiro! WRESZCIE XDDDD
Słowo "perfidia" nie jest używana tutaj bezcelowo, myślę, że dobrze o tym wiesz :)
Sakura, wbrew pozorom, nie powinna tracić w Twoich oczach, ale i tak dobrze zinterpretowałaś to wszystko. Saki jest jednak sprytniejsza ;)
I prawda, sporo opcji Wam podaje, nakłaniam Was do rozgryzania tych zagadek, ale póki co — na szczęście — nie są one takie oczywiste, macie wiele otwartych drzwi. I dobrze, bo inaczej rozgryźlibyście opowiadanie po 5 pierwszych rozdziałach xD Muszę z Wami grać, przepraszam!
Sentencja z aktorami — trafiła w samo sedno, Yorumi ♥ Kochacie Kibę, a ja może jednak mam serce... chyba... może... nie wiem!
DZIĘKUJĘ RAZ JESZCZE! ♥ Rozwaliłaś mnie tymi komentarzami, serio! Chyba wiszę Ci za nie jakąś dobrą czekoladę xD
SasuSaku raczkuje Ci w głowie? POPIERAM CAŁYM MYM SERCEM!!! ♥
To nie do końca tak, że całkowicie go skreśliłam, ale nabawiłam się wzmożonej czujności względem jego osoby. Postaram się pohamować tą antypatię i dać mu szansę, skoro takie ciekawe rzeczy tu mówisz XD A Sakura, mam nadzieję, pewnie szybko znowu zyska ^^
UsuńAch graj kobieto, graj. O dziwo, lubię być robiona w balona (o ile dobre jest to, co mnie w tego balona robi). Miej serce, miej, na pewno masz *.*
Hmm... Czekolada mówisz? :3 Jak zjesz ją ze mną, to nie pogardzę ^^
SasuSaku na poziomie niemowlaka, ale chyba z tej mąki będzie chleb ^^
Miło mi to słyszeć, bo już myślałam, że z Sasuke zrobiłam jakiegoś potwora xD
UsuńDobrze, czekolada w doborowym towarzystwie zawsze super! ♥
Aaaaa! Mów mi jeszcze! XD ♥
Mam tyle myśli, które trudno mi dziś ubrać w słowa. Może poczekam na lepszy dzień... Ale jestem pod OGROMNYM WRAŻENIEM. Tak trzymaj, Nobie! :3
OdpowiedzUsuńDziękujęęęę! Twoje ogromne wrażenie połechtało moje ego, dzięki :3 ♥
UsuńSPRÓBUJ GO ZABIĆ. SPRÓBUJ, A CIĘ WYPATROSZĘ, PRZYRZEKAM TO.
OdpowiedzUsuńNO PRZECIEŻ JA TEGO NIE PRZEŻYJĘ. UMRĘ WRAZ Z NIM. NO NIE DAM RADY NO. BŁAGAM, TYLKO NIE KIBA. TYLKO. NIE. ON.
ZNOWU nie wiem, od czego zacząć. Poznaliśmy część historii Sasuke, która naprawdę nie jest kolorowa. Tak mi serduszko pękało, gdy opisywałaś sceny z Itachim w areszcie i podczas procesu. Mimo wszystko go nie obwiniam. Wierzę, że miał powód ku temu, co zrobił i coś po prostu nie pozwala mi go znienawidzić. Nie wierzę też w zbyt wielkie spoufalanie się z Akatsuki, ale to z powodu widzenia go z perspektywy mangi. Może jednak jest to słuszne, kto wie. Wydaje mi się jednak, że chciał chronić coś tak cennego (może samego Sasuke?), że był skory do zabicia ojca.
Choć jednak przyznam, że od pierwszych wzmianek o bracie wiedziałam, że zabił rodziców. Tyle, że obstawiałam ich obu, no i nie zagłębiałam się tak myślami w szczegóły. Czekałam na informacje, które częściowo dostarczyłaś w tym rozdziale.
