19 stycznia 2017

1. Nie zabiłem

Oddychał ciężko, próbował przypomnieć sobie wszystkie szczegóły z wydarzenia sprzed dwóch dni, ale nic nie wskazywało na to, by wspomnienia w ogóle zaprzątnęły jego głowę. To, co stało się w piątek wieczorem było tylko wielką, czarną dziurą.
Siedział w pokoju przesłuchań już od bitych kilku godzin. Za każdym razem inny policjant wchodził i zadawał pytania, zapisywał coś w notatkach i wychodził, bez słowa pocieszenia czy choćby krótkiej wymiany spojrzeń. Koledzy po fachu okazali się być zupełnie inni, niż wcześniej mógłby przypuszczać. Tylko Kiba poklepał go przyjacielsko po ramieniu i wyszedł, a Naruto... Naruto nawet nie raczył przyjść, po prostu z góry ustalił, że to, co się wydarzyło, to tylko wina Sasuke i dowody go obarczające są prawdą, prawdą i tylko prawdą.
I wtedy weszła ona, jego partnerka. Kompletnie nieprzygotowany na taki zbieg zdarzeń, wyprostował się na krześle. Plecy bolały go niemiłosiernie od tej skulonej postawy, jaką przybrał. Nie był w stanie nikomu nic udowodnić. Nie sądził, że jego urlop skończy się właśnie w taki sposób.
Kobieta usiadła spokojnie naprzeciwko niego i odłożyła czarną teczkę na stół. Nie otworzyła jej jednak, nie wyjęła notatnika, ale też na niego nie spojrzała. Możliwe, że bardzo bała się odkryć coś w jego karych tęczówkach, a może po prostu przyszła tutaj, by tylko porozmawiać. W końcu nie powinna zajmować się tą sprawą, byli partnerami, każde śledztwo należało do nich, siedzieli w tych kryminalnych sprawach razem, od momentu nowego przydziału i pomimo że początkowo strasznie darli ze sobą koty, a ona po prostu nie była w stanie z nim wytrzymać, zaprzyjaźnili się. Czyżby właśnie teraz na włosku wisiała ich ta, jakże trudna i skomplikowana, relacja?
Była detektywem, najlepszym w swoim fachu. Wiedział zatem, że będzie chciała rozwiązać tę sprawę, udowodnić, że to nie była jego wina! Oczywiście na to liczył, ale kiedy wreszcie uraczyła go swoim mądrym spojrzeniem, znieruchomiał.
— Jesteś głównym podejrzanym, Sasuke.
Westchnął.
— Mówiłem już wielokrotnie — zaczął spokojnie, zaciskając szczękę — że nie pamiętam kompletnie nic z tego wieczoru i nie wiem, jak się tam znalazłem przed wami. Po prostu nie pamiętam.
Sakura pochyliła się nad stołem i zaczęła świdrować mężczyznę wzrokiem. Nie ugiął się pod jej spojrzeniem, wiedział, że nie zabił, po prostu czuł to w kościach. Instynkt podpowiadał mu, że gdyby zabił, pamiętałby. Z pewnością to potworne uczucie nie wyparowałoby ot tak. Będąc policjantem zabił wielu ludzi, głównie tych złych i z reguły zawsze w słusznej sprawie, i dobrze pamiętał, że to okropne uczucie winy, gdy patrzył, jak z drugiej osoby uchodziło życie, nie dawało o sobie zapomnieć. Nigdy.
— Dobrze, wróćmy zatem do kilku godzin sprzed zabójstwa. — Wtedy też otworzyła czarną teczkę pełną dokumentów i zdjęć. Kartkowała również notatnik i wyjęła długopis. — Gdzie byłeś zanim urwał ci się film?
Ponownie westchnął. Przesłuchania były męczące, tym bardziej, że każdy zadawał te same pytania, wyciągał swoje wnioski i wychodził, ściskając mocno nadzieję, iż odkrył prawdę. Ona jako detektyw też to robiła, z wyjątkiem jednego — nie notowała. Na kartkach papieru spisywała swoje myśli i ewentualne tropy, które później starała się dokładnie zbadać. Nigdy nie cytowała podejrzanych i nie wypisywała dokładnych zeznań. Bardzo imponowało mu, że słuchała swojego niesamowitego instynktu, szczegółowo analizując najmniejsze dowody w sprawie. Miał nadzieję, że i tym razem ten instynkt podpowie jej o jego niewinności.
— Korzystałem z urlopu — odpowiedział chłodno. — Byłem w barze, czekałem na kolegę. Trochę za dużo wypiłem, on się nie zjawiał, więc około godziny dziesiątej postanowiłem wrócić do domu.