Madara Uchiha. Długo zastanawiałam się, kto był tym tajemniczym inspektorem, ale przez myśl nie przeszło mi to nazwisko. Teraz kolejne pytania. I już mam pewną teorię: być może Madara współpracował z Fugaku. Być może był przeciwny Akatsuki. Być może wiedział więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Dlatego został zamordowany, a Akatsuki (chcąc jeszcze bardziej uprzykrzyć życie rodzince Uchihów) postanowiło wkopać w to wszystko Sasuke.
I tutaj uderza mnie jedna myśl. Zawód Hiro.
W mieszkaniu, w którym zabito Madarę, nie było żadnych śladów włamania ani nic. Okej, niby ktoś mógł po prostu wejść, tak po ludzku, zrobić swoje, powiadomić odpowiednie służby i tyle, ale... nachodzi mnie taka dziwna myśl, którą po prostu muszę się podzielić! XD Może Hiro, jako architekt, jakimś tam cudem zaprojektował sobie wyżej wspomniane mieszkanko (a dajmy na to, że współpracuje z Akasiami) i potworzył jakieś tajemne przejścia, dzięki czemu morderca mógł tam wejść i odwalić robotę... :o
Dobra, wiem, miewam dziwne pomysły. XD
Tylko tak się zastanawiałam ostatnio, czy kariera Hiro ma tu jakieś znaczenie. Już nie mówiąc o dziwnym wrażeniu, że on we wszystko jest bardziej zamieszany niż tylko w narkotyki. No i gdzie on jest? Jakoś nie przemawia do mnie jego "urlop"; mam wrażenie, że coś knuje.
Choć to może twój celowy, szatański zabieg! Żeby myśleć, że on jest zamieszany w coś większego, a tu jednak tylko na narkotykach się skończy. ._.
Yuichi. Yuichi. Yuichi.
Tutaj nie będę się póki co jakoś bardziej rozwodzić. Nie dziwi mnie, że ktoś taki jak on może mieć jakieś nieciekawe porachunki z mafią. Zwłaszcza po odkrytych przez naszych policjantów chmurkowych tatuażach. Już nie mówiąc o tym, co mówił do Sasuke w poprzednim rozdziale. Na kilometr zajeżdża Akatsuki, ale zastanawiam się, co, jak, gdzie, po co i dlaczego. Robi się coraz groźniej, coraz ciekawiej, a napięcie nie pozwala zbierać myśli.
Hyyym, Sasuke kogoś zabił z premedytacją. Tutaj szybko skojarzył mi się dialog między Fugaku a Sasuke. Nie podoba mi się to, ale ta wymiana zdań została poprowadzona w taki sposób, że na upartego dałoby się to kojarzyć ze zwykłym służbowym poleceniem, w co wątpię. Faktem jest, że Sasuke z a b i ł, bo miał powód. Kogo i dlaczego? Kiedy? Czy służby o tym wiedzą? A może to dopiero wyjdzie na jaw i Uchiha zostanie skazany? To by się porobiło — wszyscy usiłują rozwikłać sprawę, dzięki czemu on zostałby uniewinniony, tylko po to, aby zaraz usiadł za kratkami za inne, dawniejsze, ale prawdziwe morderstwo. XD Trochę przerażają mnie pewne wizje.
Kakashi jako ojciec chrzestny... huh, tutaj wyczuwam jakiś większy wątek. Nad tym również na razie się nie rozpisuję ani nie dumam za bardzo. Czekam na dalszą akcję i więcej informacji co do tego.
Choć przyszło mi do głowy, że we wspomnianym wcześniej dialogu Sasuke nazywa ojcem nie Fugaku, a właśnie Kakashiego... tu wszystko komplikowałoby się jeszcze bardziej. Jednak nie, nie widzę tego, żeby Sasuke zwracał się do niego w taki sposób. XD
No i oczywiście najciekawsze momenty dla fanek SasuSaku to relacje między nimi.
UsuńScena w motelu - łohoho, przez moment zrobiło się nawet gorąco! To mi się podoba. Jednak nieco erotyczny nastrój prysnął niczym mydlana bańka, ale nie żałuję, bo zaczęły wychodzić kolejne fakty z życia Uchihy. Choć nie, to za dużo powiedziane. Po prostu coś niecoś tam się dowiedzieliśmy — ma blizny, tatuaż kojarzony przez Sakurę (i zapewne czytelników też) z Akatsuki, ktoś go skrzywdził.
No i ta rozmowa w szpitalu. Jak cudownie, że się przed nią otworzył — choć nadal wszystkiego nie mówi. Ale to wciąż duuuży krok wprzód. Martwi mnie jednak nastawienie Sakury. Oczywista jest jej reakcja, raczej większość w ten sposób podeszłaby do usłyszanych informacji. Nawet nie miała chwili na ochłonięcie. Zastanawiam się tylko, jak jej nieufność i (bądź co bądź) przerażenie wpłyną na dalsze relacje między tą dwójką.
Chcę widzieć i rozwój między nimi, ale też chcę już wiedzieć wszyyystko w temacie historii z Akatsuki, morderstwami i przeszłością Sasuke.
Jestem taka spragniona tej historii. Tak dobrze wczułam się w klimat, tak przyjemnie się tego czyta.
No, ale tak jak już wspomniałam: JAK ZABIJESZ KIBĘ, TO COŚ CI ZROBIĘ. ALBO ZABIJĘ SIEBIE.
Czekam na kolejne rozdziały. Tak chcę poznać dalsze (i również dawne) losy bohaterów. Ciekawi mnie Hiro. Zastanawia przeszłość Sasuke. Interesuje Akatsuki. Mam przeczucie, że niebawem coś, lekko mówiąc, jebnie. I to konkretnie.
Przesyłam CAŁĄ MASĘ chęci, czasu i pomysłów na tego bloga (i na wszystkie inne, rzecz jasna, również!).
Czekam niecierpliwie na dziewiąty rozdział! ♥
Następna, co to eseje pisze xD Jak Was tu nie kochać, no jak? ♥ Powiem Ci już na wstępie, że może powinnaś zostać detektywem! Chociaż nie mówię, że przypuszczenia są prawdziwe, ale Twój tok myślenia zawsze mi się podoba!
UsuńNie krzyczeć na mnie, proszę! :C
Powiem tak, łączenie mangi jest uzasadnione, bo nie bez powodu użyłam tego motywu, ale jak widać, zmieniłam go nieco, bo matkę oszczędziłam. Choć kobieta w sumie i tak wyłączyła się z życia. Myślę, że mogę Was jeszcze zaskoczyć, może mam szansę, okaże się :)
Twoje podejrzenia względem Madary — CHODŹ SIĘ PRZYTULIĆ! Cudownie kombinujesz, cudownie!
Aj, aj, aj. Hiro zaświtał komuś w główce! Jestem ciekawa, co powiesz, jak dowiesz się prawdy na jego temat! Chociaż z tym mieszkaniem i całym rozkładem domu, jakoby on to projektował... nieźle popłynęłaś, Okeyla, nieźle xD
Twoje wizje Cię przerażają, a mnie przeraża Twój nos względem niektórych spraw! A Kakashi to moja miłość, nie mogło go tutaj tak po prostu zabraknąć :3
Spokojnie, scen SasuSaku w przyszłości będzie więcej! Nawet możliwe, że już za dwa rozdziały pojawi się coś, co powinno Was, miłośnicy SS zadowolić w stu procentach — a przynajmniej na to liczę ^^
PROSZĘ MNIE NIE SZANTAŻOWAĆ I BYĆ DOBREJ MYŚLI! Wszystko przed nami! XD
Dziękuję za wsparcie, długi komentarz (olbrzymi), szczegółową analizę każdej sceny i w ogóle, w ogóle dziękuję za bycie tutaj! ♥
Nie lubię szpitali. Matko, Kiba teraz naprawdę potrzebuje cudu, ale skoro kostucha już czai się gdzieś w koncie wszystko może się zdarzyć. Może już wygrała jego dusze z losem?
OdpowiedzUsuńŚledztwo, które wpakowało ich w wspólny pokój – nie powiem, człowiek sam chciałby być na miejscu Sakury xD Skąd Sasuke ma tyle blizn? Co on przeżył? Czy aby na pewno chce wiedzieć?