Mówił prawdę i Sakura to wiedziała. Patrzył w jej zielone oczy i nawet na moment nie mrugnął, nie zawahał się, mówił wyraźnie i z pewnością. To utwierdziło ją w przekonaniu, że naprawdę nie pamiętał niczego po zdarzeniu. W swoim zeznaniu zaznaczał wielokrotnie, iż moment wyjścia z baru był czysty, ale co wydarzyło się potem, nie wiedział. Przekonywał, że nie był tak bardzo pijany, by w jakikolwiek sposób film mógł się urwać, jednakże tak się stało,a on nie potrafił tego wytłumaczyć. Dodał jednak, że wydawało mu się, że ktoś go śledził od paru godzin, ale nie był w stanie uzasadnić swoich podejrzeń jakimś znaczącym szczegółem.
— Dlaczego twój kolega się nie zjawił, skoro byliście umówieni? — spytała.
Uchiha oparł zakute w kajdanki ręce na stole i pokiwał przecząco głową. Próbował znaleźć odpowiedź, ale nie nadchodziła.
— Możliwe, że zapomniał — wychrypiał. Był już zmęczony. — Może coś się stało, nie wiem.
— Sasuke — odezwała się już mniej oficjalnie i pochyliła się nad stołem. Nie chciała, by kamery i mikrofony wychwyciły tę część rozmowy, ale nie mogła tego uniknąć. — Mają twarde dowody, że to ty zabiłeś inspektora. Wierzę, że nie pamiętasz, co się wydarzyło, ale nie wierzę, że w ogóle tutaj jesteś. Mogą cię za to wtrącić do więzienia. Jeśli się przyznasz i będziesz współpracować, to kara będzie...
— Ty w to wierzysz?! — przerwał jej natychmiast, krzycząc i zrywając się z niewygodnego krzesła. — Sądziłem, że jako moja partnerka, która zna mnie najlepiej i wie, jak pracuję, staniesz po mojej stronie! Nie przypuszczałem, że tak bardzo mogę się mylić.
Dotknęła wierzchu jego dłoni delikatnie, spokojnie, chcąc uświadomić mu, że nie to miała na myśli. Ten mały, niewinny gest był czytelny dla niego i natychmiast się uspokoił. Wziął głęboki oddech i usiadł na krześle. Sakura szybko zabrała swoją drobną rękę.
— Nie zabiłem.
Patrzyli na siebie długo, wnikliwie analizując zmianę wielkości swoich źrenic, jakby oczy mogły powiedzieć wszystko, co tylko chcieli wiedzieć. Jego chłodne, ciemne tęczówki były wpatrzone w jej mądre, zielone jak wiosenna trawa. Chwila ciszy mogłaby się wydawać wiecznością, ale była momentem zrozumienia, pojednania i wiary.
Sakura przerwała kontakt wzrokowy, zamykając teczkę i notatnik, wciskając dokumenty pod pachę. Wstała z krzesła i już kierowała się bez słowa w stronę drzwi. Zawahała się jednak i zerknęła na przygnębionego Sasuke. Posłała mu spojrzenie, które mówiło coś bardzo ważnego.
U w i e r z y ł a.
Uchiha uśmiechnął się niezauważalnie, a pani detektyw wyszła, mijając się w drzwiach z Kibą, który trzymał w dłoni papierowy kubek z gorącą kawą. Głośne „uwaga!" rozległo się gdzieś pomiędzy korytarzem a pokojem przesłuchań pochłoniętym w półmroku. Tylko wisząca, co jakiś czas poruszająca się lampa nad stołem była jedynym jasnym blaskiem w tym pomieszczeniu, dusznym i głuchym. Jedna kamera stała w rogu, zaraz naprzeciwko wielkiego, weneckiego lustra, za którym wielokrotnie stał Sasuke. Teraz sam siedział po drugiej stronie i był sądzony, podejrzany.
Kiba zamknął drzwi nieco zaskoczony dość rozkojarzoną Sakurą. W ogóle jej się tutaj nie spodziewał, wszyscy sądzili, że sama wycofa się ze śledztwa, gdyż było jednak zbyt osobiste. Brać sprawę, w której przyjaciel, partner z pracy został podejrzany o zabójstwo? Inuzuka pokręcił zdegustowany głową.
— Twoja kawa, tak jak obiecałem rano — przywitał go beznamiętnie tymi słowami, stawiając kubek na stole.
Inuzuka usiadł na krześle, które jeszcze przed chwilą zajmowała Sakura i spojrzał na Sasuke z powątpiewaniem. Chciał zadać mu kolejne pytania, bo to jemu zlecono przesłuchanie, ale zawahał się, widząc jak Uchiha prostuje się na krześle i spogląda na niego spode łba. Czarne kosmyki włosów opadały mu na oczy, przesłaniając zmarszczone brwi. Wpatrywał się hardo w Kibę i zacisnął ręce na krawędzi stołu.
— Nie zabiłem — oświadczył nagle, wyraźnie i głośno, mrożąc krew w żyłach.
Kiba nie odezwał się, próbował wytrzymać to spojrzenie, aż w pewnym momencie coś w nim pękło.
U w i e r z y ł.