Sharingan – tatuaż mający przedstawiać przynależność rodową? Mający może przypominać mu o rodzinie? Jej sekretach, tajemnicach ukrytych za nazwiskiem Uchiha?
Podoba mi się koncepcja z ANBU, choć nie wydaje mi się, żeby Sasuke miał jakieś problemy z należeniem do tej organizacji. Raczej jego plany kolidowały z dalszym pobytem.
Kolejny tatuaż! Literka A! Akatsuki mi się jedynie z nią kojarzy. Miał być znakiem? Ostrzeżeniem? Postał wraz z resztą blizn na jego ciele? Jeśli tak, a Uchiha uważał, że zostawił to za sobą. Teraz jednak to wróciło. Czy to znaczy, że osoba, która zostawiła mu tę jakże uroczą pamiątkę maczała w tym wszystkim paluszki?
Tatuaże i kryminał – spotkałam się już z taką opinia. Wydaje się krzywdząca ale z jakiegoś powodu Sasuke wziął to na siebie. Co ciąży mu na sumieniu?
Białe ściany szpitali, sterylna biel. Źle mi się kojarzy – biel to kolor szaleństwa, przynajmniej dla mnie. Z dziwnych przyczyn osobistych.
Sakura… Traci wiarę w Saskue, nie wie czy może mu ufać, w końcu wszystko co to tej pory okazywało się kłamstwem – większym bądź mniejszym. Na jej miejscu ciężko byłoby mi uwierzyć w cokolwiek powie, zwłaszcza, że po takim czasie znajomości – ona tak naprawdę go nie zna.
Wściekły, tak nagle potrafił się pohamować, gdy tylko ją przytulił? Jakoś w domu Sakury, jak dowiedział się o śmierci Anko jej obecność nie pomagała. Coś nasz Uchiha ma problem ze sobą! Z jeden strony chce ją chronić, a z drugiej strasznie go do niej ciągnie. Nie zapominając o tym, że to narzeczona (byłego) przyjaciela. Saskue, jednym słowem jesteś perfidny – chciałbyś wszystko nie patrząc na konsekwencje.
Dlaczego.. Itachi, dlaczego? Zabił. Wciąż jednak nie wiem dlaczego. Brat nie dał mu nic wytłumaczyć. Choć za pewne sam dużo wiedział. Myśl Sasuke, że gdyby postąpił inaczej to Fugaku mógłby żyć. Co takiego zrobił. Co popchnęło Itachiego do morderstwa.
Młodszy Uchiha ma w tym swoją rolę, o której nie wspomina. Zamiast tego, dostajemy jedynie wspomnienie wściekłości z dnia śmierci jego ojca. Pragnienia śmierci jego starszego brata. Ale za nic nie wiemy co do tego doprowadziło, choć Sasuke zdaje się mieć o tym jakieś pojęcie i celowo nie jest to ujęte w jego wspomnieniu?
Pytanie wuja o mafię i ten błysk szaleństwa – coś mi tu nie gra, zwłaszcza, że jak się okazuje tym wujkiem jest zmarły inspektor Madara Uchiha!
Dręczy mnie jedno – skąd wiedzieli, że to Itachi jest kretem. Czy sami mieli wtyczkę po tej drugiej stronie?
Och i dowiedziałam się w końcu – wyrok dożywocia, kiepsko.
Czy ja wiem, czy nazwałabym Sasuke marionetką – zdecydowanie robi z niej Sakure. Odsłania tylko to co chce i w chwili, którą uważa za odpowiednią. Co nie znaczy, że mówi akurat prawdę. Historie, czy słowa przez niego wypowiedziane są dla jego wygody, by zyskać, to czego akurat pragnie – w tej chwili stracone zaufanie.
Fugaku nie wtajemniczyłby syna, który był w elitarnej jednostce ANBU w takie śledztwo? Umiejętności Sasuke przecież musiałby być nieocenione. Wyczuwam tu kłamstwo – zwłaszcza, że jak na kogoś kto sprawdzał tylko dane osobowe, wyjątkowo dużo wie.
Gdybym należała do Akatsuki stwierdziłabym, że wie wyjątkowo za dużo.
Kakashi! Ojciec chrzestny? Cóż.. Ciekawe, dlaczego chciał nagle ukryć swoją obecność przed światem. Za mało informacji tu jeszcze mam xD
Tsunade! Jak to pomoc Sasuke była jej obowiązkiem? I jaki to plan wymyśliła? Co takiego wymyśliła… Z jakich powodów robiła to wszystko dla Uchihy?
Ilu policjantów jest skorumpowanych ? To tak swoją drogą.
Dom po nauczycielu – dom narzeczonej Itachiego, czy może jeszcze kogoś innego. Zależnie od sytuacji Sasuke wymyśla historie, która akurat będzie idealna.
Dlaczego Madara wycofał się ze śledztwa po śmierci Fugaku? Wiedział za dużo i bał się, że będzie następny? Chciał dalej prowadzić dochodzenie sam, w cieniu nie ściągając na siebie uwagi? Czy wiedział coś za co musiał zginąć? Akatuki obawiało się, co mógłby ujawnić na ich temat?
UsuńSasuke zabił – czy był za to sądzony? Nie wydaje mi się. Człowiek, którego zabił musiał mieć coś wspólnego z mafią , coś co potrzebował od niego Sasuke to może informacje, bądź jakiś przedmiot. Na pewno zrobił to z polecenia ojca, więc sposób w który przeprowadzali śledztwo nie był do końca uczciwy.
Jeśli osoba, która zabił Sasuke rzeczywiście miała związek z Akatsuki i nie dostał za to wyroku. Być może teraz chcą by za to odpokutował. Jest winny, choć ciągle próbuje oczyścić swe imię – nie zabił inspektora, zabił kogoś innego. A oni nie dadzą mu o tym zapomnieć. Przez to giną też inni.
Zabrali Yuichiego? Czyżby dowiedzieli się, że troszkę przesadził. Kiba nie wchodził w kosztorys martwych ? XD A już miałam powiedzieć, że chętnie zajęłabym jego miejsce w tym biznesie, chyba jednak na razie się z tym wstrzymam xD
Cały czas… krąży mi po głowie taka myśl… czy Uchiha mógłby być wtyczką policji w mafii?
No i skończyłaś w tek okropnym momencie! Nie wiem co z Kiba, a lekarz, nie zdołał z siebie nic wykrztusić jakby przynosił najgorsze nowiny – ja nastawiłam się już, że prawdopodobnie zabrała go kostucha. To byłby chyba największy cios dla nich. Stracić jednego z towarzyszy.
Nobie, perfidia tu się kryje w każdym kącie! Tu nie można w nic wierzyć xD I jak ja mam tu wytrzymać do piątku? To prawie nie możliwe :X
Pozdrawiam^^
Nikt chyba nie lubi szpitali, Zek. Oj, chyba nikt.
UsuńBlizny Sasuke niosą ze sobą bardzo przykre wydarzenie, które za jakiś czas podsunę Wam pod nos :)
Dobra intuicja, jeśli chodzi o ANBU, oj, bardzo dobra!
Świetnie kojarzy Ci się blizna z Akatsuki. Tutaj w sumie możecie snuć milion domysłów, dlaczego tak go oznaczyli, ale ja na Waszym miejscu zastanawiałabym się jeszcze, czy w fali tych tatuaży, nie ma także tej z chmurką? :o
Sumienie Sasuke jest bardzo obciążone, zaręczam. A co do jego zachwianego nastroju — facet zmienia się jak w kalejdoskopie, sama nie nadążam nad emocjami, jakie mu przypisuję. Chyba dość mocno przypomina mnie z teraz; totalnie rozbitą emocjonalnie, gotową wściec się w jednym momencie, by kilka sekund później śmiać się do łez.
Dobra myśl z Fugaku, bardzo dobra. Kłamstwo wyczuwam i ja! Jeśli chodzi zaś o Kakashiego i Tsunade, wyjaśni się już niebawem, jak zresztą wszystko xD A co z Madarą, te karty odsłonicie trochę później, pozwolę Wam jeszcze trochę nad tym podumać :3
Co do "Sasuke zabił" — wiem, że mogę powiedzieć jedno: to Wam zniszczy mózg xD
Yuichi ewidentnie przesadził, ale jakby nie patrzeć, to nie on postrzelił Kibę. Cóż, na pewno Akatsuki nie chciałoby takiego scenariusza ujrzeć, skoro umowa była inna :D
Spokojnie, proszę jeszcze nie wpadać w żałobę!