Witam serdecznie :3 Kto jest gotowy na kolejną historię spod mojego pióra?

7 komentarzy:

  1. Muszę stwierdzić, że zapowiada się ciekawie. Tak nagle, bez żadnych oporów Sakura i Kiba byli w stanie uwierzyć mu, że nie dokonał owej zbrodni? Musi być bardzo przekonujący ;) W sumie nie dziwie się, że przekonał Saku tak szybko, w końcu zapewne jego czarne oczy zadziałały cuda xD Ale że Kiba też?
    No nic, pozostaje mi czekać na nowy rozdział, o którym prosiłabym, byś mnie powiadomiła <3.
    W między czasie zapraszam do siebie. Po sześciu latach wracam do pisania.

    Pozdrawiam <3

    http://love-hinatanaruto-love.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśnię już tutaj, bo w sumie nie wiem, czemu tego nie zrobiłam w tym rozdziale xD Wierzą, bo razem pracują, Sakura wierzy może bardziej, bo pracują razem i go zna, a Kiba, bo... w sumie niemal taki sam powód... ALE CHAOS. Dobra, nie ukrywam, spojrzenie Sasuke ich PRZEKONAŁO! :D

      Oczywiście, że powiadomię, nowy rozdział zresztą pojawi się właśnie jutro, w piąteczek <3

      Zajrzę na pewno! Wrócić po sześciu latach do pisania... szacuneczek!

      Dziękuję z całego serduszka za komentarz <3

      Usuń
  2. Ja się przez Ciebie popłaczę, wróciłam dopiero do mieszkania, cholernie zła, wchodzę i co widzę!? Nowy blog! Drżę z ekscytacji. Czytam krótki opis... O MATKO! I jeszcze ta dedykacja na dole, jesteś pewna, że to o mnie chodzi? <3 Jestem wzruszona...
    Nobie, stałaś się moim promyczkiem radości...

    Och! Jestem taka uradowana. Teraz będziesz mnie w niepewności trzymać, a ja chcę więcej...Już nie mogę się doczekać wyjawienia prawdy o tym zabójstwie :D Ojej! Trafiłaś w punkt! Ostatnio takie historie bardzo mi się podobają, bardzo <3
    Partnerka, życiowa też? ;>

    Coś mnie emocje poniosły ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Blue ^-^ Fajnie jest być czyimś promyczkiem radości! <3

      Nie będę trzymać w tej niepewności wiecznie, jutro dalsza część :3 Kopnęła mnie wena, nie ma co. I cieszę się, że TAKIE historie Ci się podobają, bo ja takie kocham! :D