Owszem, perfidia jest wszędzie, tutaj perfidnie śmieje się Wam w twarz, by perfidnie sprawdzić Waszą intuicję. Perfidia perfidnie gra w grę! xD
Dziękuję za tak długi i pełen analiz komentarz! Doceniam całym serduszkiem ♥
ŁAŁ. Tyle rzeczy tutaj ujawniłaś a ja nadal mam wrażenie, że nic nie wiem. Od początku. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Itachi zabił ot tak ojca, mże tutaj nie jest kryształowy ale miał jakiś powód a Sasuke nie chciał go wysłuchać :/. Czy on nie wie, że to potem prowadzi do różnych dziwnych sytuacji jak np ta.
OdpowiedzUsuńNie wierze, że Sasuke wycofał się z ANBU z powodu psychiki, jest w tym drugie dno. Tak samo jak z Kakashim taa ojciec chrzesny a ja jestem wróżką. Nawet nie wiem, czy z tym domem to nadal prawda.
Jestem też ciekawa co się stało, że Sasuke ma tyle blizn, serce mi się kraja. Dajciemi tych dupków co mu to zrobili to ja już się z nimi policze XD
co do rozmowy ojca z synem to mam pustke. Ciekawe kogo Sasuke zabił, czyżby likwidował ludzi bez wyroku, troche taki samosąd.
oczywiście musiałaś jako inspektora dać Madare. Ja tam nie wierze w jego dobre intencje, może sam współpracował z Akatsuki i z policją i się przejechał na tym.
Biedna Sakura, pokochała człowieka o którym nic nie wie.
Czekałam cały czas, aby się dowiedzieć co z Kibą a ty przerwałaś. Oj nie ładnie, wręcz perfidnie Nobie :P. Mam nadzeję, że przeżyje bo inaczej dołączam się do tych gróźb co są wyżej.
Jednej sprawy tylko nie zrozumiałam. Czy Mikoto żyje? Bo niby przeżyła ale była wtakim stanie, że mogła popełnić samoobójstwo. Z drugiej strony Sasuke nie zostawi by chyba tak chorej matki samej????????
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział <3
PS SKĄD TY BIERZESZ TAK ZAJEFAJNE PIOSENKI, SĄ TAK MEGA KLIMATYCZNE?!
UsuńA, Mikota, witam! Właśnie to jest to, dostajecie informacjami w twarz, ale i tak nic konkretnego nie wyciągacie! Taki cel sobie założyłam, a co!
UsuńPrawda? Sasuke był tak wściekły, że postanowił nawet nie wysłuchać brata. Może obawiał się usłyszeć najbrutalniejszą prawdę, która mogłaby go złamać?
Wszędzie jest drugie dno, moja droga! Wszędzie! Dlatego się cieszę, że tak czujnie to czytacie :3
Niedługo dam Ci tych dupków, już teraz możesz mi przesłać listę tortur, jaką powinnam wykorzystać przy kolejnych rozdziałach xD
Z tym samosądem to żeś niemal w sumie trafiła, ej! ♥ A musiałam dać Madarę, bo to postać, której najtrudniej zaufać :3
Perfidia to moje drugie imię xD Ale proszę, nie popadajcie jeszcze w żałobę, uwierzcie może w siłę Kiby (bo może we mnie lepiej nie, ja mogę zabić wszystkich swoich bohaterów jak będę miała taki humor xD)
Możliwe, że sama nie wyraziłam się zbyt precyzyjnie o sytuacji z matką. Tak, Mikoto żyje, ale została niemową. Ostatecznie Sasuke musiał pozostawić matkę pod opieką opiekunki, ale co weekend starał się ją odwiedzać.
Dziękuję za opinię, cieszę się, że jesteś! ♥ A jeśli chodzi o piosenki... nie wiem, skąd je biorę, po prostu jak coś mi wpadnie w ucho i pomaga pisać, to leci na bloga, byście może ujrzeli moje wizje usnute pod tymi nutami? :) Cieszę się, że trafiają w Wasze gusta! ♥
Nobieeeeeeeeeeeeeeee.
OdpowiedzUsuńCholernie mega mnie inspirujesz! DEEEEJM, KOCHAM TEGO BLOGA TAK SAMO JAK SZEPT, POTWIERDZONE INFO!
Szczerze mówiąc nie wiem co napisać. Jest tyle we mnie emocji, że aż nie umiem ich określić jednoznacznie. I jeszcze ta muzyka na blogu, która wypełniła moją duszę. Przy Can you hold me po prostu umieram.
Boże, przeszłość Sasuke jest taka dramatyczna, bardzo mi go szkoda, a z drugiej strony mnie wkurza, bo tak jak Sakura, mam wrażenie, że coś jeszcze ukrywa. Raczej wątpię, że należał do Akatsuki, ale mam wrażenie, że był bardzo w jakiś sposób powiązany z tą mafią. I ktoś kogo zabił... Póki co mam trzy opcje: Orochimaru, Shisui, albo Juugo. Ale w sumie to może być każdy, bo nie wiem co Ty tam sobie wymyśliłaś i to w tym wszystkim jest najlepsze.
Klimat tego bloga jest niesamowity. To w jaki sposób opisujesz relacje między bohaterami, ich emocje, rozmyślenia, wszystkie powikłania, zbrodnie, przeszłość; to jest pierdolony majstersztyk.
Muszę się bardzo pogniewać o tego Kibę. Mam wrażenie, że przeżyje, ale chyba trzeba będzie mu amputować nogi. A JEŚLI GO ZABIJESZ, TO JA TU JUŻ NIE WRÓCĘ!
A co do Yuichiego... Może jego oszczędzą, bo może się jeszcze przydać. Po za tym ciekawi mnie, czy ten pan też ma chmurkę na nodze. Bo jeśli tak, to gościu: masz przejebane.
A teraz pozwól, że w milczeniu pozachwycam się teraz nad twoim talentem.
Pozdrawiam! ♥
PS. ZAKŁADAM FANKLUB NOBIE XDDD
Nie myślałam przeczytać bardziej budujących słów niż te, że kochasz Perfidię równie mocno co Szept!!! Jestem szczęśliwym człowiekiem teraz! ♥
UsuńWiedziałam, że Can you hold me wpadnie Ci w ucho, obecnie też uwielbiam, po prostu świetne to jest. Niestety co rozdział pragnę zaserwować Wam coś innego, aby każdy z Was miał w czym wybierać :)
Dobre wnioski nigdy nie są złe, a ja z ciekawością łykam Wasze domysły — czasem potrafią zmienić moje wyobrażenie o czymś, dzięki Wam. A mogę jedynie wiedzieć, dlaczego przy tych trzech osobach znalazł się Juugo?! :o xD Jestem ciekawa, bo w sumie ja bym tam wpisała kogoś innego, jakbym to czytała (ale to w sumie ja) i tak pytam.
Ej, weź, bo jeszcze wpadnę w samozachwyt! To miód na moje serce, no bez kitu. Takie słowa od Sasame to jak wygrać Oscara, a nawet i więcej!
PRZESTAŃCIE MI GROZIĆ, WY MAŁE GNOJKI!!!
Yuichi... on chyba w ogóle ma już przejebane.
Lol to jak założysz, to chociaż daj mi znać, bo będę chciała tam przynależeć XDDD Jeny, jaka jesteś gÓpia ♥
Juugo. No bo on jakoś zawsze był taki posłuszny Sasuke w Anime i tak jakoś mi to pasuje. Suigetsu trochę mniej. I tak mi pasuje na kogoś, kogo Sasuke mógłby dłużej znać.
UsuńNIE. ZASŁUŻYŁAŚ SOBIE.
OKEJ XDD
Powiedziałabym, co myślę, ale nie mogę, bo rzuciłabym Ci w twarz odpowiedzią xD
UsuńNIE ZASŁUŻYŁAM SOBIE!