      Partnerka życiowa... hm, dowiesz się jutro ;p

      Usuń
    2. Już nie mogę się doczekać <3

      Usuń
  3. Uhuhuhu, podoba mi się. Lubię kryminalne klimaty, więc z chęcią będę czytać dalej. Sasuke ktoś ewidentnie wrabia, co mnie intryguje. Cieszy mnie to, że nie nadużywasz opisów.. Opowiadania, w których opisany jest każdy centymetr kwadratowy pomieszczenia, w którym akurat znajdują się bohaterzy strasznie mnie wnerwiają.
    A to czyta się lekko i przyjemnie, więc biorę się do kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak sobie przemierzałam blogosferę w poszukiwaniu czegoś przyjemnego, czegoś o Kakashim. Ale o Kakashim to nikt chyba nie pisze. :( To pewnie znak, żebym się sama zabrała za opko...
    Anyyyway. Trafiłam, jestem, czytam. Początkowo miałam zamiar wyklikać jednego długiego komcia jak już wszystko przeczytam, ale zmieniłam zdanie. Trzynaście rozdziałów, toż do tego czasu ja zapomnę, co chciałam powiedzieć o pierwszym. :D Ale zanim w ogóle przejdę do rozdziałów mam kilka zażaleń z cyklu: "nikogo to pewnie nie obchodzi, ale i tak powiem".
    Po pierwsze: czarna lista? More like spoiler alert. Like srsly? D: Nie chcę wiedzieć kto umarł zanim w ogóle zacznę czytać. Z drugiej strony to chyba wina mojej ciekawości. No bo po co ja na to myszką najeżdżałam? Jak to mawiają Anglicy: ciekawość zabiła kotka.
    Po drugie: nie wiem czy to wina mojego komputera, ale Chrome nie chciał mi przeklikiwać rozdziałów z tej szerokiej listy. Na Mozilli wszystko śmiga, tylko kolor czcionki komentarzy zlewa mi się z tłem. Całkiem możliwe, że to po prostu wina mojego komputera. Ale to jeden z powodów, dla których kocham przyciski starszy/nowszy post. One naprawdę ułatwiają czytelnicze życie.
    Muzyki, która mi się włącza automatycznie, też nie lubię, ale jakoś będę z tym żyć.
    Rozdział był… Hm, nie wiem jak to ująć, bo mamy tutaj właściwie jedną scenę – przesłuchanie Sasuke, chociaż tak nie do końca. Mamy tutaj trochę interakcji na froncie Sasu-Saku i dużo takiego… zaglądania do głowy samego Uchihy. Więcej w tym było wyciągania tego jak Sasuke się czuje niż samej akcji jako takiej. Ja rozumiem, że to pierwszy rozdział i nie wszystko jest jak u Hitchcocka, ale wydaje mi się, że trochę za dużo tu było ekspozycji. Jasne, że łatwiej otworzyć bohaterowi głowę, pogmerać troszkę w środku i pokazać czytelnikom samo mięsko, ale przez to miałam wrażenie, że tekstu było zbyt wiele jak na ilość akcji, jaką dostaliśmy. Zamiast nam pisać, że Sasuke siedział na tym przesłuchaniu kilka godziny, a policjanci się co chwilę zmieniali, mogłaś nam to pokazać po przez scenę. Niech ci policjanci się pokręcą, niech go zasypują tymi pytaniami. Zamiast pisać, że wszyscy się na niego wypieli, mogłaś nam to pokazać. Ubrać to w sceny, gesty, tony głosów, słowa wypowiedziane, ale i te niewypowiedziane. Przez spojrzenia, miny i interakcje, bo to właśnie jest w pisaniu najlepsze, ale i najtrudniejsze. Łatwo mi się tak wymądrzać, ale uwierz mi znam ten ból i nieraz wywalam całe strony do kosza głównie dlatego, że były tylko opisem zdarzeń, a nie zdarzeniami de facto.
    Tak czy inaczej był to dobry wstępniak. Jak widzę zagadką w tej historii nie będzie rozgryzanie czy Sasuke zabił, czy jednak nie zabił, bo z góry zostaliśmy poinformowani, że jest czyściutki. No chyba że to taki sprytny zabieg mający na celu uśpić naszą czujność… Trochę nie rozumiem dlaczego nikt jeszcze nie próbował skontaktować się ze znajomym Sasuke, żeby potwierdzić jego zaznania.
    Było dobrze. Czytało się przyjemnie i nawet nie odczułam tego, że czytam blogowego fan fika do Naruto. Masz bardzo lekki styl pisania i przynajmniej do tej pory nie stworzyłaś, żadnego takiego zdania, po którym bym się czuła… niezręcznie. Co zdarza mi się dość często, nawet gdy czytam jakieś rzekomo poważne i wydane na papierze książki.
    Lecę z komciem do rozdziału numer dwa. :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku, nie zapomnij zostawić po sobie jakiegoś śladu. To zawsze dobry kopniak weny, której każdy autor potrzebuje. Dziękuję! ♥

LAYOUT BY OKEYLA